[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjrzałem się przyciskom na ścianie, szukając nazwisk sławnych aktorów.Stwierdziłem, że w budynku nie mieszka Helen Hayes ani państwo Lunt, ale odnalazłem plakietkę z napisem R.Hart i informację, że aktor zajmuje mieszkanie 5-R.W domu było pięć pięter i na każdym dwa mieszkania.Oznaczało to, że mój znajomy wynajmował apartament na samej górze w tylnej części kamienicy.Idealna kryjówka.Ponieważ trudno zrezygnować ze starych nawyków, przycisnąłem dzwonek domofonu i trzymałem na nim palec dłuższą chwilę, czekając na reakcję domownika.Na szczęście nikt nie otworzył drzwi.Potem przyszło mi do głowy, żeby nacisnąć inne dzwonki.Tak zwykle robię podczas pracy.Ludzie zwykle otwierają od razu, a jeśli nawet wyjrzą potem na korytarz, żeby sprawdzić, kto wszedł, wystarczy uśmiechnąć się przepraszająco i powiedzieć: „Zapomniałem klucza”.To niezawodny sposób.Niestety, Rod mieszkał na samej górze.Oznaczało to, że będę musiał przejść przez wszystkie piętra i każdy, kto mnie zobaczy, rozpozna z pewnością moją twarz ze zdjęć w gazetach.Byłbym wówczas uwięziony na górze, może nawet na zawsze.Stwierdziłem, że nie warto ryzykować, nawet jeśli niebezpieczeństwo było małe.Zwłaszcza że otworzenie drzwi prowadzących na klatkę schodową zajęło mi dokładnie piętnaście sekund.Wystarczył silniejszy podmuch wiatru, a drzwi same się otwierały.Wbiegłem pędem po schodach na czwarte piętro, wziąłem głęboki oddech i zaczekałem, aż moje serce się uspokoi.Na drzwiach Roda widniał napis 5-R.Stanąłem i zacząłem nasłuchiwać.W głębi korytarza widniały drzwi mieszkania 5-F.Wewnątrz panowała ciemność.Zapukałem do mieszkania Roda, odczekałem chwilę i ponownie zastukałem.Potem wyjąłem narzędzia.Rod miał trzy zamki w drzwiach.Wyglądało na to, że jakiś amator mocował się kiedyś z jednym z nich, próbując podważyć go dłutem czy śrubokrętem.Ale nic z tego nie wyszło.W drzwiach zamontowano zamek cylindryczny typu Medeco, zamek policyjny ze stalową zasuwą, który blokuje drzwi od wewnątrz, i tanią zasuwkę, którą założono na pokaz.Zająłem się najpierw zasuwką, a potem zamkiem Segala.To dobre zabezpieczenie przed ćpunami, którzy kopią w drzwi.Niełatwo otworzyć taki zamek, ale poradziłem sobie, dzięki narzędziom i swojej intuicji.Mechanizm drgnął, stalowa zasuwa odblokowała drzwi, a ja mogłem spokojnie popracować nad zamkiem Medeco.Powszechnie uważa się, że tego typu zabezpieczenie jest w stu procentach bezpieczne.To kłamstwo, w rzeczywistości nie ma nic takiego jak idealnie bezpieczny zamek.Można uznać, że takie stwierdzenie jest wyolbrzymioną prawdą.Trudność polega na tym, że trzeba wykonać dwie czynności naraz.Przypomina to pracę specjalisty, który odcyfrowuje depesze.Przypuśćmy, że dostaje on depeszę w języku serbsko-chorwackim.Choć nie zna tego języka, musi rozszyfrować kod i jednocześnie zrozumieć treść depeszy.Otworzenie zaniku Medeco to niezupełnie to samo, ale można przeprowadzić taką analogię.Musiałem się trochę namęczyć i popełniłem kilka błędów.W pewnym momencie usłyszałem, jak otwierają się drzwi, i o mało nie dostałem zawału.Na szczęście hałas rozległ się piętro niżej.Mogłem się znowu rozluźnić - do pewnego stopnia.Spróbowałem jeszcze raz przekręcić śrubokręt i w końcu się udało.Sezam stanął przede mną otworem.Wszedłem do środka i zaryglowałem drzwi na wszystkie trzy zamki, jak stara służąca z powieści.Postanowiłem, że najpierw rozejrzę się po mieszkaniu.Chciałem się upewnić, że nie ma w nim innych ciał - poza moim.Nie wymagało to wiele wysiłku.Mieszkanie składało się z wielkiego pokoju przedzielonego regałem na książki.Po jednej stronie regału znajdowała się sypialnia.Kuchnia była mała i ponura, a niewielka łazienka sprawiała wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie.Kiedy zapaliłem światło, zaroiło się od uciekających karaluchów, więc zgasiłem je i wróciłem do dużego pokoju.„Przyjemne mieszkanko”, pomyślałem.Stały tu zniszczone meble, kupione najprawdopodobniej w sklepie z używanymi rzeczami.Pokój wydał mi się całkiem przytulny.Wolną przestrzeń wypełniały rośliny doniczkowe: palmy, filodendron i inne kwiatki, których nazw nie znałem.Na ścianach wisiały plakaty z muzeów, natomiast nie było tu plakatów w stylu pop-art z Bogartem i Cher.Rozpoznałem jedynie Miro i Chagalla, innych artystów nie potrafiłem zidentyfikować.Pomyślałem, że Rod ma całkiem niezły gust jak na aktora.Na podłodze leżał brązowy dywan, a raczej jego resztki, które mogły mieć jakieś dwanaście stóp kwadratowych.Brzeg dywanu był z jednej strony postrzępiony, z drugiej naderwany, całość pełna dziur i łat przedstawiała raczej żałosny widok.Zdecydowałem, że następnym razem przyniosę tu cholerną bucharę.W tym momencie poczułem lodowate dreszcze na całym ciele.Buchara sama w sobie nie kojarzyła mi się z niczym złym.Przypomniałem sobie, jak Loren zemdlał i padł na dywan.W sypialni Flaxforda leżał inny dywan, którego nie widziałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates