[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Danii wierzy się w słowo pisane.— Hau, hau — powiedziała ze skruchą.— Twoje szydełko jest jednak solidniejsze.Odwołuję zarzuty.Szydełko oczywiście posiadałam i posiadam do tej pory.Plastykowe.Szal z białego akrylu robiłam sobie autentycznie, a Joanna — Anita rzeczywiście usiłowała tłumaczyć na duński Krokodyla z kraju Karoliny.Z tym też połączyły się pierepały dodatkowe, o mój Boże, dlaczego to wszystko ciągle przytrafiało się na kupie? Albo nic, albo cały galimatias razem!Joanna — Anita urodziła Jasia, a Henryk wpadł w szał szczęścia, bo marzył o potomku.Urodziła w luksusach rozszalałych, które dla ofiar naszego ówczesnego ustroju mogły być tylko przedmiotem dzikiej zawiści, bo wszystko za darmo, Kasa Chorych, a tu guziczki i przyciski, ze ściany wyjeżdża stolik do posiłków, gra zdalnie sterowane radio, szklaneczka z napojem wskakuje do ręki i nadbiega uśmiechnięta pielęgniarka.Już widzę te rzeczy w naszej służbie zdrowia.Wróciła do domu, nie służba zdrowia, tylko Joanna — Anita, i od razu zabrała się do roboty, o hodowli niemowląt nie mając zielonego pojęcia.Ze względu na tłumaczenie bywałam tam często.— Słuchaj, on się drze w nocy — powiedziała zmartwiona Joanna — Anita.— Sucho ma, najedzony, może wiesz, o co mu chodzi?Przyjrzałam się dziecku, też nie znawczyni, ale ostatecznie moich dwóch wyżyło.— Przypuszczam, że chce pić.— Jak to, pić, przecież mleko…— Mleko to jest pożywienie konkretne — przerwałam stanowczo.— Tu jest powietrze suche jak pieprz, kaloryfery macie, dziecko musi dostać coś do picia.Najlepiej słaby rumianek z odrobiną cukru.Joanna — Anita upewniła się, że wiem, co mówię, kazała mi przysiąc, że moi obaj pili rumianek, i poleciała do kuchni parzyć ziółka.Ze szklanką w dłoni wróciła na górę, ale nie zdążyła Jasia napoić, bo Henryk dostał amoku.Zaprezentował temperament obcy Skandynawii.a szczególnie Duńczykom, zrobił awanturę zgoła korsykańską.Wykrzykiwał, że usiłujemy dziecko otruć, po jego trupie, nie pozwoli, lekarza…!!! Joanna — Anita, żeby go uspokoić, sama wypiła całą szklankę rumianku, nie pomogło, lekarz został wezwany.Nazajutrz Henryk przepraszał mnie we wszystkich możliwych językach z głęboką skruchą, bo przyszedł lekarz i kazał dać dziecku rumianku.Później przyjechała z Polski Stasia, opiekunka Joanny — Anity jeszcze z jej dzieciństwa, zajęła się Jasiem i wszelkie problemy upadły.Z tłumaczenia Krokodyla nic nie wyszło, duński język okazał się za mało elastyczny.Nieboszczyk zaś, żeby już raz z nim skończyć, miał swój delikatny dalszy ciąg.Chyba w dwa lata po ukazaniu się książki Lucyna z wielką uciechą zawiadomiła mnie.że przyjechał z Brazylii jakiś znajomy facet i przyleciał do niej pełen podziwu.zmieszanego ze zgrozą.— No, no! — powiedział.— Ale ta twoja siostrzenica jest odważna!Lucyna zainteresowała się natychmiast.Facet wyjaśnił dokładniej.Był tam i widział.Okazało się, że znów trafiłam.Osobnik sam stwierdził, iż cała tamtejsza okolica skorumpowana jest radykalnie, a w miejscu przeze mnie wskazanym znajduje się rezydencja szefa, prawie identycznie taka, jak opisałam.Stanowi centralny punkt wszystkiego co nielegalne, narkotyki, hazard, handel żywym towarem i diabli wiedzą, co tam jeszcze, policję i w ogóle wszelką władzę mają w kieszeni, ujawniłam przestępcze tajemnice i tylko patrzeć, jak mi łeb ukręcą.Nie przejęłam się specjalnie, a łba, jak widać, do dziś mi nie ukręcili.I to pomimo że za tłumaczenie złapał się także Brazylijczyk, z tym że znów mu nie wyszło.Czas jakiś krążyła między nami korespondencja, dowiedziałam się z niej, że dla czytelnika brazylijskiego bohaterka jest za stara i za mało piękna, odpisałam, że jak dla mnie, ona może mieć szesnaście lat i przerastać urodą Miss Universum.potem jednakże okazało się, że nie pasują także polskie realia, a związek nie całkowicie małżeński czytelnikowi brazylijskiemu wyda się niemoralny.Poszłam na ustępstwo, zgodziłam się na ślub, też nie pomogło i tłumaczenie się wściekło.Teraz należy wziąć do ręki Upiorny legat.Co prawda, chronologicznie biorąc, wykańczałam Lesia, ale wydarzenia życiowe znalazły swoje odbicie w Upiornym legacie z tego prostego powodu, że najpierw coś musiało nastąpić, a dopiero potem mogłam to opisać.Twórczość i egzystencja odrobinę mijały mi się w czasie.Przy okazji uczynię skok do przodu i nie pożałuję sobie informacji, że Upiorny legat nie został przyjęty do druku.Odrzuciła go cenzura, jako utwór niemoralny, niemoralność zaś polegała na tym, że przestępcy byli ludźmi sympatycznymi i nie zostali na końcu ukarani.Musiałam trochę zmienić i przestawić ich na inny paragraf, taki więcej ulgowy.Wdzieranie się w kłębowisko wydarzeń można chyba zacząć od znaczków.W jakimś momencie na manię filatelistyczną zapadły moje dzieci.Jerzy bardziej.Robert w mniejszym stopniu, zarazili mnie i mojego ojca, potem dzieciom przeszło, a ojcu i mnie zostało.Nasza mania zresztą była wtórną, recydywa można powiedzieć, oj ciec zbierał w młodości, a ja miałam dziadka.Na klasyki, rzecz jasna, nikt z nas nie posiadał pieniędzy, rzuciłam się zatem na współczesność, najpierw faunę i florę, a potem ochronę środowiska.Jerzy uczepił się poczty lotniczej i koni, ojcu było wszystko jedno.No i proszę, z rozgoryczeniem sobie wspominam, że nawet znaczków nie umiałam kraść! Potworne.Pamiątkową popielniczkę z kawiarni w Luwrze zdobyłam tylko dzięki temu, że ukradł ją Wojtek.Nie nosiła znamion muzealnych, była duża, plastykowa, czerwona, z białym napisem „Carlsberg”, ale pochodziła z Luwru i cześć.Rozbiłam ją później, celując w głowę własnego dziecka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates