[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc od tego czasu Jubi skrupulatnie przestrzegał, by odmówić na drugie grzecznościowe pytanie.I tym razem odmówił.Podziękował.Docent odprowadził Jubiego do drzwi, zamknął je następnie i Jubi został sam na klatce schodowej.Zszedł kilka schodów niżej, usiadł na jednym z nich, zdjął prawego buta, skarpetkę, następnie rozejrzał się, spojrzał w górę, wychylił się do dołu.Nikogo na schodach nie było.Wyjął z kieszeni plik banknotów, wyłuskał jedną nowiutką tysiączkę, włożył w skarpetkę, ubrał but, zawiązał.Wstał, otrzepał spodnie i wolno podążył w dół.Pogwizdywał.Dzisiaj Jubi także miał fart.Rozdział IVZbliżały się imieniy Klary.Klara dawno Już odeszła od zwyczaju oczekiwania na gości.Dawniej — tak.Dawniej — gdy jeszcze żyli jej rodzice, Klara na imieniny nie zapraszała Siedziała w domu, a przyjaciele i znajomi sami przychodzili, składali prezenty, przynosili kwiaty.Znajomych i przyjaciół miała wówczas wielu.Była młoda i zamożna.Interesowali się nią wówczas głównie niemieccy oficerowie.Mieszkanie składało się z sześciu pokoi, znakomicie i tanim kosztem przez ojca umeblowanych.Stało tam pianino, był patefon, a nawet w czasie wojny, gdy surowo przestrzegany był zakaz posiadania radioodbiorników, w domu rodziców Klary stało pokaźne radio marki telefunken.Minęły tamte czasy.Dzisiaj dysponowała zaledwie garsonierą, a urządzenie w niej imienin wiązało się z wcześniejszym zaproszeniem gości, ścisłym ich policzeniem, tak aby każdy znalazł wygodne miejsce przy stole.Ponadto niektórzy znajomi posprzeczali się kiedyś ze sobą i nie siadali przy jednym stole.Gdyby któryś z jej gości miał pretensje tego typu do innego z biesiadników, sytuacja mogłaby być niezręczna.Klara uważała na to i skrupulatnie przestrzegała tych zasad.Na przykład radca Prochliński, który zapewnię przyjdzie ze swoją narzeczoną Magdaleną Ćwiartką-Poszurkiewicz, mógłby opuścić towarzystwo, gdyby w garsonierze Klary zastał np.doktora Kołka.Skłóceni — nie rozmawiali od lat.Unikali się wzajemnie, a dawna zażyłość zamieniła się w demonstrowaną nienawiść.Klara lubiła doktora Kołka, lecz towarzysko, a i interesami — bardziej była związana z tym dostojnym i grubym opojem.W grę wchodziła także i inna sprawa.Doktor Kołek należał do grupy sympatycznych ponuraków, takich, którzy w ciągu wieczora zamienią jedynie kilka zdawkowych zdań, jedząc i pijąc w milczeniu Natomiast radca Prochliński potrafił być duszą towarzystwa.Błyskał dowcipami, opowiadał ciekawie o swoich podróżach na zachód, potrafił zachować się znakomicie w każdym towarzystwie.Pił dużo, ale nie przeszkadzało mu to w dobrych manierach.Tak więc Klara zdecydowała się na radcę.Tym bardziej, że narzeczona Magdalena Ćwiartka-Poszurkiewicz również należała do tych osób, które warto gościć w swoim domu.Jej ojciec był bowiem wziętym lekarzem, ordynatorem jednego z większych szpitali w mieście, a Klarze ostatnio zdrowie nie dopisywało.Postanowiła więc ułożyć listę gości, których osobiście zaprosi.Wzięła kartkę papieru, usiadła przy stole.Na górze kartki napisała: imieniny.Podkreśliła.Podparła głowę dłońmi i myślała.Tak.Prezes — na pewno.Radca — tak.Poszurkiewiczówna — tak.I kto jeszcze? Kto jeszcze? Redaktor? Mógłby być.Razem ze swoją kuchtą.Ale on pokłócił się niemal z połową gości.Nie.Jego nie można zaprosić.Klara wstała od stołu.Trudny wybór.Sprawa delikatna.Klara poszła do kuchni.Postawiła czajnik na gazie, zapaliła płomień, wyjęła z kredensu filiżankę, nasypała łyżeczkę kawy.Nie wróciła do pokoju, lecz stała nad czajnikiem i oczekiwała, aż woda się zagotuje.W myśli przebiegała znajomych.— Tak.Tę wydrę, która mianuje się moją przyjaciółką też zaproszę.Ta kiecka, którą sobie uszyłam.Szlag ją trafi.Młodsza ode mnie o trzy lata, a wygląda jakby była moją babcią.No może przesada, ale staruszka to ona już jest.Baby? Nie.Żadnych młodych dziewczyn.Ja tutaj mam być najważniejsza.W końcu należy mi się coś od życia.Woda zagotowała się, więc Klara napełniła filiżankę, zaniosła do pokoju, postawiła na stole obok kartki, na której napisała: imieniny.— W końcu jak imieniny, to i sobie coś niecoś załatwię.Sądzę, że Ćwiartka-Poszurkiewicz będzie mi chyba mogła pomóc w załatwieniu sanatorium.Trzeba trochę odpocząć.I pod słowem imieniny zanotowała:1.Małgorzata Ćwiartka-Poszurkiewicz.No a skoro ona, to i radca Prochliński.I zanotowała: 2.radca Krzysztof Prochliński.3.Zośka Libańska.Pomyślała chwilę i dopisała obok nazwiska Libańskiej — stara wydra.Klara piła kawę i każdą kandydaturę swoich gości uważnie rozpatrywała.Ja muszę błyszczeć.To jest moje święto.Żadnych młodych bab.To jasne, ale przydałby się młody chłopak, taki, który adorowałby mnie przez cały wieczór.Przypomniała sobie Franka.Franek, taki mężczyzna, ten byłby dobry.Ale czy on potrafi się zachować odpowiednio? Na dole kartki zapisała: Franciszek Tora.To — pomyślała, że jest głupi, nikogo nie zdziwi.Był przecież bokserem, a tym wszystkim mięczakom imponuje przecież taki facet.Lekceważą jego umysł, którego po prawdzie mu zupełnie brakuje, ale muszą czuć szacunek dla jego bicepsów.Chociaż, czy ja wiem czy Franek nie zrobi rozróby? Dobry jest do nocnego lokalu, ale w domu?.Nie, Franka nie zaproszę.Już dużo lepszy będzie ten gówniarz Zyzio Paliś.Ach, jakie ten chłopak ma zęby.Bieluteńkie, kryształowe.Może ma za słabą głowę, ale gdy wypije nieco, na pewno będzie się do mnie dobierał.To i dobrze.Niech wszyscy widzą, że jeszcze mam powodzenie nie tylko u starych ramoli.To im dobrze zrobi.A więc Zyzio.Kto następny? No oczywiście — zanotowała: prezes.Nazwiska nie wpisała, tak jej się to wydawało oczywiste, tak przecież była zżyta z tym facetem, że po prostu obok funkcji służbowej dopisała tylko: szef.Właśnie.A Szefcio? Może by i tego zaprosić.Ma co prawda nie najlepsze kontakty towarzyskie, ale w końcu jest inżynierem.Dobra, niech będzie Szefcio.Pod numerem 6 wpisała nazwisko szefcia: inż.Karol Jathski [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates