[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Idę o zakład, że zmrozi cię z miejsca.Nie jesteś z tych, których krewniacy chcieliby widzieć w roli jej męża, a ona chyba też nie.Musimy pomyśleć o kimś innym.Dlaczego ty się uparłeś, żeby.Kit przestał wreszcie wpatrywać się w kominek i zwrócił ku nim rozradowaną twarz.- A może chcecie się założyć? - spytał, przerywając kompanom w pół zdania.- Bo jeśli tak, to nie uda wam się mnie zniechęcić.Mówicie, że będą mnie trzymali na dystans, bo jestem hultajem, przed którym trzeba za wszelką cenę chronić niewinny, nieco przywiędły kwiatuszek? Że panna zmrozi mnie samym spojrzeniem, bo jest dziewicą, a ja - wcieleniem zepsucia? Tam do licha, zdobędę ją! - Kit uderzył w poręcz fotela otwartą dłonią.Farrington wybuchnął szczerym śmiechem.- Czuję, że zakład wisi w powietrzu.Stawiam sto gwinei, że ci się nie uda.- I ja - dodał Arthur.- To istna góra lodowa, Ravensberg.Zeszłego tygodnia ktoś, choć za Boga nie pamiętam kto, porównał ją do marmurowego posągu, tylko że ona jest jeszcze zimniejsza.- Ja też zaryzykuję setkę - odezwał się Rush.- Choć pewnie zrobiłbym lepiej, nie zakładając się, gdy w grę wchodzi Ravensberg.Wywąchał ją już Brinkley, który wciąż szuka nowej matki dla swej osieroconej dzieciarni.Od niego usłyszałem, że Edgeworth jest w Londynie.Teraz to sobie przypomniałem.Powiedziała mu prosto w oczy pewnego ranka, gdy tylko poruszył temat mariażu - wyobraźcie sobie, spotkał ją na spacerze koło Rotten Row - że wcale nie ma zamiaru wychodzić za mąż.No i biedak uwierzył.Najwyraźniej nie okazała się typem damy, w której słowa można wątpić.Właśnie wtedy przyszedł mu do głowy ten koncept marmurowej statui.A zważ, Ravensberg, że Brinkley to ktoś o doskonałej opinii.- A ja nie - mruknął Kit.- Zgoda, wygram trzysta gwinei i dam po nosie ojczulkowi! Umowa stoi.Czy możemy ustalić termin na.powiedzmy.koniec czerwca, kiedy będę musiał wyjechać do Alvesley? Ślub nastąpi trochę wcześniej.Rzecz jasna, ślub panny Edgeworth i waszego uniżonego sługi.- Krócej niż w sześć tygodni? Zrobione! - Farrington poderwał się z fotela.- No, a teraz idę do łóżka, jeżeli zdołam tam trafić bez niczyjej pomocy.Chodź, Rush, chętnie zaprowadzę i ciebie.Na twoim miejscu, Ravensberg, zacząłbym grę najwcześniej za tydzień.Każda starannie wychowana niewiasta zemdleje na widok tego oka.Daje ci to razem jakieś pięć tygodni.- Własny żart rozbawił go niezmiernie.- A zatem żenisz się z panną Edgeworth w końcu lipca - podsumował Arthur i dołączył do towarzyszy.- Nie uda ci się, Ravensberg.Nawet tobie.Zwłaszcza tobie.To będzie najłatwiej zyskane sto gwinei w tym roku.Tylko że, oczywiście, musisz podjąć jakieś działania!- Bez wątpienia.- Kit pokazał w szerokim uśmiechu wszystkie zęby.- I powiedzie mi się.Od czego zacząć kampanię? Jakie fety mają się odbyć w najbliższym tygodniu?- Bal u lady Mannering - odparł Farrington po chwili namysłu.- To zawsze jedna z największych atrakcji sezonu.Wszyscy się tam zjawią, ale akurat miss Edgeworth może nie przyjść.Nie widziałem jej na żadnym innym balu czy zabawie.Co prawda mogłem nie wiedzieć, że to ona, lecz ktoś i tak by mi ją wskazał, bo wciąż jest jeszcze nowa w towarzystwie.- A więc do zobaczenia na balu lady Mannering.- Kit podniósł się z fotela, chcąc pożegnać przyjaciół.- Ale jak się dowiem, która to? Czy to piękność, czy może brzydactwo?- Sam się musisz przekonać, Ravensberg - orzekł stanowczo Farrington.- Mogłaby nawet wyglądać jak maszkara.Zasłużyłeś sobie!2Lauren poszła na bal do lady Mannering z księciem i księżną Anburey oraz margrabią Attingsborough.Z początku bardzo się opierała, lecz w końcu uległa, choć zdawała sobie dobrze sprawę, że będzie tam prawie cały beau monde.Postanowiła pójść tylko ze względu na własną dumę.Przyjechała przecież do Londynu na sezon i należy do dobrego towarzystwa.Gdyby nadal upierała się przy życiu w odosobnieniu i dotrzymywaniu towarzystwa Elizabeth, mogłoby to nasunąć ludziom podejrzenie, że boi się pokazać publicznie, że się lęka wyszydzenia czy wyśmiania.I rzeczywiście bała się tego śmiertelnie, lecz przeważyła świadomość, iż jest damą.A damy nie unikają towarzystwa tylko dlatego, że czują się nieatrakcyjne i niechciane.Damy nie użalają się nad sobą.Zdobyła się więc na odwagę, żeby pojawić się w jednym z bardziej ulubionych miejsc zabaw dobrego towarzystwa - londyńskiej sali balowej.Chciała tam pójść z wysoko podniesioną głową i stawić czoło złym mocom, które uwzięły się na nią od czasu strasznego poranka w kościele Newbury.Chciała pozostać w Londynie aż do porodu Elizabeth - książę zabrał bowiem żonę do stolicy, żeby miała na podorędziu najlepszych lekarzy - potem zaś zrobić to, czego, jak uważała, naprawdę pragnie, a mianowicie zebrać swoją skromną fortunkę i osiąść gdzieś na stałe, może w Bath, pędząc tam spokojne życie w niewielkim gronie przyjaciół.Przecierpi jakoś ten bal, żeby nikt nie mógł zarzucić jej tchórzostwa.Karoca ozdobiona herbem księcia Anbury stanęła w rzędzie innych powozów przed pałacem Manneringów na Cavendish Sąuare.Wszystkie okna były rzęsiście oświetlone.Światło biło też z dwuskrzydłowych drzwi, szeroko teraz otwartych, i rzucało blask na czerwony chodnik, pokrywający schody aż po sam bruk.Nawet mimo parskania koni, tętentu kopyt i łoskotu kół Lauren mogła dosłyszeć radosny gwar powitań i śmiechów.W tej chwili dotkliwej udręki uświadomiła sobie, jak bardzo się zmieniła podczas tych czternastu miesięcy, które upłynęły od balu przed jej ślubem.Wtedy czuła się swobodnie, była pewna własnej wartości i swego miejsca w beau monde.Nadszedł już czas, by zajęła je ponownie, co prawda nie jako żona Neville’a i hrabina, lecz jako panna Lauren Edgeworth.Uniosła podbródek, a ten nieświadomie arogancki gest skrywał szczerą chęć, żeby wyskoczyć z powozu, a potem biec, biec, póki Cavendish Square, Mayfair, Londyn i jej skołatana dusza nie zostaną daleko z tyłu.Nadeszła ich kolej.Lokaj otworzył drzwiczki karety i opuścił schodki.Mężczyźni wysiedli pierwsi.Wuj Webster, pomagając ciotce Sadie, podał jej rękę, a z kolei Joseph ofiarował swoją Lauren.Przyjęła ją i wkroczyła na czerwony chodnik, pamiętając o właściwej postawie i wyrazie twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates