[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–On akurat… – wyszeptał jej do ucha, a jego głos wydawał się cieplejszy niż jego oddech – będzie żył… Przynajmniej jakiś czas.Cofnął się nagle, a ona usłyszała swoje własne westchnienie.Była na tyle opanowana, żeby się nie zaczerwienić, ale błysk w oku Sarevoka powiedział jej, że zauważył to.On zawsze wszystko widzi.–Tych dwóch Zentharimów – zaczął – także pożyje jeszcze jakiś czas, ale niedługo.Sprowadzę ich tu z Nashkel.–Byli użyteczni dla ciebie – powiedziała Tamoko i ściszając głos dodała – dlatego umrą szybko.Sarevok znów się zaśmiał i Tamoko z trudem powstrzymała drżenie.Tym razem z podniecenia.–Nie sądźmy po pozorach, dziecinko – powiedział.– Oni mogą mnie jeszcze zawieść, zwłaszcza ten mniejszy.Rozdział trzeciKiedy nasłały dni Awatarów, Czarny Pan spłodził śmiertelne potomstwo.Wśród dzieci tego miotu były zarówno dobre, jak i złe z charakteru, lecz chaos dotknął je wszystkie.Kiedy bękarty Mordercy dorosły, sprowadziły na Wybrzeże Mieczy śmierć i zniszczenie.Jedno spośród tych dzieci musi wynieść się nad pozostałe i przejąć dziedzictwo ojca.Spadkobierca ten zmieni historię Wybrzeża Mieczy na całe przyszłe stulecia.Nonsens.Abdel nie mógł uwierzyć w to, co przeczytał.O czym mówiła ta kartka sztywnego pergaminu, znacząca dla jego ojca tyle, że wydobył ją resztkami swych sił, skąpał we własnej krwi? Może chodziło o jakiegoś martwego boga, jeśli fragment o dniach Awatarów rzeczywiście odnosił się do Czasu Niepokoju, kiedy to wśród ludzi po Torilu chodzili bogowie i jak ludzie tu umierali.Kiedy Abdel po raz pierwszy ujrzał ten tekst, jeszcze nad ciałem martwego ojca, był pewien, że jest to informacja dla niego, jakiś sekret, który ojciec przed nim taił.Kiedy rozkładał pergamin i zwrócił swe załzawione jeszcze oczy ku szarzejącemu niebu, był niemal pewien, że znajdzie tam coś o swojej matce, może nawet wiadomość od niej, list, który napisała do swego dziecka tuż przed swą śmiercią lub zanim go oddała, gdzieś odesłała, sprzedała, czy cokolwiek innego, co tłumaczyłoby fakt, że nigdy jej nie poznał.Zamiast tego na pergaminie znalazł kilka wyrwanych z kontekstu zdań, układających się w coś na kształt przepowiedni, która może, ale wcale nie musi się sprawdzić, a już na pewno – Abdel był przekonany – nie miała nic wspólnego z jego osobą.–Cokolwiek ma być, to będzie, staruszku – powiedział Abdel do ojca, tuż przed złożeniem jego ciała do grobu, który sam wykopał.– Już cię tu nie będzie, żebyś się przekonał, czy się sprawdzi.Może mnie też nie.Chciał dodać coś jeszcze.Szukał w pamięci i w sercu jakiejś modlitwy, jakiejś frazy, przypowieści czy wspomnienia.Próbował znaleźć właściwe słowa, którymi żegna się bliskich, ale nic nie przychodziło mu do głowy.Gdy zasypywał grób ziemią i żwirem, rozpadał się deszcz.Abdel pozwolił, by strugi wody zmyły mu z twarzy słone łzy.Skończył pracę, stanął wyprostowany i wystawił twarz wprost na padające, zimne krople.Przejechał dłonią po swych gęstych, czarnych włosach i zamknął oczy, czekając, aż deszcz spłucze z niego brud ziemi i krew.Ojciec wyleczył mu ranę w boku.Choć była głęboka, niemal całkowicie się zagoiła.Próbował zignorować uporczywy ból, ale on nie ustępował.Nie mógł żyć ze zranionym sercem.Jego ojciec zginął z rąk najemnych zbirów.Ktoś zapłacił im, żeby go zabili i to pewnie sowicie.To był interes i tyle, ale że bandytom nie udało się zabić Abdela, był to interes nie dokończony.Dokończyć go musiał teraz sam Abdel.Abdel, syn Goriona, poprawił swą kolczą tunikę, butem odgarnął z grobu błoto, podniósł ramiona, żeby wyważyć swój wielki miecz przewieszony na plecach, po czym w grobowy kopczyk wbił znaleziony na ziemi kij.Na mokrym kiju uwiązał złoty łańcuch ze srebrnym symbolem malutkiej rękawicy, noszony przez ojca.Dobrze wiedział, że już niebawem jakiś anonimowy podróżnik znajdzie go i ukradnie.–Wrócę po ciebie – powiedział, po czym odwrócił się i odszedł.* * *Trudno orzec, co wywoływało ten przerażający dźwięk, który wyrwał Abdela z niespokojnego snu, czy też jak daleko znajdowało się jego źródło.Młodzieniec momentalnie zerwał się na nogi.Tego dnia pogrzebał swego przybranego ojca, w pobliżu miejsca, w którym Lwi Trakt biegnący z Candlekeep przecina uczęszczaną drogę Nabrzeżnego Traktu.Wznosił się tam kamienny słup, wykuty z solidnego bloku granitu.Gdy Abdel mijał go wcześniej, jadąc do Candlekeep, witał go z przyjemnością, teraz ten znak stał się dla niego symbolem tego, co utracił.Po śmierci Goriona Abdel nie był nawet pewien, czy może wrócić do Candlekeep.Ale teraz nie było czasu na przemyślenia.Dźwięk zbliżał się i to coraz szybciej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates