[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojętne dziecko nauczyło się bardzo szybko, szybciej chyba niż odróżniania biologicznej matki od Matyldy, że dziki wrzask o natężeniu przekraczającym dopuszczalne normy decybeli nie jest tolerowany przez najbliższe otoczenie, a jego umiejętne dawkowanie doskonale usprawnia życie.Tak więc Karolina krzyczała wniebogłosy, jeśli chciała lizaka, lalkę w sklepie, bluzkę siostry i wszystko dostawała.Wyrosła na niezłą egoistkę, TL Rprzekonaną o tym, że należy jej się każde dobro świata.A teraz ten pępek świata zdawał właśnie maturę i cała rodzina zamartwiała się, co będzie, jeśli zawali nie daj Boże choć jeden przedmiot albo otrzyma ocenę inną niż pragnęła.– No nie wiem, twierdzi, że poszło jej dobrze, ale wyników jeszcze nie ma.Teraz są same procenty, wiesz, trzeba to wszystko przeliczać, sprawdzać, na którą uczelnię wystarczy.Na razie się pakuje i twierdzi, że musi odreagować.Nad morzem.Z kolegą.Czy ja cię puszczałam nad morze z kolegą, jak byłaś w jej wieku, bo nie pamiętam, a przyznam szczerze, że gryzie mnie to trochę.15– Co cię gryzie, niepamięć, czy to, że masz ją puścić? – zapytała Matylda, śmiejąc się w duchu na samą myśl o tym, że młoda mogłaby nie postawić na swoim.– Co masz, co masz, ja nic nie mam – zaperzyła się mama.– A jak ci się rozwrzeszczy?– To dostanie w tyłek – oświadczyła kategorycznie mama– tak, dostaniesz – to było już do Karoliny, która widać pojawiła się niespodziewanie po drugiej stronie słuchawki.– Nie patrz tak na mnie, zobaczymy, kto postawi na swoim.Misiaczku, siostra pozdrawia cię właśnie i wywraca oczami.Nie śmiejcie się baby jedne, bo zrobię z wami porządek.Idź, pomóż ojcu i daj mi porozmawiać.W tym momencie Matylda zauważyła, że przy jej biurku wyrósł nagle Marcin i zaczął uprawiać jakąś dziwną ekwilibrystykę z zakładaniem rąk i zawziętym tupaniem nogami na przemian.Rozbawiona Matylda na migi pokazała mu, że za chwilę skończy, na co on wywrócił oczami i puknął parę razy w zegarek na monitorze.Kiedy i to nie poskutkowało, syknął:– Zebranie.TL R– Mamo, zadzwonię do ciebie wieczorkiem, muszę kończyć, uściskaj wszystkich – rzuciła do słuchawki.– Ej, dziecko, przepracowujesz się, nie masz nawet czasu porozmawiać.Pa.Zadzwoń.– No pa, pa.– Uścisków sto dwa – dokończył Marcin, prawie wlokąc ją po korytarzu.– Nie poznaję koleżanki, prywatne rozmowy w trakcie pracy, hm, hm, czyżby awans cię tak rozpieścił?– Jaki awans? – zapytała, sięgając po telefon i włączając wyciszenie.– A wiesz, trąbią tu i ówdzie, że wylatujesz nieco wyżej, może w tym 16trąbieniu jest trochę prawdy.– Nie słuchaj.Chociaż.– zerknęła na niego – ty też zdaje się składasz papiery, hę? Przyznaj się, konkurencjo.– Niech ci będzie, jedziemy na tym samym wózku, a kto do – jedzie, to się okaże.A teraz szaaa, najwyższy będzie przemawiał i mam wrażenie, że jego przemowa odbierze nam znowu trochę chęci do życia.* * *Przed klubem roiło się od spragnionych wrażeń niewiast.Mimo tego, że dochodziła dopiero dwudziesta pierwsza i pozostała jeszcze godzina do występu, tutaj wrzało jak w ulu.Matylda rozejrzała się wśród tłumów, wyłuskując znajomą gromadkę, w której zdecydowanie pierwsze skrzypce grała Weronika i jej blond czupryna.Podskakiwała entuzjastycznie, co chwila wydając z siebie nieartykułowane piski.Właścicielka czupryny znaczy.Przy jednym z podskoków dostrzegła Matyldę i zamachała do niej szaleńczo.– Matiiiiiii! Tu jesteśmy, heloooouuu!– Widzę przecież – Matylda mruknęła cicho i ruszyła do nich przez TL Rrozstępujące się niechętnie i taksujące ją morze spojrzeń.– No to mamy komplet.Ruszamy, tu mam bilety – Weronika pomachała czarnymi arkusikami.– Ruszamy dziewczyny, bo nam zajmą najlepsze miejsca.No, Katie – tu bezceremonialnie klepnęła po tyłku najbliżej stojącą Kasię z recepcji i nie zważając na jej protesty, popchnęła ją do wejścia.Oczywiście wieść o awansie Matyldy rozniosła się lotem błyskawicy.Gdy już zasiadły wygodnie w kącie, jak najbliżej sceny, wszystkie naraz zaczęły składać jej gratulacje i na wyścigi zapewniać o swojej radości z tego powodu.Wiadomość sama się nie rozniosła, Weronika nie tylko nie 17próbowała udawać, że to nie jej sprawka, ale sprawiała wrażenie, jakby to ona awansowała.– A ile będziesz zarabiała, wiesz już?– Gabinet już pewnie szykują.– Oho, to teraz nie wiadomo, jak do ciebie trzeba będzie mówić, per„pani dyrektor” czy.Wielbicielki męskiego striptizu zapomniały na chwilę o celu swojej wizyty i zaczęły z ożywieniem dyskutować nad właściwą formą zwracania się do przyszłej pani dyrektor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates