[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skrył się w ciemnym kącie przy kominku, skąd jego zielone oczy połyskiwały gniewnie przez resztę nocy.— Ludzie na dworze mówią, że nie jesteśmy dobraną parą, mały człowieczku.Conan siedział za stołem we wschodniej wieży, przysłuchując się, jak Delvyn brzdąka na lutni.Światło poranka padało na piętrzące się przed królem zwoje i pergaminy.Za oknem rozpościerał się widok błękitnego nieba i zielonych liści poruszanych lekkim wiaterkiem.Król pracował podpisując rozkazy strusim piórem i pieczętując je czerwonym woskiem topiącym się w ogrzewanym świecą tygielku.Z cienia, w którym siedział jego towarzysz, dobiegały akordy dziwacznej melodii.— Ludzie zawsze będą strzępić języki, szczególnie zawistni — odparł karzeł.— Zresztą nic dziwnego, skoro do naszego spotkania doszło za sprawą szczęśliwego przypadku — minstrel dobył z instrumentu zew dzikiego, zachodniego wiatru.— Gdyby nie kiepski woźnica rydwanu, źle dopasowana zbroja i kaprys barbarzyńskiego króla włóczącego się samotnie po pobojowisku, nie żyłbym już albo występowałbym w Ianthe czy Belverus przed bandą ogłupiałych szlachciców i ich kapryśnych kokot.— A jednak, przyjacielu, w naszym spotkaniu dostrzegam palec przeznaczenia — spokojnie zauważył Conan.— Wiele mamy ze sobą wspólnego.Na przykład, ja też miałem kiedyś kłopot ze znalezieniem zbroi, która by na mnie pasowała.Delvyn, zamiast roześmiać się, uderzył źle nastrojoną strunę.— Możesz przypisać hojności Melvina jako gospodarza i prostackiej niedbałości Balta to, że nie zostałem odpowiednio wyposażony — powiedział wracając do poprzedniej melodii.— Cóż to za niedbały władca, który w przeddzień bitwy pozostawia swego nąjzajadlejszego wojownika bez broni i wierzchowca, pytam waszą wysokość? — narzekania karła były szczere.— Walczyłbyś dzielnie dla swego króla, jestem tego pewien — zgodził się Conan.— I walczyłem! — odburknął ostro Delvyn.— Tak, oczywiście, ale teraz w twoich słowach niewiele pozostało czci dla niego i jego sojusznika — król wyjrzał zza sterty dokumentów.— Kiedy tak źle mówisz o nich pod ich nieobecność, to zastanawiam się, jak mówisz o mnie za moimi plecami?Delvyn wydobył ze swego instrumentu płaczliwy akord.— Czy dziwi cię to, o Królu Wyciskaczu Flaków? Wiesz przecież, że prosto w twarz też mówię o tobie źle?Blisko osadzone oczy spojrzały z mroku na Conana.Król parsknął śmiechem.Kiedy się uspokoił, pociągnął łyk piwa z kufla i powiedział:— Dobrze mówisz, dzielny Delvynie! Król uczy się cenić szczerość ponad wszystko, szczególnie u błaznów, których tylu go otacza.Nie przeszkadza mi twój ostry język, dopóki zaręczysz mi, że nie muszę obawiać się z twej strony szpiegowania ani zdrady — po tych słowach król rzucił poważne spojrzenie na karła siedzącego na okutej mosiądzem skrzyni.— Żadnego szpiegowania, królu, ani zdrady jawnej czy skrytej.— Delvyn zmienił nieco tony pobrzękiwania, ale nie spuścił wzroku.— Niepotrzebne mi takie kręte wybiegi, zapewniam cię.Nie czuję więzów ani wierności wobec króla Balta ani tego szakala Malvina — mały człowieczek podciągnął krótkie nóżki na siedzenie, nie przerywając smutnego finału granej melodii.— Będę z tobą szczery, panie.Dosyć napatrzyłem się ich nieudolnym i podłym rządom.Mam przyjaciół w Ianthe i Belverus, którzy myślą tak samo.— Zaiste, mały człowieczku.Dużo wiesz o zwyczajach królów — król Conan w zamyśleniu popatrzył na karła, po czym znowu skierował wzrok na dokumenty.— Mając takie doświadczenie, co sądzisz o moim królestwie?— Aquilonia? Znośny kraj, Conanie Łamaczu Karków.— Delvyn niemelodyjnie pobrzękiwał na lutni, jakby błądząc w gąszczu nut zbędnych czy zapomnianych.— Z pewnością jest to bogaty kraj.A jednak łatwo dał się ujarzmić i obłaskawić czkającemu i skłonnemu do bójek dzikusowi z nędznych północnych rubieży.Dziwne połączenie: naród, który tworzy najwspanialsze dzieła hyboryjskiej kultury i sztuki, drży przed zaciśniętą pięścią nieokrzesanego cudzoziemca! Typowy przypadek dominacji brutalnej, barbarzyńskiej siły nad kaprysami rozwiązłej cywilizacji.— Szanuję sztuki, mały człowieczku, nie wyłączając twoich brzdąknięć i brzdęknięć — przerwał Conan.— Wiesz, że odkąd zostałem królem, nauczyłem się pisać i nawet wziąłem się za układanie sag niczym bard.— Niewątpliwie to twoje wielkie osiągnięcie.Wielu monarchów i wodzów bierze się za takie rozrywki, kiedy osiągają kres sił i ambicji — głosowi karła towarzyszyło leniwe brzdąkanie.— Kiedy człowiek porzuca zajęcie, dla jakiego został stworzony, może uznać za równie podniecające działanie z mniejszym skutkiem na innym polu.Takie zajęcia potrafią zmniejszyć brzemię próżniactwa i przesytu.— Ty kanalio, nazwałeś mnie próżniakiem? — Conan spojrzał znad stołu.— Dlaczego, przecież haruję tak ciężko, jak tylko potrafię, a ledwie daję sobie radę z czarami i buntami w kraju i zachłannymi królami na granicach! — Wstrząsnął swą czarną czupryną.— Dawno temu nauczyłem się, że tron jest jak drzemiący tygrys, łatwiej go dosiąść niż jechać na nim! — Znów gniewnie potrząsał głową, a jego ciemne włosy otoczyły zachmurzone oblicze.— A przesyt, cóż, nic dziwnego, że jestem syty, całe życie włóczyłem się w poszukiwaniu skarbów i dostatku.Teraz, dzięki czynom mego życia, posiadam władzę i majątek, jakie zadowoliłyby każdego!— Tak, Królu Grabicielu Sakiewek, każdemu, co mu się należy.— Delvyn pociągnął nosem.— A jednak, na tle świata, twoje królestwo nie jest niczym wyjątkowym.Na przykład, nie jest bogatsze niż Turan i nie większe niż daleki Khitai.Zastanawiam się o ileż większe musiały być potrzeby i pragnienia władców tych krain, skoro osiągnęli więcej niż ty przy całej twej barbarzyńskiej zachłanności? — Ponownie szarpnął źle nastrojoną strunę lutni.— Powiedz mi, królu, czy władza i skarby, jakie posiadasz, naprawdę ci wystarczają?Conan włożył pióro do kałamarza, z trudem hamując rozdrażnienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates