[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po dwóch miesiącach prawie absolutnejizolacji.Jakież to krzepiące! Ta błoga świadomość, że jeszcze nie cały świat maszeruje.Istnieje cośtakiego jak spacerowy krok.Że dziewczyny są takie, jakie są, a nie takie, jak w opowieściach żołnierskich przyskrobaniu ziemniaków.Że nie wszystkich jeszcze podstrzyżono.Marian pisał do pisarza, który „ma chody”.Zarzucił mu, że ten nic nie robi w celuwyciągnięcia mnie z wojska.A powinien, od czego niby ma tę funkcję.Pisarz odpisał: „Mogę obiecać, że poczynię starania na tyle, na ile to będzie możliwe.Muszę jednak dodać, że czynić to będę wbrew własnym przekonaniom, nie uważam bowiem,aby służba wojskowa, tak często lekceważona przez młodych, była czymś uciążliwym czyubliżającym”.To cudowne! – dla mnie akurat była jednym i drugim.Ale tego mu nie napisałem.Opisałem mu jeden dzień z życia przeciętnego żołnierza.Tylko tyle.Odpisał, że;– nie wiedział– nie myślał– nie wyobrażał sobie.A od czego się – pytam – jest pisarzem? Chyba od tego, żeby wiedzieć, myśleć iwyobrażać sobie.Szkolenie polityczne jest najważniejszym przedmiotem szkoleniowym w wojsku.Tojedyne zajęcia, z których prawie nikomu nie udaje się zwolnić.Program tych zajęć nie należy do najatrakcyjniejszych.Ale nie chodzi przecież o pogoń zaatrakcją.Właściwie można wyróżnić trzy podstawowe zagadnienia, które przez całe dwa lataprzeplatają się ze sobą w najprzeróżniejszych wariantach:– Prą do wojny źli Niemcy z RFN.– Miesza się w nieswoje sprawy zły Kościół.– My i Rosjanie jesteśmy cacy (cały nasz wielki obóz z małymi wyjątkami Chin i Albanii).Tematy te przeplatane są informacjami czy raczej komentarzem dotyczącym wydarzeńpolitycznych oraz nieustającym zapewnieniem, że kapitalizm chyli się ku upadkowi.Po serii wykładów zaświtał mi w głowie pomysł groteski: Zresztą nie takiej znówgroteskowej i oderwanej, jak to się z początku wydawać może.Próbuję pisać:„Kapitan rześko przechadzał się między stolikami.Zacierał raz po raz ręce, jakby muzimno było.– Dobrze, obywatele – rozpoczął nagle.– Dziś pomówimy o konieczności przestrzeganiatajemnicy wojskowej i państwowej oraz o potrzebie czujności.Proszę tak właśnie zanotować temat.Zapewne doskonale orientujecie się, dlaczego w zasadzie wszystko w wojsku otoczone jestścisłą tajemnicą wojskową.Otóż, są jeszcze ludzie, którzy myślą tylko o tym, aby nacisnąćspust karabinu wymierzonego w naszą pierś.Chcą oni, że tak się wyrażę, zniszczyć nasznaród, obalić ustrój itede.Nie będę nawet konkretyzował, o jakich to ludziach mówię, gdyż wszyscy doskonalewiemy, ze chodzi o rząd i mieszkańców Republiki Federalnej Niemiec.Wiecie dobrze, obywatele, że najskuteczniej można przeprowadzić atak mając wszelkiemożliwe dane o sile zbrojnej przeciwnika.I tym właśnie tłumaczy się potrzeba zachowaniatajemnicy wojskowej oraz stałej czujności wobec agentów wywiadu zachodnioniemieckiego.Dla nikogo na świecie, a szczególnie dla nas, nie jest tajemnicą, że Niemcy mają doskonalerozbudowany aparat szpiegowski w znacznej mierze oparty na dawnych siatkachwywiadowczych gestapo, abwehry czy SS.Agenci niemieccy, dzięki pomysłowości ifinansom swoich amerykańskich chlebodawców, są nieprawdopodobnie trudni dowychwycenia.A to z kolei wymaga naszej podwojonej czujności.Posłużę się przykładem dla lepszego zilustrowania tego wszystkiego, co tu wampowiedziałem.A nawet paroma przykładami.My, w Polsce, doskonale wiemy, że każdy egzemplarz mercedesa, volkswagena czy oplama fabrycznie wbudowany mały zestaw wywiadowczy, który składa się z mikrokamer imikronadajników.Dobrze, obywatele, my o tym wiemy, ale przeciętny obywatel NiemiecZachodnich nie ma o tym pojęcia.I na tym polega kłopot.Co roku przyjeżdża do naszegokraju bardzo wielu turystów zachodnioniemieckich takimi właśnie samochodami.Absurdembyłoby przypuszczać, że każdy z nich jest szpiegiem czy dywersantem.A przecież w każdymich samochodzie znajduje się sprzęt szpiegowski.Sami teraz widzicie, jak trudno naszemukontrwywiadowi wyłuskać szpiega z tego morza prawie niewinnych ludzi.Inny przykład.Parę lat temu nieopodal naszych koszar mieszkał pewien emeryt.Przez około pół roku,wcześnie rano, wyprowadzał na spacer olbrzymiego wilczura.Emeryt był niezwyklesympatyczny i zawsze podczas swoich porannych spacerów znalazł chwilę czasu, abyzamienić parę słów z wartownikami na biurze przepustek.Po pewnym czasie żołnierzeprzyzwyczaili się do niego i jego spokojnego psa.Jednakże pewnego ranka pies przyszedłsam i przedostał się na teren jednostki.Biegał po budynkach koszarowych, po Parku WozówBojowych i łasił się do żołnierzy.Nikt na niego nie zwracał szczególnej uwagi.Alezainteresował się tym przypadkiem nasz ówczesny oficer kontrwywiadu.Coś mu w tymwszystkim, jak to się mówi, nie grało.Kazał żołnierzom złapać psa i przyprowadzić do siebie.Nie będę wchodził w szczegóły, których zresztą nie znam, tylko powiem, obywatele, co się wkońcu okazało.Otóż pies ten jedno oko miał prawdziwe, a drugie sztuczne.I w tymsztucznym oku zamontowana była mikroskopijna kamera filmowa.Widzicie, jak daleko posunięta jest pomysłowość i perfidia naszego wroga.Mam nadzieję,że nikt z was nie będzie, obywatele, wątpił w konieczność zachowania czujności”.Ale czy potrzebna groteska?Pewien porucznik opowiadał nam o Kościele.Bo Kościół jest zły i trzeba nam o tym zarazopowiedzieć.Żebyśmy wiedzieli, pamiętali i strzegli się na przyszłość.Jeden nasz kardynał (tu błąd: nie zanotowałem nazwiska, które padło) to ma dobraziemskie w Turcji.Jakiś pałac.A więc po co tak wtrąca się w nasze polskie sprawy?A każdy ksiądz to ma swoją babę, którą wali.Absolutnie każdy.To przecież normalne,każdy od czasu do czasu musi, nie? Tylko dlaczego tak się wypierają?A poza tym Kościół jako taki jest już niegroźny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates