[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszy był od Gabryśki.Mała paczka zawierała żel z durexa i misia w kubku.Następny prezent był od Dominika.Niewielki, gdyż w środku były tylko prezerwatywy i krówki.Ten sam prezent dostałam od Kuby i Kamila.Mała torebeczka była od Daniela.W środku znajdowało się pudełeczko, a w nim bransoletka.Małe kwiatki zrobione z brylancików pięknie mieniły się w świetle.Na końcu bransoletki drucikiem przeczepiona była karteczka:Dla mojej jedynej.Odczepiłam delikatnie drucik i zapiełam bransoletke na nadgarstku.Pięknie się prezentowała.Oczarowana prezentem nie usłyszałam gdy ktoś wszedł na góre.Usłyszłam pukanie do drzwi.- Proszę!Weszedł Daniel.Podbiegłam do niego i przytuliłam.- Dziękuje za bransoletke.I pocałowałam go delikatnie.- Pewnie nie pamietasz, więc ci przypomne.Idziemy dziś do mnie.No tak jeśli spytał mnie o to gdy byłam już pija to pewnie się zgodziłam.Zawsze gdy miałam chłopaka nie lubiałam chodzić do niego.Bałam się że gdy będzie gorąco, ktoś może wejść i nas nakryć.To by było nieprzyjemne doznanie.Przebrałam się i poszliśmy do domu jego cioci.Dom był nie duży z pięknym ogrodem.W środku było przyjemnie chłodno.W solonie wisiało dużo małych obrazków.Na kominku stały stare fotografie.Na środku stała kanapa, fotele i drewniany stół.- Ciocia pojechała na badania.Powidział i rozsiadł się na kanapie.Usiadłam obok niego.Gadaliśmy o różnych rzeczech.Siedzieliśmy tak długo, aż zrobiło się ciemno.Przerwało nam dzwonienie telefonu.Daniel podbiegł by odebrać.Po skończonej rozmowie przyszedł do mnie z kaskiem na motor.Gdy pomyślałam o motorze nagle zrobiło mi się mdło.Do południa bolała mnie głowa.Do tego wymiotowałam.Teraz ostatnią rzeczą jaką bym zrobiła to przejażdżka.- Muszę pojechać po ciocie.Zawiozę cię pod dom.- Danielu, przepraszam, ale czy moge dziś iść na nogach?- Jeśli nie chcesz, to dobrze idź.Powiedział bez przekonania.Coś mu się nie uśmiechało, żebym wracała sama do domu.Ale nie mógł nic zrobić.Odprowadził mnie do końca ścieżki, pożegnał się i pojechał.Noc była piękna.Księżyc świecił mocno więc nie było tak ciemno.Delikatny wiater bawił się moimi włosami.Czułam zapach ziemi i wilgoci.Usłyszałam jakiś samochód.Zeszłam na bok, bo byłam tuż przed zakrętem i mogłam być łatwo ofiarą wypadku.Jednak samochód sie zatrzymał jeszcze przed zakrętem, więc kierowca nie mógł mnie zobaczyć.Drzwi samochodu otworzyły się chyba z dwóch stron i głośno zamkneły.- Zostawcie mnie!Krzyczał jakiś damski głos.Rozpoznałam że to Aga.Słyszałam jak została rzucona na ziemie.- Nie zapłaciłaś cipo, teraz masz za swoje.- powiedział jakiś mężczyzna.Chciałam biec, coś zrobić, ale nogi odmawiały posłuszeństwa.Słyszałam jakieś dziwne odgłosy.Drzwi otworzyły się i zamkneły z hukiem.BMW nawróciło i pojechało na dół.Biegłam tak szybko jak mogłam do Agnieszki.Leżała na trawie.Na brzuchu i na piersi miała rane.Krew wypływała z niej bardzo szybko.Uklęłam obok niej.Nie wiedziałam co robić.Wyjełam komórke i wykręciłam numer 112.- Słucham - odezwała się starsza kobieta.- Karetke do Kwaczały.Ulica Wyszyńskiego przed lasem koło zbiornika - mówiłam szybko, myśląc że tym sposobem popędze karetke.- Co się stało?- Koleżanka została pchnięta nożem w brzuch.Krwawi!- Już wysyłam.*Aga oddychała ciężko.- Aga nie martw się karetka zaraz przyjedzie.- pocieszłam ją.- Ela, ja nie chcę umierać.Powiedz że nie umrę.- Nie bądź głupia Agnieszka.- próbowałam się uśmiechnąć.Odgarniałam jej włosy z twarzy.„Pieprzona karetka” - myślałam.Aga dyszała coraz bardziej.Nagle przestała wogóle oddychać.- Aga słyszysz mnie? Powiedz coś! - wrzeszczałam przez łzy w oczach.Umarła przy mnie.Przeze mnie! Mogłam ją uratować, uratować przed nimi.Ale bałam się.Jaka byłam głupia stojąc i słuchając jak ranią moją koleżanke.Usłyszałam za plecami dźwięk karetki.________________________________*zwykle rozmowa z pogotowiem wygląda inaczej.9.Przeklęty dzień.(dwa dni później)Pogrzeb powoli dobiegał końca.Stałam z Danielem obok całej klasy.Była nawet Agata, ale stała za daleko bym mogła do niej zagadać.Ludzie zaczynali powoli się rozchodzić.Podeszłam bliżej i zapaliłam znicza.Rozglądałam się, ale nigdzie nie widziałam Beaty, a umówiliśmy się że dzisiaj do niej wpadne.„A co tam wpadne po pogrzebie” - pomyślałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates