[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nowa broń, nowe technologie, nowe wojny.Tak, tak było na pewno!Silnik skokowy? No proszę was! Przecież ta technologia powstała w pięć lat.Pięć lat po tym, jak przesłano z Marsa konkretne odczynniki tam powstałe – dziwnym trafem akurat te, które są niezbędne do zainicjowania reakcji fizycznej skoku i dostarczenia paliwa do silników skokowych.Naprawdę nie widzicie tego? Przecież silnik jonowy był opracowywany przez dwadzieścia lat! Dwadzieścia! A odszedł do lamusa w kilka miesięcy po pierwszych udanych skokach w nowej technologii.A te leki? Te epidemie rzekomo wyleczone? To też od nich! To tak, jakby mieli już gotowy plan konstrukcji, a z Marsa przyleciały im tylko części.Widzicie!? Widzicie, co oni nam zrobili? Oni nami rządzą!(ciszej)Ale powiem wam jeszcze coś.Ilu jest najemników, ile broni na Marsie? No? O tym się nie mówi.Dlaczego o tym się nie mówi? Że są koloniści, osiedlają się tam – tak.Że żyją – owszem.Ale są tam też żołnierze, najemnicy, broń, mnóstwo broni! Nie rozumiecie? Nie rozumiecie? Naprawdę nie widzicie, co tam oni chcą zrobić?Dlaczego na orbicie Marsa są krążowniki z bateriami dział? Do czego to służy? Mówi się, że do obrony kolonistów, no ale przed czym? Kosmosem? Śmieciem kosmicznym? Przed czym?Zobaczycie sami.Nie wierzycie mi, ale zobaczycie sami.Jak to wszystko się skończy.I zobaczycie, jak to wszystko się skończy.Jak to wszystko źle się skończy.Mars skrywa wiele tajemnic”.Rupert Browns,były główny księgowy korporacji Van Graff,obecnie odsiaduje wyrok dziesięciu lat pozbawienia wolności za zniesławienie i działalność na szkodę spółki„Wiking”Wyraźnie czuła wszystkie przeciążenia.Transportowiec odbił od atmosfery, leciał pionowo w górę, dalej – odłączając się od Ziemi.Glob w tym miejscu i o tej porze świecił akurat oślepiającym, białym blaskiem, gdy Słońce wychodziło zza mocno wygiętego na tej wysokości horyzontu.Wyglądało to przepięknie – jakby starożytni bogowie napinali na krawędzi Ziemi kolosalny łuk światłości.Kera nie mogła tego teraz zobaczyć – pelikan nie był transportowcem pasażerskim, takim z oknami albo holograficznymi wizualizacjami przestrzeni, umilającymi podróż pasażerom.Widok bezpośredni mieli jedynie piloci w kokpicie, ale i oni teraz korzystali tylko z nawigacji na holograficznym, trójwymiarowym wyświetlaczu.Światło Słońca o tej porze wypalało gałki oczne, toteż kokpit zasłonięty został pancerną pokrywą, tak jakby pelikan miał zaraz robić zrzut na obszarze objętym ciężkimi walkami.Siedziała w ładowni, przypięta uprzężą do bocznej ściany.Miała nadzieję się zdrzemnąć, nawet zamknęła oczy, jednak cały jej organizm reagował na zmiany ciśnienia i przeciążenia, redukcje i wzrosty ciągu, gdy maszyna zmieniała kierunek.Czuła, że teraz zaczynają lecieć po łuku – pelikan równał lot, mknęli więc równolegle do atmosfery.Zwolnił trochę.Wyrwanie się z pola grawitacyjnego globu w przypadku takich jednostek zawsze wymagało ogromnego zużycia paliwa, toteż dalszą, zasadniczą część podróży mieli odbywać na minimalnej pracy silników – transportowiec gnał naprzód samą siłą pierwszego uderzenia turbin.Hałas w ładowni był straszny, jak to w bojowym transportowcu.Nikt nie przejmował się redukcją dźwięku z pracy turbin, podzespołów i silników.Zresztą chyba każdy okręt bojowy, od myśliwca aerobitalnego aż po potężne krążowniki, miał tak zwany dźwięk tła – głośniejszy lub cichszy, ale jednak idący po kadłubie dźwięk pracy maszyn.Piloci już go nie zauważali, ale dla żołnierza wojsk lądowych nawet najdrobniejszy szmer był słyszalny.„Statki więzienne” – pomyślała.„Tylko statki więzienne mknęły jakoś tak cicho, w milczeniu”.To dziwne.Szarpnęło, zatrzęsło.„Nie pośpię, szlag by to.”Piętnaście minut do doku.Czyli się zbliżali.Pelikan zmniejszył ciąg.Wyczuła to momentalnie, jakby wyrzuciła ciężką grudę z płuc.Oddychała teraz swobodniej – zbliżali się do celu.Potężne cielsko krążownika wyróżniało się na tle gwiazd.„Wiking” – gigantyczny okręt wojenny.Starej klasy.Pelikan przeleciał nad wielkim dziobem, wyglądającym jak łeb rekina młota.Transportowiec był maleńką jednostką na tle masy krążownika, jego ruch śledziły baterie działek – niewielkie, dwulufowe automaty.Oprogramowanie swój – obcy błyskawicznie rozpoznawało pochodzenie okrętu i działka otwierały ogień w wypadku zbyt bliskiego podejścia podejrzanej lub jawnie nieprzyjacielskiej jednostki.Pociski dwadzieścia milimetrów, wystrzeliwane z baterii, pomimo że technologia nie należała do najnowszych, były w stanie rozerwać i dziurawić kokpity nawet dużych jednostek.Burty pelikana tym bardziej nie stanowiłyby dla nich przeszkody.Doki znajdowały się dalej, na „płetwach” krążownika – wysuniętych na boki skrzydłach jednostki, połączonych z dziobem grubą częścią głównego pokładu.To tam umiejscowione zostały koszary dla żołnierzy i pokłady mieszkalne dla oficerów oraz obsługi statku.Transportowiec Kery mijał w tej chwili właśnie tę część jednostki – technologia ulegała ciągłym modyfikacjom, ale zasadnicze założenia konstrukcji pozostawały niezmienne, tak samo jak dawniej w przypadku jednostek morskich – żagiel i opływowa konstrukcja dziób – pokład – rufa stanowiły standard przez setki i tysiące lat.Podobnie było z krążownikami.Jak na razie – największymi jednostkami, jakie był w stanie zbudować człowiek.„Wiking” był pierwotnie budowany dla Amerykanów, jednak jankesów z czasem, mniej więcej w połowie prac nad konstrukcją, przestało być stać na odbiór potężnej jednostki.Tak więc odkupiła ją od nich korporacja Van Graff.„Wiking” służył dla niej od dwudziestu lat i mimo iż miał niedługo odejść ze służby, wciąż pozostawał jednym z najlepszych okrętów swojej klasy.Transportowiec podchodził coraz bliżej doków, zwolnił, leciał teraz w żółwim wręcz tempie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates