[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„I co teraz?” - zapytał sam siebie.Z wolna czuł, jak ogarnia go wściekłość.Znalazł się w potrzasku na dnie wąwozu, trzymając na rękach konającą dziewczynę, a jedyna droga powrotna wiodła prosto w górę.Czuł, że musi się spieszyć, inaczej ona umrze.„Czy wszystkie siły na niebie i ziemi sprzysięgły się przeciwko mnie?!” — zawołał w duchu z mieszaniną wściekłości i irytacji.Mógł liczyć tylko na siebie i wiedząc, że nikt nie pomoże mu wydostać się z tego przeklętego parowu, zaczął gorączkowo rozglądać się dokoła w poszukiwaniu innego wyjścia, lecz go nie znalazł.Znów podniósł w górę wzrok, próbując zważyć w rękach ciężar dziewczyny.Przez chwilę wydała mu się dziwnie lekka, mimo iż przemoknięta suknia ciążyła na niej i utrudniała mu ruchy.Wtedy podjął decyzję.- Samobójstwo - mruknął.To oczywiste.„Ale do diabła z tym!” - rzucił wyzwanie losowi.Przecież chciał ją uratować.Chciał tak bardzo, że… Wziął głęboki oddech i przerzucił przez ramię jej bezwładne ciało, a sam oburącz schwycił linę i rozpoczął żmudną wspinaczkę.Podejście było bardzo strome i niemal nadludzkim wysiłkiem udało mu się dotrzeć na samą górę.Pozostał jeszcze ostatni odcinek i choć znajdował się już tylko kilka stóp od urwiska, to pionowa ściana i bliskość krawędzi uczyniły pokonanie go prawie niemożliwym.Nagle jedyna wystająca skałka, na której znajdował oparcie, oderwała się i poszybowała w dół.Jego stopy na próżno szukały choćby najmniejszego zagłębienia w gładkiej litej skale.Sytuacja z każdą chwilą stawała się coraz bardziej dramatyczna.W przypływie desperacji ostatkiem sił spróbował podciągnąć się, ale lina tylko bezlitośnie wrzynała się w jego dłonie.Czuł, jak pot zaczyna ściekać mu z czoła.Straszliwy wysiłek i poświęcenie nie zdały się na nic, a on zamiast piąć się górę, obsuwał się coraz bardziej.„To koniec” - przeleciało mu przez myśl.Zawisł tak pomiędzy życiem a śmiercią, trzymając na swoim ramieniu jeszcze jedno życie, które za wszelką cenę pragnął ocalić.Zacisnął z bólu zęby.Przecież doskonale znał swoje możliwości, a jednak tym razem się przeliczył.W duchu wyrzucał sobie własną lekkomyślność, ale najgorsza była świadomość, że naraził nie tylko siebie, lecz również ją.Postawił wszystko na jedną kartę i teraz zapłacą za to oboje.Czuł, że zdrętwiałe palce nie utrzymają już długo takiego ciężaru.Ból w rękach stał się nie do zniesienia i zaraz runą z powrotem w przepaść.Dosłownie sekundy dzieliły ich od nieuchronnej śmierci, gdy wtem poczuł, jak jakaś silna ręka wciąga ich na górę.„Wytrzymam — postanowił w nagłym przypływie nadziei.— Muszę wytrzymać! Jeszcze tylko chwilę”.Znad krawędzi wyłoniła się chuda, sękata dłoń i z przedziwną łatwością wydobyła z przełęczy najpierw nieprzytomną dziewczynę, a potem jego.Gdy znaleźli się na górze, wędrowiec opadł na kolana, dysząc ciężko, i resztkami sił zmusił się, by podnieść wzrok.Spodziewał się wybawcy lub w najgorszym razie Serima i jego ludzi, a ujrzał… TO.„Kim jest ten stwór?!” - omal nie wykrzyknął na głos zdumiony wędrowiec, gdyż nie do końca był pewnie, czy ma przed sobą człowieka.Na pierwszy rzut oka wyglądał jak Belzebub rodem z ludowych opowiadań.Mierzył około sześciu stóp wzrostu i pomimo kościstej budowy ciała wydawał się silny.Wędrowiec obrzucił go uważnym spojrzeniem i natychmiast zauważył, że dziwnie nierówny, pokraczny chód wcale nie przeszkadza mu w szybkim i zwinnym poruszaniu się, a przygarbiona w wyniku jakiejś wrodzonej lub nabytej wady sylwetka odznacza się charakterystycznym ułożeniem szyi i głowy, które sterczą drapieżnie i niepokojąco, przywodząc na myśl padlinożernego sępa.Spod ciemnej plątaniny przyprószonych siwizną włosów niespokojnie błyskały czujne oczy, zdradzające głęboko zakorzenioną nieufność i wrogość wobec ludzi.Miejscowi wieśniacy bali się go, unikając jak ognia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates