[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jutro będziemy kontynuować rozmowę.Hans du Pleiss rozlał resztkę wina do trzech kieliszków i wstał.- Wypijmy za sierżanta Strattona.Okażmy niezłomność Burów, wznosząc toast na cześć martwego Anglika.Henning Klopper i Werner van der Merwe wstali z kieliszkami w dłoniach.W mroku przy kuchennych drzwiach stary Afrykanin obserwował trzech młodych mężczyzn.Miał poczucie krzywdy.Wiedział, że przeminie ono lub utonie w niepamięci, która uśmierza ból.Następnego dnia znowu poda im kawę.5 czerwca 1918 roku Henning Klopper założył z Hansem du Pleissem, Wernerem van der Merwe i kilkoma innymi przyjaciółmi związek Młoda Afryka Południowa.Parę lat później, kiedy liczba członków znacznie wzrosła, Henning Klopper zaproponował zmianę nazwy na Broederbond, czyli Bractwo*[* Afrykanerski Związek Braci (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).].Teraz mogli do niego należeć nie tylko mężczyźni poniżej dwudziestego piątego roku życia.Natomiast kobietom nigdy nie zezwolono na członkostwo.Najważniejsza zmiana dokonała się w sali konferencyjnej hotelu Carlton w Johannesburgu późnym wieczorem 26 sierpnia 1921 roku.Zdecydowano przekształcić Bractwo w związek tajny, wprowadzić ceremonię inicjacyjną i wymagać od członków bezwzględnej lojalności wobec jego najważniejszego celu: obrony Burów, praw narodu wybranego w Afryce Południowej, ich ojczyźnie, w której pewnego dnia będą niepodzielnie panować.Bractwo miało działać w ukryciu.Trzydzieści lat później wpływy Bractwa objęły niemal całkowicie najważniejsze sfery życia południowoafrykańskiego społeczeństwa.Nikt nie mógł zostać prezydentem, nie będąc jego członkiem lub nie otrzymując jego błogosławieństwa.Bractwo stało za każdą nominacją lub awansem na najwyższe stanowiska w państwie.Księża, sędziowie, profesorzy, właściciele czasopism, biznesmeni - wszyscy mający wpływy i władzę - byli członkami Bractwa, wszyscy ślubowali mu wierność i składali przysięgę milczenia, zobowiązując się do obrony narodu wybranego.Bez tego związku nigdy nie weszłaby w życie doktryna apartheidu, ogłoszona w roku 1948.Premier Jan Smuts i jego United Party*[* Przypuszczalnie chodzi o Zjednoczoną Południowoafrykańską Partię Narodową.] nie mieli zahamowań.Dzięki wsparciu Bractwa ujęli różnice między tak zwanymi rasami niższymi i białym narodem panów w represyjny system regulacji prawnych i rozporządzeń, które oddawały los Afryki Południowej w ręce Burów.Mógł istnieć tylko jeden naród wybrany.To przesądzało o wszystkim innym.W 1968 roku Bractwo obchodziło w największej tajemnicy jubileusz pięćdziesięciolecia działalności.Henning Klopper, jedyny żyjący współzałożyciel związku, wygłosił przemówienie, które zakończył słowami: „Czy naprawdę rozumiemy, czy w pełni sobie uświadamiamy ogrom sił zgromadzonych dzisiejszego wieczora w tych czterech ścianach? Pokażcie mi bardziej wpływową organizację od naszej?!”Pod koniec lat siedemdziesiątych wpływy Bractwa na politykę południowoafrykańską drastycznie się skurczyły.Apartheid, oparty na systematycznym ucisku czarnych i kolorowych, zaczął się kruszyć wskutek własnych niedorzecznych założeń.Biali liberałowie nie chcieli albo nie mogli się już dłużej biernie przyglądać nadciągającej katastrofie.Ale przede wszystkim mieli tego dosyć czarni i kolorowa większość.Miarka się przebrała.Opór narastał, konfrontacja wydawała się nieunikniona.W tym czasie inne ugrupowania Burów zaczęły myśleć o przyszłości.Naród wybrany nigdy się nie podda.Prędzej umrą, niż usiądą przy jednym stole z Afrykaninem albo kolorowym.Taki był ich punkt wyjścia.Mimo malejącego znaczenia Bractwa to fanatyczne przesłanie nigdy nie odeszło w niebyt.W 1990 roku Nelson Mandela opuścił Robben Island, gdzie przesiedział blisko trzydzieści lat jako więzień polityczny.Kiedy świat wiwatował, wielu Burów uznało jego uwolnienie za wypowiedzenie wojny.Prezydent de Klerk stał się znienawidzonym zdrajcą.W najgłębszej tajemnicy zebrała się wówczas grupa mężczyzn, gotowych wziąć na siebie odpowiedzialność za przyszłość Burów.Byli bezwzględni.I przeświadczeni, że to Bóg powierzył im to zadanie.Nigdy się nie poddadzą.Ani nie pójdą w ślady sierżanta George’a Strattona.Zamierzali bronić swoich świętych praw na wszelkie możliwe sposoby.Na tajnym spotkaniu podjęli decyzję.Wywołają wojnę domową, która skończy się rzezią.W tym samym roku, w wieku dziewięćdziesięciu czterech lat, zmarł Henning Klopper.Na kilka lat przed śmiercią często mu się śniło, że jest sierżantem George’em Strattonem.I za każdym razem, kiedy przykładał lufę pistoletu do skroni, budził się zlany potem.Choć był stary i nie bardzo się przejmował tym, co się dookoła dzieje, zdawał sobie sprawę, że w Afryce Południowej nastały nowe czasy.Zupełnie mu obce.Leżąc w ciemnościach, próbował sobie wyobrazić przyszłość.Ale ciemności były nieprzeniknione.Niekiedy przejmował go niepokój.Jak przez mgłę widział siebie, Hansa du Pleissa i Wernera van der Merwe w małej kawiarni na Kensingtonie i słyszał własne słowa o odpowiedzialności za przyszłość Burów.Dzisiaj, myślał, też siedzą gdzieś przy stoliku młodzi mężczyźni, młodzi Burowie, i rozmawiają o tym, jak wywalczyć przyszłość dla siebie i jak jej bronić.Naród wybrany nigdy się nie podporządkuje, nigdy się nie podda.Mimo niepokoju, który go czasami opadał nocami w mrocznej sypialni, Henning Klopper zmarł przekonany, że następne pokolenia nie zachowają się tak jak sierżant George Stratton nad Gongqo w kwietniu 1878 roku.Kobieta z Ystadu1Pośredniczka w handlu nieruchomościami Louise Akerblom wyszła ze Sparbanken*[* Bank Oszczędnościowy.] w Skurupie tuż po trzeciej po południu w piątek 24 kwietnia.Na moment przystanęła na chodniku i głęboko wciągając w płuca świeże powietrze, zastanawiała się, co powinna zrobić.Najchętniej już teraz skończyłaby pracę i wróciła do Ystadu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates