[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiaj w Łapach nikt nie zliczy, ile dziecięcych mogił kryje w sobie nasyp kolejowy.Kiedyś było zliczyć łatwiej, bo trawa ro­s­ła na nich bujniej, zieleń była bardziej zielona.Relację mieszkańców Łap, świadków, którzy w większości już nie żyją, oglądam w krótkim filmie dokumentalnym Wyrzutki nakręconym przez Tomasza Wiśniewskiego, mieszkańca Białegostoku, regionalistę, historyka amatora, który z zapałem zbiera okruchy żydowskiej pamięci.Na końcu filmu umieścił planszę:„Świadkowie owych wydarzeń wspominają o jednej zaledwie ocalałej dziewczynce, uratowanej i wychowanej przez polską rodzinę.Mieszka ona do dziś w Łapach i nadal nie decyduje się na ujawnienie swojej tożsamości”.– Poznałeś ją? – pytam Wiśniewskiego.– Próbowałem się skontaktować, ale nie zgodziła się na rozmowę.Odniosłem wrażenie, że mieszkańcy nie chcieli mnie do niej dopuścić.– Dlaczego?– Wydawało mi się, jakby ją, a może mnie, przed czymś ­chronili.– A jeśli ona nie istnieje?– Dla wielu z pewnością.Ale ona istnieje.„Dzieciom Polskim”Chodzę po Łapach, zaopatrzony w nazwiska świadków, które dał mi Wiśniewski, szukam śladów ocalonej.Kto jej pomógł? Jaki ciężar niósł? Poznała swoje korzenie? Miasto wydaje się tak małe, że nie sposób nie znaleźć tu żydowskiej kobiety, która powinna mieć około siedemdziesięciu pięciu lat.Brakuje jednak śladów po ponad sześciuset Żydach, którzy mieszkali tu przed wojną.Jeden z ocalonych, jak czytam w regionalnej prasie, chciał postawić w Łapach pomnik ku pamięci swoich pomordowanych krewnych, Łosiców.Radni prawicy się nie zgodzili, uznali, że pomnik dla jednej żydowskiej rodziny to za dużo, i przypomnieli, że pomnik już jest, poświęcony tragicznie zmarłym dzieciom.Przedwojenny, kilkurodzinny dom, wejście od podwórza.Na pierwszym piętrze drzwi otwiera Danuta Skibko, osiemdziesięciolatka, działaczka Łapskiego Towarzystwa Regionalnego.Wchodzę do pokoju pełnego obrazków świętych, z Radia Maryja płyną monotonne modły.Skibko wnosi herbatę – wolno, ostrożnie, by nie zabrudzić spodka.Ma żywe, pogodne oczy, hart w głosie, rzuca żartami.Nie jest pewna, mówi, czy ci z wagonów od razu wiedzieli, że jadą na stracenie.W Łapach było wtedy wielu Żydów, wśród nich niejaka Nietupska.Gdy ją Niemcy prowadzili do pociągu środkiem ulicy, by zawieźć do getta, szła dziarsko z dziećmi, siostrą, z żółtymi łatami żydowskiego piętna.Kilka dni wcześniej ludzie do niej zachodzili, obiecywali, że ukryją, z wdzięczności, bo mąż Nietupskiej poszedł w 1939 roku na ochotnika do Wojska Polskiego.Nie chciała, nie wierzyła, że Niemcy tacy źli.Ojciec Skibko był maszynistą, widział te pociągi do Treblinki, za nimi breki, dobudówki na końcu składu, z których Niemcy strzelali, gdy tylko wypadło dziecko.O Jezu, Panie! Skibko wzdycha, bo jeszcze boli.Gdy pociąg zwalniał, ojciec mówił Żydom: „uciekajcie, bo to bandyci, zabiją”.Pokazywał drugi pociąg, stojący obok, towarowy, którym mogliby uciec, ale nie wierzyli, że jadą na śmierć.Dziwił się ojciec, że taki cywilizowany naród, a nie może pojąć, że jedzie na stracenie.Sama Skibko widziała Niemców strzelających do Żydów jak do psów.Sądzi, że dopiero jak się rozniosło o Treblince, to zaczęli skakać i dzieci wyrzucać.Za nic, Jezu, nie chce więcej takich czasów doczekać.Dobrze żyli Żydzi z Polakami w Łapach, mówi.Zgrzyt nastał, gdy na chwilę weszli Rosjanie, zaraz po wybuchu wojny, i Żydzi wskazywali Polaków do wywózki na Sybir.No po jaką cholerę było im się w to mieszać, tego Skibko nie wie.Ale że się mieszali, jest pewna, bo nawet jej koleżanka z Łap pamiętała, że jak jej rodzinę wywozili, to przyszło NKWD i z nimi Żyd.Koleżanka płakała, błagała, a jej sąsiadka nawet zapewniała, że najmłodsze dziecko to jej, by nie brali, ale Żyd protestował, że nieprawda, wszystkie brać, no i zabrali.Jeszcze burmistrza Łap pomogli wyłapać, ruskie go zabili, więc ludzie mieli żal do Żydów.Byli też szlachetni Żydzi.Doktor Julian Charin leczył AK-owców, mieszkańcy ukrywali go przed Niemcami, ale został złapany, zdążył tylko wyprosić, by nie mordowali wsi, gdzie znalazł schronienie.Ludzie nocą go wykopali, włożyli w trumnę, pogrzebali na cmentarzu.Cichutko sączy się modlitwa Radia Maryja, gdy Skibko podaje mi cukier, kręci swoją łyżką pod obrazkami świętych.W to Jedwabne to nie wierzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates