[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Wiesz przecież dobrze, że służba nie grzeszy czystością.Melissa jeszcze raz zarumieniła się z zażenowania, Chciała powiedzieć, że nie to miała na myśli jej matka, ale czy to miało jakiś sens? Phyllis właśnie to miała na myśli i oboje dobrze o tym wiedzieli.— Ty i Cora wcale nie jesteście służącymi.Ja traktuję Corę jak babcię —oświadczyła.Tag spojrzał na nią wymownie, - Tylko nie mów tego nigdy swojej mamie.Dotarli właśnie do drzwi domku i instynktownie obejrzeli się za siebie.Ale z miejsca, w którym stali, nie było już widać okien pokoju Phyllis.Jak spiskowcy wślizgnęli się do środka.— Zdjęcia są w ostatniej szufladzie w komodzie — powiedział Tag.Rzucił ręcznik na schody i wszedł do salonu, którego całe umeblowanie składało się z wysłużonej kanapy i dwóch zdezelowanych krzeseł - W chwile póżniej wręczył Melissie niewielki album.Dziewczyna przypatrywała się przez chwilę taniej, plastykowej okładce, wahając się, czy zajrzeć do środka.Wreszcie otworzyła go i zaczęła przyglądać się uważnie pierwszemu zdjęciu.Przedstawiało małą dziewczynkę, która nie mogła mieć więcej niż dwa lata, trzymającą się kurczowo ręki mamy, niewidocznej na zdjęciu.Miała na sobie błękitną sukienkę, białe podkolanówki i sandałki.Jej jasne, blond włosy przewiązane były kokardką.Dziewczynka na fotografii nie różniła się zbytnio od innych dziewczynek w tym wieku i Melissa, poczuwszy się wyraźnie lepiej po obejrzeniu tego zdjęcia, przekartkowała album aż do końca.I wtedy serce jej zamarło.Na ostatniej fotografii zobaczyła wysoką i szczupłą młodą damę.Włosy miała niewiele ciemniejsze od tych na pierwszym zdjęciu.Starannie dobrana fryzura podkreślała doskonale rysy twarzy, wyraźne, ale delikatne zarazem.Błękitne, szeroko rozstawione oczy zda-wały się spoglądać na Melissę z tym rodzajem pewności siebie którego ona nigdy w życiu nie doświadczyła.Spojrzała bezwiednie w stronę wiszącego nad kominkiem lustra i zaczę-ła w milczeniu porównywać siebie z nieznajomą dziewczyną, Jej niczym nie wyróżniające się, brązowe włosy spadały zwyczajnie na ramiona.Próbowała wmówić sobie, że to dla-tego.że przed chwilą wyszła z wody, ale wiedziała, że to nieprawda — chociażby godzinami je szczotkowała, nigdy nie chciały nabrać blasku.Własne rysy twarzy wydawały się jej beznadziejnie pospo-lite nos trochę za duży, a pozbawione prawie zupełnie rzęs brązowe oczy, osadzone zbyt blisko siebie.Była także pewna, że pucołowatość jej twarzy, wbrew temu, co mówił ojciec, nie była jedynie przypadłością okresu dojrzewania.- Ależ ona piękna, prawda? —wybąkała.Tag skinał głową.— Babcia mówi, że jest bardzo podobna do swojej mamy.Melissa jeszcze raz spojrzała na fotografię w albumie.Przyjrzała się jej uważnie i pomyślała, że może jednak nie będzie tak źle.Chociaż nigdy nie wyobrażała sobie, że Ten może być aż tak piękna, zauważyła równocześnie, że wiedziała, jak się ubrać i jak zadbać o dobrą fryzurę.Na Teri wszystkie ubrania leżały jak ulał.Na niej wyglądały, jak gdyby kupiono je dla kogoś innego.Może Teri nauczy ją, jak się korzystnie ubrać i jakie ubrania kupować, tak żeby dobrze w nich wyglądać.A poza tym — powtórzyła sobie jeszcze raz w myślach — chociażby nie wiadomo jak była piękna, Teri była przecież jej siostrą.A co będzie, jeśli mnie nie polubi?Odsunęła od siebie tę myśl i oddała album Tagowi.- Lepiej już pójdę do domu.Mama powiedziała.Nie skończyła, gdy dało się słyszeć głośne stukanie dodrzwi, a w chwilę później pojawiła się w nich spoglądająca groźnie Phyllis Holloway.— Melisso — odezwała się stanowczym głosem — a co ty tutaj robisz?— Ja.Tag mi właśnie coś pokazywał.- Czyżby? — odrzekła Phyllis, kierując oskarżycielski wzrok w stronę chłopca.—Nie podoba mi się to, że przyprowadzasz tutaj Melissę — dodała.— Porozmawiam o tym z Corą.— Nie czekając na jego odpowiedź, chwyciła córkę za ramię i poprowadziła w stronę drzwi.- I co ja mam z tobą zrobić? — pytała ją, gdy szły razem w stronę domu.— Wiem, że Tag jest twoim przyjacielem, i oczywiście nie mam nic przeciwko temu.Ale musisz także pamiętać o tym, że jest tylko służącym i że są pewne granice.— Ależ, mamo.Phyllis puściła nagle ramię dziewczyny i uśmiechnęła się do niej.— Żadnych „alew — powiedziała.— Wydaje mi się, że nie powinnyśmy się sprzeczać w dniu twoich urodzin.Poza tym, musisz przygotować się na przyjęcie.Melissa spojrzała na matkę z niedowierzaniem.— Na jakie przyjęcie? — spytała.— Nie robię żadnego przyjęcia!— Ale ja robię — obwieściła Phyllis.— I wierz mi, nie było łatwo przygotować wszystko jak należy na ostatnią chwilę.Wiem jednak, jak bardzo zmartwił cię wyjazd ojca, i opowiedziałam o wszystkim, co się wydarzyło, mamom twoich przyjaciół.Phyllis trajkotała dalej o zaproszonych dzieciach, ale Melissa już jej nie słuchała.Uświadomiła sobie zrezygnowana,co zrobiła matka.Cove Club.Phyllis zadzwoniła do wszystkich swoich przyjaciółek z Cove Club, prosząc usilnie, żeby przysłały swoje pociechy do Maplecrest, na urodziny Melissy.Oczywiście, kiedy wyjaśniła, co się stało, i dlaczego tatuś Melissy musiał nagle wyjechać, wszyscy poczuli dla niej litość i zgodzili się z tym, że należy się jej przyjęcie urodzinowe.Przyjdą oczywiście wszyscy i będą się zachowywać tak samo jak w klubie.Będą rozmawiali tylko między sobą i zupełnie ją zignorują
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates