[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz prezydenta ponownie spochmurniała.– Nie podoba mi się takie uzależnienie od Quebecu.Czułbym się bezpieczniej, gdybyśmy sami produkowali energię na własne potrzeby, na przykład w elektrowniach atomowych.Mercier sceptycznie pokręcił głową.– Niestety, nasze siłownie nuklearne zaspokajają zaledwie jedną trzecią potrzeb.– Jak zwykle, zbytnio się z tym grzebaliśmy.– Tak – zgodził się Mercier – ale przyczyny były różne.Koszty budowy i modernizacji są ogromne i ciągle rosną.Zaczyna też brakować uranu.No i opór ze strony ruchów ekologicznych jest coraz większy.Prezydent zamyślił się głęboko.– Wszędzie stawialiśmy na jakieś niewyczerpane rezerwy – ciągnął Mercier – a tych rezerw nie ma.Zapędziliśmy się w ślepy zaułek.A tymczasem sąsiedzi z północy zrobili poważny krok do przodu.Nie mamy wyboru, musimy korzystać z ich energii.– Ile za to płacimy?– Bogu dzięki, Kanadyjczycy stosują te same stawki co nasze przedsiębiorstwa energetyczne.– Przynajmniej jeden jasny promyk.– Tak, ale to nic pewnego.Musimy się liczyć z pewną niemiłą możliwością.W lecie ma się odbyć w Quebecu referendum w sprawie pełnej niepodległości.– Na razie premier Sarveux skutecznie blokuje separatystów.Chyba nie myślisz, że to się zmieni?– Owszem, myślę.Premier prowincji, Guerrier, i jego Partia Quebecois mogą tym razem zdobyć dużo głosów.– Zerwanie z Kanadą bardzo dużo by ich kosztowało.Nie stać ich na to, już teraz mają kłopoty gospodarcze.– Liczą na wsparcie finansowe Stanów Zjednoczonych.– A jeśli nie damy?– To albo podniosą stawkę za prąd, albo wyciągną wtyczkę.– Guerrier musiałby zwariować, żeby odciąć dostawy energii.Dobrze wie, że odpowiemy ciężkimi sankcjami gospodarczymi.Mercier spojrzał na prezydenta ponuro.– Upłynie wiele tygodni, może nawet miesięcy, zanim Quebec odczuje te sankcje.Przez cały ten czas nasze główne centra przemysłowe będą sparaliżowane.– Strasznie czarny obraz malujesz.– O, to tylko tło.Na pierwszym planie jest AQL.Wie pan oczywiście, co to takiego?Prezydent skrzywił się z niesmakiem.AQL, Stowarzyszenie Wolnego Quebecu, było nielegalną, terrorystyczną organizacją, która zamordowała już kilku wybitnych polityków kanadyjskich.– Najnowszy raport CIA – kontynuował Mercier – sugeruje, że mają powiązania z Moskwą.Gdyby dorwali się do władzy w wolnym Quebecu, mielibyśmy tam drugą Kubę.– Drugą Kubę.– powtórzył prezydent mechanicznie.– Tak, i to taką, która może rzucić Amerykę na kolana.Prezydent wstał z fotela i podszedł do okna.Przez dłuższą chwilę milczał, z przykrością patrząc na przykrywającą ogrody Białego Domu lodową skorupę.Kiedy znowu odwrócił się do Merciera, w jego spojrzeniu malowały się niepokój i zatroskanie.– Nie możemy na to pozwolić, Alan.Nie możemy też płacić Bóg wie ile za prąd, nie stać nas na to.Powiem ci w zaufaniu – tobie i tutaj mogę to powiedzieć: państwo jest kompletnie spłukane.Jak tak dalej pójdzie, za parę lat nie pozostanie nam nic innego, jak ogłosić bankructwo i zwinąć kramik.Mercier przygarbił się, jakby przygnieciony zbyt dużym ciężarem.– Mam nadzieję, że za pańskiej kadencji do tego nie dojdzie.– No właśnie! Wszyscy tak mówią.Począwszy od Franklina Roosevelta każdy prezydent przerzuca na barki następnego coraz większe obciążenia finansowe.W rezultacie sytuacja jest taka, jaka jest: wystarczy dwudziestodniowa przerwa w dostawach prądu do północno-zachodnich stanów, a katastrofa będzie totalna i nieodwracalna.– Ma pan jakiś sposób, żeby powstrzymać Quebec przed robieniem głupstw?– Chyba nie.Nie mamy wielkiego wyboru.– Zawsze i wszędzie, jak już wszystko zawiedzie, pozostają jeszcze dwa wyjścia – odezwał się sentencjonalnie Mercier.– Pierwsze to modlić się o cud.– A drugie?– Wywołać wojnę.Dokładnie o 14:30 Mercier wszedł do budynku Forrestala przy Independence Avenue i wjechał windą na siódme piętro.Bez specjalnych ceremonii wprowadzono go do obitego pluszem gabinetu Ronalda Kleina, ministra energii.Nos przypominający dziób kondora i długie siwe włosy nadawały Kleinowi wygląd uczonego.Mimo nadnaturalnego wzrostu – miał sześć stóp i pięć cali – zwinnie wyplątał się zza stołu konferencyjnego, przy którym siedział nad stertą dokumentów, i wyciągnął rękę na powitanie.– No więc co to za straszna sprawa? – spytał tonem pogodnej rozmowy towarzyskiej.– Może nie straszna, ale dziwna – odparł Mercier.– Główne Biuro Obrachunkowe domaga się rozliczenia sześciuset osiemdziesięciu milionów dolarów wypłaconych z budżetu federalnego na badania nad różdżką.– Nad czym?!– Nad różdżką – powtórzył spokojnie Mercier.– Geologowie nazywają tak wszystkie niekonwencjonalne urządzenia do wykrywania podziemnych złóż.– Ale co to ma wspólnego ze mną?– Te pieniądze zostały skierowane trzy lata temu do Departamentu Energii.Do dzisiaj nie zostały rozliczone.Chyba dobrze by było, gdyby twoi ludzie zbadali tę sprawę.To jest Waszyngton: za błędy poprzednich ekip atakowana jest obecna.Jeśli poprzedni minister wywalił bezsensownie kupę publicznych pieniędzy, to chyba lepiej, żebyś znał fakty, zanim jakiś nadgorliwy poseł przeprowadzi śledztwo na własną rękę i roztrąbi to w prasie.– Dziękuję za ostrzeżenie.– Głos Kleina brzmiał najzupełniej szczerze.– Każę moim ludziom przejrzeć szafy.Po wyjściu Merciera doktor Klein podszedł do kominka i długo wpatrywał się w wielkie świeże polano leżące na okopconym ruszcie.– To niesamowite – mruknął.– Jak można było stracić z oczu sześćset osiemdziesiąt milionów?Rozdział 5Pomieszczenie generatorów elektrowni, najnowszej w systemie hydroenergetycznym St.James Bay, mogło oszołomić każdego.Charles Sarveux miał przed sobą komorę o powierzchni pięciu hektarów, wykutą w granitowej skale 120 jardów pod powierzchnią.Trzy szeregi generatorów napędzanych turbinami wodnymi – każdy zespół miał rozmiary pięciopiętrowego domu – nieprzerwanie produkowały energię rzędu miliardów watów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates