[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszak sprawiedliwie Bóg karze bluźniercęA kto już cudom wiary dać nie może,O! ten zmarnieje jak chwast na ugorze!Mówże mój bracie — ja w prostocie ducha,Zawierzę Tobie.GÓRAL.Toż niechaj pan słucha,Bo coś panosku dobrze patrzy z oczu.Widzisz Pan oto, jak tam na uboczuSterczy nad rzeką skała rozpęknięta?ZDZISŁAW.Widzę ją bracie.GÓRAL.Nikt z nas niepamiętaOwego czasu — boć to lat nie mało,I siła wody Dunajem zbieżało;Jeno przy ogniu jak zasiędą starzy,To dawne dzieje który z cicha gwarzy,A młody słucha, — by jak młodość minie,Miał co znów dziatwie gwarzyć przy kominie:Toż jak wiadomo, na Wawelskiej górze,Stało zamczysko obronne a duże,A tam przed laty mieszkała królowaCo ją do dziś dnia lud w pamięci chowa,I choć raz w życiu odwiedza w pokorzeUbogą celkę w Sądeckim klasztorze,Kędy zamarła; a zkąd Bóg do siebieWezwać ją raczył, by świeciła w niebieJako Patronka, całej polskiej ziemi,Którą zdeptała stopami krwawemi,Choć to królowa — trudnożby dać wiary.Przecież tak bvło!Ot, srogie TataryNaszły na zamek: — owa pani święta,W dziwnym przestrachu, duchem Bożym tknięta;W te góry nasze ubiega co siły.Patrz pan! — nad rzeką jak się rozstąpiłySkały na dwoje, przed stopą królowej.(wskazuje na bok)A tara pod górą na ziemi jałowej,Co się to zdala zieleni pod lasemSiał sobie owies góral owym czasem.— „Słuchajcie bracie!— królowa zagadnie —Jeśli Tatarzyn te góry napadnieW pogoń za memi ślady, — i jeżeliSpyta, czyliście królowę widzieli?Mówcie, że wtedy zbiegłam owo pole,Gdyście tu ziarno porzucali w rolę."Skłonił się góral strachem zdjęty cały,A kiedy powstał, — to skraj szaty białejMignął mu jeno jak mglisty płat chmury;I znikła święta w rozpadlinie góry,A on siał dalej owies na zagonie,Oczy z przestrachem zwracając ku stronieKędy na dwoje rozpadła się skała!Nazajutrz z rana, ledwie zaświtałaZorza na niebie, góral w pole bieży,Patrzy — i oku własnemu nie wierzy:Tam gdzie przed dobą powlókł zasiew broną,Wiatr chłodny niwą powiewa zieloną.Ku ziemi drobne skłaniają się kłosy,Cudnie świecące od porannej rosy;A na zagonie przepiórka pierzchliwa,Wzywa piosenką do rychłego żniwa.Góral pobożnie wzniósł ręce do góry;A wtem od Wisły jakby tuman chmuryWpada na koniach ćma poganów dzika,Istna szarańcza — i „Allah!" wykrzyka;A Han zaklina górala na głowę,Aby zaprzysiągł czy widział królowę.Góral przyklęka — ręce na krzyż składa,I świętą prawdę Hanowi spowiada:— „W on czas królowa przebiegła to pole,Gdy ziarna owsa składałem na rolę."Tatar choć dziki, zawierzył na słowo,Trzykroć kudłatą potrząsł jeno głowa,Trzykroć poświsnął — a hołota cała,Znów ku powiślu wichrem poleciała!A święta pani bezpiecznie wśród boru,Do Sądeckiego ubiegła klasztoru,Gdzie do ostatka żywota, w pokorze,Postem, modlitwą, czciła imię Boże.A gdy skonała w ubożuchnej celi,Niewinną duszę unieśli AnieliNa białych skrzydłach wysoko do nieba,Zkąd pilnie baczy, by ludowi chlebaNigdy niebrakło! — Na prośby królowejPan Bóg na góry zsyła deszcz majowy,I one piękne połoniny nasze,Dla owiec górskich ściele w wonną paszę,Co od niej słynie po kraju daleko,Nasza żętyca — i trzód naszych mleko.Co więcej panie! — o to Kinga święta,O doli swoich góralów pamięta.Ona ich krzepi w starej ojców wierze,A cnoty niewiast pilnem okiem strzeże;I pierś młodzieńczą każdego górala,Taką ku górom miłością zapala,Że chociaż biedny, za skarb świata cały,Nie odda panie, swej jałowej skały!ZDZISŁAW.(Zbliża się do Górala i podaje mu rękę).Bóg zapłać bracie za te dobre słowa.Pamięć je moja na wieki zachowa,Dajże mi za to uścisnąć w podziękęSzorstką od pracy, twą poczciwą rękę.GÓRAL (do siebie).Zacne panosko! — znać zaraz po mowie,Oj! są na świecie i dobrzy panowie!(głośno).Niechże pan nasze raczy zwiedzić progi,Choć biedna chata — i sprzęt w niej ubogi;Lecz za to serca ochocze mój panie,Nie braknie sianka na miękkie posłanie;A na posiłek żętycy i mleka.(wskazuje ręką w bok).Het! tam w dolinie — pod borem z daleka,Gdzie dym się kłębem unosi z komina,A dach cienista przysłania buczyna,Ja naprzód ptakiem polecę do matki.(do siebie).Taki gość w chacie pono dzisiaj rzadki,Jak Bóg przykazał, w święte rzeczy wierzy,Trzeba go przecie poczcie jak należy.(Zbiega z góry śpiewając — ZDZISŁAW słucha, pieśni w milczeniu ).— „Dobrze góralowi, póki mu wiek młody,Przeskoczy on raźno jaworowe kłody! —Jemu się buczyna zieleni o wiośnie,Dla niego jak kwiatek, hoże dziewczę rośnie.Jemu na ochłodę, z góry potok płynie,I ptastwo mu nuci na kozodrzewinie;Dzwonkami na halach pobrzękują trzody,Dobrze góralowi — póki mu wiek młody!."(Pieśń coraz bardziej niknie w oddaleniu).ZDZISŁAW (po chwili).Błoga prostoto! niewinne gór dziecię,Tyś jeno szczęścia rękojmią na świecie,Niech cię na wieki uchronią te skały,By tu wyziewy świata nie powiały,Owego świata skażonego pychą,Co gardząc dolą ubogą a cichą,W zwodnym odmęcie świecącego błota,Zatraca iskrę, promienną żywota
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates