[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spędziła tu dość wakacji, żeby dokładnie wiedzieć, dokąd zmierza, ale zatrzymała się tak nagle, że wpadłam na nią.Stęknęła i wpadłyśmy do malutkiego pokoju z ogromnym biurkiem pośrodku i książkami wzdłuż ścian.To był jedyny pokój, który nie pachniał różami.Czuć tu było atrament i brandy.- Och, Lizzie! - wykrzyknęłam, upajając się widokiem książek.- Tak, tak, książki - odparła, raczej znudzona.- Powinnaś zobaczyć bibliotekę.Ale kogo to obchodzi? Pomóż mi! - Obróciła się, wskazując dramatycznie na tył swojego gorsetu.- Czuję się jak cholerna kiełbaska śniadaniowa - narzekała.- Rozwiąż mnie, dobrze?Wiedziałam, co robić.To nie był pierwszy raz, kiedy znalazłyśmy się w tej sytuacji - właściwie to kiedy pierwszy raz Of 80 9 0CÓRKA MEDIUMpoznałam Elizabeth na podwieczorku i tańcach, osaczyła mnie pod cienistą, dekoracyjną palmą i zaczęła błagać, bym uwolniła ją od „krępujących ją łańcuchów".Cytuję jej słowa.Zabrało mi chwilę, zanim zrozumiałam, o co dokładnie mnie prosiła.- Vi, przestań bujać w obłokach! Nie mogę oddychać.Wstępuję do Stowarzyszenia Rozsądnych Sukien zaraz po powrocie do Londynu i mam zamiar zostawiać ich ulotki pod poduszką mojej matki i upchnięte w jej gorsecie.- Deklarowała dokładnie to samo w każdym ze swoich listów, mimo albo może z powodu żywiołowych protestów swojej matki.Lady Ashford była drobna, ledwo sięgała mi do ramienia i wciąż miała dziewczęcą figurę.Nie potrafiła zrozumieć, jak jej córka może być pulchna niczym cynamonowa bułeczka.- V i !- Przepraszam.- Rzuciłam się poluzowywać jej gorset, co wymagało dość nieeleganckiej pozycji: Elizabeth opierała się o krzesło, zadarłszy spódnicę na głowę, a ja przedzierałam się przez warstwy koronki i halek, szukając drogi do gorsetu.Zrzuciłabym swój własny gorset, gdybym miała na to odwagę.- Przestań się wiercić - wymamrotałam, wypluwając jedwabną wstążkę z ust.- No to się pospiesz - odparła stłumionym głosem.- Znalazłaś?- Prawie - odgarnęłam na bok więcej materiału.- Twoja halka waży chyba z tonę!- Wiem! - Znów poruszyła biodrami.- Ekhm.Zamarłyśmy, słysząc rozbawiony kaszel.- V i o l e t ? - syknęła Elizabeth z pupą wciąż wypiętą do góry jak słonecznik do słońca.- Vi, czy to ty?Przełknęłam ślinę, próbując zdusić narastający w gardle chichot.- Co wy dwie wyprawiacie? - spytał, przeciągając, Fryderyk.Elizabeth podskoczyła, jakby właśnie kopnął ją prąd.Nastąpiła szamotanina, w trakcie której moje włosy zaplątały się w jeden z pierścieni gorsetu.Nagle moja twarz została przyciśnięta do jej pośladków.Elizabeth pisnęła, pociągnęła, prawie wyrywając mi włosy z głowy.Pociągnęła mocniej.Ja zapiszczałam i obie wylądowałyśmy na podłodze w plątaninie koronek i wstążek.- Cholera! - wrzasnęła Elizabeth.- Co za wyrażenia u debiutantki - wyszeptał Fryderyk.Twarz Elizabeth była czerwona, kiedy wreszcie udało mi się wyswobodzić i podniosłyśmy się z podłogi, na której leżałyśmy rozpostarte na dywanie.- Jeszcze nie jestem debiutantką - odburknęła.- Już wiem dlaczego.Przygryzła wargę.Miała słabość do Fryderyka już od ponad dwóch lat; wyobrażała sobie, jak całuje ją w rękę i wyznaje miłość, podczas gdy w rzeczywistości on wciąż uważał ją za dziecko.Jego ojciec chodził do szkoły z lordem Jasperem; Fryderyk został posłany do tej samej szkoły, wobec czego Ot 82 I Dpatrzył na nas z wyższością.Teraz przyjechał tu na tydzień na cokwartalną przepustkę.Nie podobała mi się myśl, że przez niego Elizabeth miałaby cierpieć choćby przez chwilę.- Jeśli musisz wiedzieć, naprawiałyśmy rozdarcie w jej sukni.- Nauczyłam się, że ostry ton i ani śladu akcentu zdradzającego pochodzenie sprawiały, że większość ludzi mnie słucha.Ćwiczyłam dykcję i wymowę codziennie godzinami, jednocześnie z tym, jak wyciągać portfele z kieszeni i płukać herbatę, żeby można było ją zaparzyć drugi raz.- Poza tym dżentelmen nie śmieje się z damy.A ty mógłbyś pomóc jej wstać.Skłonił się.- Proszę o wybaczenie.- Podał Elizabeth rękę, żeby pomóc jej się podnieść.Zamrugała rzęsami, ale on odezwał się i zepsuł tę chwilę.- Do góry, Beth, staruszko - powiedziałprzyjaźnie, podnosząc ją.- Uff.Zarumieniła się i spojrzała na swoje pulchne ciało.Omal nie zauważyła, jak mrugnął do niej, zanim odwrócił się i odszedł, śmiejąc się pod nosem.Stanęłam na nogi, nie czekając na pomoc.Odliczałam w myślach, czekając na reakcję: raz.dwa.trzy.- Och, Violet - westchnęła jak na zawołanie Elizabeth rozmarzonym głosem.- Och, Lizzie - przedrzeźniłam ją, uśmiechając się, by wiedziała, że tylko się drażnię.- Czyż on nie jest boski? Piękny?- Mam wrażenie, że on nie zgodziłby się z tym ostatnim.-1 z tym pierwszym też niezupełnie.- Dobrze, dobrze.- Machnęła ręką.- A więc przystojny.Myślisz, że mnie zauważył?- Leżałyśmy u jego stóp, machając nogami w koronkach.Musiałby być nieprzytomny, żeby nas nie zauważyć.Zmarszczyła nos.- Chodziło mi o to, czy zauważył, że już wkrótce będę gotowa do zamążpójścia.Nie wiedziałam, co odpowiedzieć Nie chciałam jej zranić, ale nie byłam pewna, czy Fryderyk dostrzegał cokolwiek poza kartami i porto.Miał w końcu dwadzieścia lat i był dość bogaty.Zachowywał się dokładnie tak, jak tego od niego oczekiwano.Elizabeth była czerwona na twarzy.- Powinnyśmy wracać, zanim matka zacznie się zastanawiać, gdzie zniknęłyśmy.Boże broń, żebyśmy zaszyły się gdzieś i świetnie się bawiły!Udałam, że nie widzę, jak podnosi chusteczkę, która wypadła z kurtki Fryderyka, i chowa ją do jednej z kieszeni sukni.W środku nocy obudziło mnie pukanie do drzwi.Wstałam chwiejnie i prawie potknęłam się o rąbek mojej nocnej koszuli.Kiedy otworzyłam drzwi, za progiem stałColin.Uniósł brew z niecierpliwością.- Jeszcze nie jesteś gotowa?Wymamrotałam coś niewyraźnie, ziewając szeroko, i odwróciłam się, żeby sięgnąć po suknię.Nawet nie patrząc na niego, wiedziałam, że uśmiecha się złośliwie.Zawsze tak na mnie patrzył, od kiedy zmieniliśmy adres na lepszy, a ja dostałam suknie odpowiednie dla młodej damy.Wsunęłam pantofle na nogi, a Colin podał mi przykryty serwetką koszyk z potrzebnymi rzeczami.Przekradliśmy się korytarzem tak cicho, jak to możliwe.Stojący zegar cykał głośno jak ogromny owad w lesie w środku lata.Było tak późno, że nawet księżyc widoczny z okna wyglądał na blady i zmęczony.Wszyscy spali, a zwłaszcza moja matka, która stwierdziła, że musi dobrze wyglądać na jutrzejszy wieczór.Nie miało dla niej znaczenia, czy ja nie będę się słaniać z wyczerpania, nie obchodziło to także Colina.Of 34 1 0- Trzymaj się brzegu - doradził mi Colin, kiedy schodziliśmy po schodach.- Wtedy stopnie nie będą skrzypieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates