[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ojciec pomieszał swoje obowiązki i zaanonsował nas w fabryce czekolady “Bałtyk”, gdzie podobno zarezerwowano pokój.Kiedy wkroczyłam do mieszkania mojej mamusi, awantura była już w pełnym rozkwicie.- Po diabła nam ten pokój w “Bałtyku”, przecież ja mam tam przyjaciółkę, która ma pensjonat w Sopocie! - złościła się Lucyna.- Mogłam u niej zamówić całe piętro!- A w ogóle po diabła nam ten Sopot, przecież ja tam byłam - irytowała się Teresa.- Nie ma drogi prosto do Łeby?Musi się jechać przez Sopot?!- Czego ty się wtrącasz niepotrzebnie, kto cię prosił, żebyś się wyrywał jak Filip z konopi! - syczała moja matka do mojego ojca.- Miałeś załatwiać na Śląsku, a nie nad morzem!Nad morzem załatwia Lucyna, po co wprowadzasz zamieszanie!- Ja słyszałem, że wszędzie tam, gdzie są fabryki cukiernicze - upierał się ojciec.- Była mowa i o morzu…- No pewnie, że była mowa, przecież jedziemy nad morze!Ale ty masz załatwiać na Śląsku!- Toteż właśnie załatwiłem.Zapisane jest na kartce.Nad morzem i na Śląsku, a to ma być pierwszy etap, wyraźnie słyszałem…- Nie, no wiecie, ten stary ramol do grobu mnie wpędzi!Gdzie Oliwa, a gdzie Śląsk!Zaniepokoiłam się, że nie wyruszymy, dopóki ojciec nie da się przekonać, że pokręcił.Mogło to potrwać do wieczora.- Przestańcie się kłócić - zażądałam stanowczo.- Trudno, przepadło, musimy jechać przez Sopot, bo tego dyrektora z “Bałtyku” nie można wystawić do wiatru tak bez słowa.Ja go przypadkiem znam.Za to możemy ominąć Łebę, bo w Łebie też byłaś.Co ty w ogóle masz w tej Łebie? - zwróciłam się z dezaprobatą do Teresy.- Już piętnaście lat temu tam było brudno, to masz pojęcie, jak jest teraz?- Rzeczywiście - przyznała Teresa.- Właściwie to nie wiem, po co mi ta Łeba.Możemy ją ominąć.- To może jedźmy już? - zaproponowała ciocia Jadzia.- W razie czego naradzimy się po drodze…Ojciec obraził się na moją mamusię, twierdząc, że ramol to jest gatunek małpy.Bagaże nie chciały się zmieścić najpierw w windzie, a potem w samochodzie, bo kategorycznie odmówiłam zgody na wyrzucenie mojego szóstego koła zapasowego.Ciocia Jadzia, bliska płaczu, gotowa już była zrezygnować z podróży, utrzymując, że wszystko przez nią, bo ona jest najgrubsza.Lucynie w momencie wsiadania wylała się do torby cała butelka mleka.Był początek lipca i upał panował nieziemski.Za Modlinem rozluźniło się na szosie i odetchnęłam.- Teraz możecie sprawdzić, dokąd właściwie jedziemy i kiedy mamy tam być - powiedziałam.- Teresa, masz pod ręką moją torebkę, wyjmij z niej niebieską kopertę.Won stąd.Wynoś się.- Jak ty się do mnie odzywasz? - oburzyła się Teresa.- To nie do ciebie, ona rozmawia po drodze z rowerzystami i innymi kierowcami - wyjaśniła Lucyna.Przyświadczyłam.- Chciał mi zajechać drogę, półgłówek.No i co? Masz tę kopertę?Moja mamusia siedziała jak zwykle obok mnie z otwartą mapą samochodową na kolanach.- Zdawało mi się, że jedziemy do Sopotu i mamy tam być dzisiaj? - zdziwiła się łagodnie.- Szosa się zgadza, na słupie było napisane to samo co tu.- Mam kopertę - rzekła Teresa.- I co teraz?- Możesz mi wsadzać łokieć w żebra, ale nie wal mnie w zęby - powiedziała Lucyna.- Dosyć tu ciasno.Poza tym wcale cię nie walę.Chociaż lepiej, żebym to ja ciebie waliła niż ty mnie, bo ja mogę stracić sztuczną szczękę.Czy całą drogę mam jechać z tą kopertą w ręku?- Nie, zajrzyj do niej.Tam jest napisane dokładnie, co, gdzie i kiedy ojciec nam załatwił na pierwszy ogień.Dowiemy się, ile mamy czasu na morze i którędy będziemy jechać do Cieszyna.- To jeszcze tego nie wiemy?- No pewnie, że nie.Do tej pory wcale nam to nie było potrzebne.Tak czy inaczej, dzisiaj musimy być w Oliwie, ale trzeba się zastanowić, co zrobimy od jutra.Teresa zajrzała do koperty.Okazało się, że bez okularów tych bazgrołów nie odcyfruje.Okulary ma w neseserku, a neseserek w bagażniku.Lucyny okulary były w mleku, wylała je co prawda z torby jeszcze przed domem mojej mamusi, ale nie zdążyła zrobić porządku, bo za bardzo poganiałam.- A może się zatrzymamy gdzieś nad jakąś rzeczką, to sobie to wszystko umyjesz - powiedziała z troską ciocia Jadzia, zaglądając do wnętrza jej torby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates