[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzut był płynny i celny; pętla zawisła na górnym końcu wybranej kłody.Szarpnęła linę, a potem uwiesiła się na niej, mocno zaciskając pętlę.Następnie, korzystając z pomocy sznura, zaczęła wspinać się po wewnętrznej stronie ściany, aż dotarła na chodnik strażników.Rozluźniła linę zaciśniętą na czubku kłody, a potem powiększyła pętlę i założyła na siebie sznur w ten sposób, że diagonalnie opasywał jej ciało, biegnąc od jednego ramienia w stronę przeciwległego biodra, a dalej pod nim.Wykorzystując część liny podwoiła tę pętlę, a resztę sznura zrzuciła na ziemię po przeciwległej stronie ogrodzenia, po czym przeszła tam i na modłę wspinacza górskiego zaczęła opuszczać się po zewnętrznej stronie płotu.Stojąc już pewnie na gruncie, ściągnęła resztę liny otaczającej koniec kłody nad jej głową.Owijając się sznurem w pasie, zmierzała ku mrokowi rosnącego w pobliżu lasu.Las skrył ją, i już jej nie było.Ale nie odeszła niezauważona.Jeden z wcześnie obudzonych mieszkańców domu wyjrzał przez okno z tyłu budynku i dostrzegł jej odejście.Pech chciał, że był jednym z niewielu miejscowych, którzy kolaborowali z Siłami Okupacyjnymi – gdyż byli dobrzy i źli Exotikowie, tak jak istnieli podobni ludzie we wszystkich społecznościach.Uwagę obserwatora zwróciło mignięcie poruszającej się na zewnątrz postaci, chociaż nadal obowiązywała godzina policyjna minionej nocy.Teraz nie tracił czasu na ubieranie się, tylko udał się osobiście do dowództwa wojskowego.Kobieta była już niemal u celu, kiedy dotarło do niej, że podążają za nią postacie w zielonych mundurach i wysokich butach; ścigający ją trzymali w dłoniach metal rozsiewający błyski, które mogły pochodzić wyłącznie od miotaczy lub strzelb igłowych.Szła dalej, nie przyśpieszając kroku.Etyli już wystarczająco blisko, by ją zabić za pomocą swej broni, gdyby tego chcieli.Zaczekają, żeby się przekonać, czy nie zaprowadzi ich do innych; a w każdym razie, najbardziej zależało im na wzięciu jej żywcem, by ją przesłuchać i zabawić się z nią przed zabiciem.Gdyby jednak udało jej się zyskać jeszcze tylko kilka minut, pokonać jeszcze kawałek terenu…Szła niespiesznie, a jej zdecydowanie rosło w niej w trakcie marszu.Nawet gdyby próbowali schwytać ją teraz, zanim osiągnęła zamierzony cel, to nadal nie wszystko byłoby stracone.Była Dorsajką, z planety Dorsai, urodzoną na tym zimnym, trudnym, skąpo pobłogosławionym świecie, którego jedyne źródło bogactw naturalnych kryło się w oblewającym całą planetę oceanie i rzadko rozsianych obszarach ziem uprawnych oraz pastwisk leżących na nagich wyspach, które wystawały z fal niczym szczyty podmorskich skał.Przez całe pokolenia Dorsajowie widzieli, jak ich synowie i córki opuszczają domy, by walczyć w wojnach innych Młodszych Światów i zarabiać w ten sposób międzygwiezdne kredyty, których Dorsajowie potrzebowali, żeby przeżyć.Natomiast ścigający ją teraz ludzie byli szumowinami pochodzącymi z owych innych planet.Nie było to prawdziwe wojsko; na dodatek żołnierze byli zdemoralizowani przez fakt, że Exotikowie, do dominacji nad którymi przywykli, nie potrafili walczyć, nawet jeśli chcieliby to zrobić w celu ocalenia życia.Więc ci, którzy ją teraz ścigali, żyli w przekonaniu, że samo pokazanie broni każdemu nieuzbrojonemu cywilowi zaowocuje natychmiastowym posłuszeństwem z jego strony.A zatem w walce wręcz, jeśliby nie unieruchomili jej strzałami z miotaczy lub broni igłowej, dałaby sobie radę z co najmniej pół tuzinem napastników.W każdym razie byłoby dziwne, gdyby w trakcie walki nie udało jej się zdobyć przynajmniej jednego egzemplarza ich broni.Gdyby tak się stało, to bez kłopotu poradziłaby sobie co najmniej z całym plutonem.Ale była już niemal u celu, ku któremu zmierzała, a tamci pozostawali nadal w pewnej odległości za nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates