[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mąż upadł między te konie i umarł.Mąż zostawił ziemię, domy, pachołki i Margot.Państwo polskie zabrało ziemię i domy.Pachołki poszły same.Została Margot.One z Margot chciały jechać do Essen, jak był transport, ale Margot dostała ten reumatismus.Były długo w szpitalu w Szczytnie.Potem były w Domu Starców.Tam jest ciągle hałas w Domu Starców.W niedzielę też był hałas, ale potem wszystko poszło precz i było słychać te głosy.–To jest to – powiedziała Augusta.–Tak – odparła Margot – to nasza muzyka i nasza godzina.Ruszyły do Olecka.Ze stacji poszły na rynek.Te domy stały przy rynku.Wielkie kamienice.Od razu jedno im się nie zgrało: muzyka nie weszła z nimi do miasta.Ani bulgot werbli, ani basowanie armat.Olecko było ciche, zadeszczone, senne.Ludzie żyli tu tacy jak na całym świecie.Krzątali się wokół swoich małych spraw, żeby zarobić swoje małe pieniądze.Chłopi kupowali gwoździe, dzieci wracały ze szkoły; urzędnicy pili zimną i cienką herbatę.To nie brzmiało jak pieśń.To w ogóle nie była muzyka.Augusta i Margot zastukały do drzwi.Potem powiedzą, że otworzył im chłopak.On myślał, że my na żebrach, i powiedział: Nie mam drobnych.Pokazał drugie drzwi.Poszły więc od drzwi do drzwi, dwie siwe kobiety, którym potrzeba pomocy i opieki.W każdych drzwiach powtarzały swoją formułę.Teraz jest państwo niemieckie i wy się wynoście.Wy stąd idźcie precz, tu jadą moje syny.Mówiły to po niemiecku, ludzie nie rozumieli.Czasem sąsiad mrugał do sąsiada, że trącone.Tak właśnie jest często między ludźmi: nie umieją wysłuchać człowieka do końca.Łapią jego dziesięć słów, nie czekając, aż dojdzie do kropki.I zdanie przerwane w połowie wygląda wariacko.Więc mówią zaraz: trącony.Ale one nie były trącone.Długo z nimi rozmawiałem.Augusta miała rację – jej umysł jest jasny.One tylko nocami schodziły w Szczytnie do świetlicy, gdzie stoi nowe silne radio.Gałką kołowały w eterze.Magiczne oczko mrugało nerwowo.Stare łapały Adenauera.Słuchały wciśnięte w głośnik, w komórkach bulgotały werble.W Olecku były trzy dni.Nie przyszła muzyka, nie dostały tych domów ani tych włók, ani polskich pachołków.Poszły ze skargą do Rady Narodowej.Tam też uznano, że są trącone.Powiedzieli im, żeby wracały do Szczytna.Nie zgodziły się, chciały być blisko Olecka.Dali im na bilet, przyjechały do Nowej Wsi pod Ełk.Tu jest taki sam Dom Starców jak w Szczytnie.Ale o sto kilometrów bliżej od tego miejsca, gdzie Herr Bruzius, największy masarz z Taubus, robił w sto polskie pachołki.Był wieczór, deszcz i zimno dręczyły ziemię.Weszły do stołówki wlokąc strugę wody, mroku, pokory i zmęczenia.Siedzieliśmy z kierownikiem na ławce.–Herr Führer… – zaczęła Margot.–Nie rozumiem! – krzyknął kierownik.– Po polsku!Margot cofnęła się: nie chciała mówić.Do końca pobytu nie odezwała się słowem po polsku.Ale Augusta mówiła: My przyjechały do Olecka, bo my myślały, że już jest państwo niemieckie, a potem nam powiedzieli, co jest państwo polskie.Ja chciała odebrać moi domy, żeby powitać tam moi syny.–Jacy synowie? – spytałem.A, to ona miała cztery syny.Jeden syn na froncie ukraińskim.Drugi syn na froncie syryjskim.Te dwa syny zostały na tych frontach.Ale drugie syny są w Niemcach zachodnich.One tam są, te syny.One przyjdą tu robić pokój.One przyjdą z Ameryką.Tutaj, te syny.Kosmate pająki jej słów łaziły mi po mózgu.Patrzyłem na nią – miała 85 lat, ale gdyby jej przyszło zatańczyć Wienerblut, toby na oleckim rynku poszedł kurz.Margot była mniej żywotna.Zgarbiona, bez zębów, wargi wpadały jej do gardła.Miała wypukłe oczy i miała szkła, ale bez oprawek, przywiązane do włosów sznurkami.–Gdzie wasze rzeczy? – spytał kierownik.One zostawiły wszystko w Szczytnie.Nie miały czasu nic brać, bo one spieszyły się do Olecka, zanim przyjdą te dwa syny, co mają przyjść z Ameryką.One nic nie chcą.One chcą tylko jeść i nocleg, a jutro pójdą do Olecka, bo jutro może już będzie ich czas.I może będzie ich muzyka ten czas wypełniająca.Nie byliśmy sami, bo tymczasem zeszli się ludzie i zaczęli nadstawiać ucha.Byli to starzy ludzie, mieszkańcy tego domu.Mieli zwiotczałe twarze, kurczące się ciała, porażone sklerozą umysły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates