[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A nie wyśpi się, dopóki jesteśmy na morzu.Całkiem prawdopodobne, że właśnie to ciągłe spinanie mięśni pogorszyło jego stan.– Jak długo?Edvin wzruszył ramionami.– Nie wiem.Może wystarczy jedna noc.Może dwie.Jeśli wypocznie porządnie, a ja zdołam zbić mu gorączkę, powinien szybko dojść do siebie.Trzeba przez cały czas okładać go zimnymi kompresami, wtedy temperatura spadnie.– A jeśli nie?– Wtedy może umrzeć – powiedział Edvin.Lydia rzuciła mu przerażone spojrzenie.– Naprawdę jest aż tak źle? – spytała, on zaś w odpowiedzi kiwnął głową.Hal odwrócił wzrok, przeklinając w myślach.Za każdym razem, kiedy już prawie dopadał Zavaca, coś stawało mu na przeszkodzie.Pod Limmat musiał wybrać: gonić dalej za piratami czy skazać Svengala i resztę drużyny „Wilczego Wichru” na śmierć w odmętach.Teraz musiał zmierzyć się z kolejną tego typu sytuacją.Stawką było życie Ingvara.Prócz zwykłej troski o przyjaciela brał pod uwagę również pewien bardzo konkretny argument.Lydia najwyraźniej pomyślała o tym samym.– Potrzebujesz pomocy Ingvara, jeśli chcesz użyć Zadymiarza – powiedziała cicho.– Wiem.Wielka kusza miała stanowić ich najważniejszą broń, gdyby doszło do starcia z „Krukiem”.Tylko Ingvar posiadał siłę, konieczną do naciągania cięciwy i ładowania pocisków.Oczywiście, Ulf i Wulf również mogli tego razem dokonać.Ale ich zadanie na „Czapli” w trakcie bitwy morskiej miało polegać na ustawianiu żagli podczas kolejnych manewrów.Każdy członek załogi grał określoną rolę podczas starcia z wrogiem.A szczególna rola przypadała Ingvarowi.Kiedy Hal o tym pomyślał, łatwiej przyszło mu podjąć decyzję.Wstał, przysłonił oczy dłonią i spojrzał na linię brzegu, wzdłuż którego płynęli.– Znajdźmy jakieś odpowiednie miejsce na obóz – powiedział.Musieli przepłynąć jeszcze spory kawałek, nim natrafili na takie miejsce.Linię brzegową w przeważającej części tworzyły płaskie otwarte plaże, smagane nieustającym wiatrem od północnego wschodu.Gdyby wiatr przybrał na sile, mogłoby to źle się dla nich skończyć.Wreszcie Hal znalazł to, czego szukał.Teren w tym miejscu wznosił się, między niskie skaliste klify wrzynał się długi pas plaży.Wąskie przejście prowadziło do niewielkiej zatoczki.Hal kazał opuścić żagiel i zasiąść do wioseł.Chciał obejrzeć bliżej to miejsce.Okazało się idealne na obozowisko.We wschodniej części zatoczki ciągnęła się piaszczysta plaża, osłonięta cyplem od wiatru.Chłopcy na kilka minut wsparli się na nieruchomych wiosłach, a Hal uważnie wodził wzrokiem dokoła, szukał wodnych wirów, które mogłyby wskazywać na obecność skał tuż pod powierzchnią i obserwował ruch fal, by upewnić się, że u wejścia do zatoczki nie czai się podstępna rafa.– Stig! – zawołał.Pierwszy oficer rozkazał wioślarzom przystąpić do akcji.Hal skierował łódź do zatoczki.Stefan zajął jego pozycję na dziobie, teraz on wypatrywał w wodzie ewentualnych zagrożeń.Niczego jednak nie dostrzegł i „Czapla” skierowała się w stronę wąskiego pasa piachu, który upatrzył sobie Hal.– Wciągnąć wiosła! – krzyknął, gdy znaleźli się zaledwie dwadzieścia metrów od brzegu.Wiosła zaklekotały w dulkach, a potem jeszcze raz o pokład.– Thornie, wciągnij płetwę – rozkazał Hal i Thorn wykonał polecenie.Hal poczuł charakterystyczny, tak dobrze już mu znany ruch łodzi, pozbawionej płetwy, która miała za zadanie zmniejszać dryf.A potem dziób zaszurał na grubym piachu i łódź przechyliła się lekko na jedną stronę.Stefan, nie czekając na polecenie, zeskoczył na brzeg z kotwicą i wbił ją głęboko w piach.Jak zwykle, gdy nagle ustawał ruch łodzi, nastąpiła ta dziwna cisza.Nagle zamilkł chór, tworzący muzyczne tło każdej podróży: pluskanie fal o kadłub, stłumiony pomruk masztów i olinowania.Hal miał wrażenie, że jego głos brzmi nienaturalnie głośno.– Rozbijmy obóz.Członkowie załogi szybko przystąpili do pracy.Mieli już spore doświadczenie w tej dziedzinie.Rozpięli na palikach wielki kawał brezentu, tworząc namiot w kształcie litery A.Edvin i Stefan zbudowali osobne schronienie dla Ingvara.Po zakończonej pracy Stig podszedł do Hala i wskazując kciukiem Rikarda, zapytał:– Zostawimy go na pokładzie?Hal po chwili zastanowienia potrząsnął głową.Wprawdzie przywiązali Rikarda do masztu i niebezpieczeństwo, że ucieknie, było naprawdę niewielkie, jednak Hal nie chciał zostawiać go bez dozoru na pokładzie.Rikard miał im za złe, że go nie wypuścili, i Hal bał się, by nie uszkodził łodzi w ramach zemsty.– Zabierzcie go na brzeg, przykujcie do drzewa i rzućcie na niego jakiś koc – powiedział.Potem spojrzał w niebo.Kilka obłoków przesuwało się po niebieskim tle, nie widać było ciemnych chmur, zwiastujących deszcz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates