[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.System przeciwpożarowy nie działa.Nie było też alarmu wywołanego wysoką temperaturą.Sheffield był zupełnie zdezorientowany.“Emerald Dolphina” wyposażono w najnowocześniejszy system alarmowy na świecie.Gdyby zawiódł, sytuacja stałaby się beznadziejna.Gapiąc się w osłupieniu na panel kontrolny, gdzie pozornie wszystko było w porządku, tracił cenne sekundy.Wreszcie spojrzał na młodszego oficera, Carla Hardinga.–McFerrin zgłasza pożar w kaplicy, ale na konsoli niczego nie widać.Idź na dół i sprawdź to.McFerrin z kolei tracił czas, rzucając się z gaśnicami na coraz większe płomienie.Równie dobrze mógłby próbować ugasić pożar lasu jednym jutowym workiem.Ogień sięgał już poza kaplicę.Drugi oficer wciąż nie mógł uwierzyć, że automatyczne zraszacze nie działają.Pożaru nie da się opanować, jeśli załoga natychmiast nie uruchomi wężów z wodą.Zamiast załogi zjawił się jednak tylko Harding.Nadchodził powolnym krokiem od strony centrum handlowego.Na widok ognia stanął jak wryty.Ogarnął go strach, gdy zobaczył, jak McFerrin w pojedynkę przegrywa bitwę z płomieniami.Natychmiast połączył się z mostkiem.–Sheffield, na Boga! Tu jest prawdziwe piekło i nie ma go czym ugasić! Są tylko gaśnice.Wezwij ekipę strażaków i włącz system przeciwpożarowy.Sheffield zawahał się, wreszcie – omijając elektronikę – ręcznie włączył zraszacze w kaplicy.–System włączony – zawołał do mikrofonu.–Nie działa! – wrzasnął McFerrin.– Szybciej, człowieku, sami nie damy rady!Sheffield zawiadomił wreszcie dowódcę strażaków i obudził kapitana Waitkusa.–Panie kapitanie, mam meldunek o pożarze w kaplicy.Waitkus oprzytomniał w jednej chwili.–Systemy gaśnicze pracują?–Oficerowie McFerrin i Harding, którzy są na miejscu, twierdzą, że nie działają.Próbują opanować ogień gaśnicami ręcznymi.–Wezwać ekipę strażaków, by uruchomili węże.–Już wydałem odpowiednie rozkazy.–Obsługa szalup na stanowiska.–Tak jest, kapitanie.Ubierając się w pośpiechu, Waitkus nie potrafił sobie wyobrazić, jakie niebezpieczeństwo mogłoby go zmusić do nakazania dwóm i pół tysiącu pasażerów i członków załogi opuszczenia statku w szalupach, pragnął jednak zachować wszelkie środki ostrożności.Pobiegł na mostek.Pulpit kontrolny nadal jarzył się zielenią.Jeśli naprawdę wybuchł pożar, żaden z nowoczesnych systemów go nie wykrył ani nie włączył automatycznych zraszaczy.–To pewne? – spytał Sheffielda.–McFerrin i Harding przysięgają, że w kaplicy szaleje ogień.–Niemożliwe.– Waitkus podniósł słuchawkę i połączył się z maszynownią.–Tu maszynownia, mówi Barnum – odezwał się zastępca głównego mechanika, Joseph Barnum.–Tu kapitan.Czy wasze systemy kontrolne sygnalizują ogień gdzieś na statku?–Chwileczkę.– Barnum spojrzał na duży panel.– Nie, panie kapitanie.Wszystkie kontrolki są zielone.Żadnej informacji o pożarze.–Gotowi do ręcznego uruchomienia systemu gaśniczego – rozkazał Waitkus.Na mostek wpadł zdyszany marynarz i podbiegł do Sheffielda.–Panie poruczniku, dym na pokładzie spacerowym bakburty.Waitkus podniósł słuchawkę.–McFerrin?Wśród huczących płomieni drugi oficer ledwie usłyszał brzęczyk telefonu.–O co chodzi? – rzucił ostro.–Mówi kapitan.Razem z Hardingiem natychmiast opuśćcie kaplicę.Zamykamy stalową kurtynę przeciwpożarową, żeby odciąć kaplicę od reszty statku.–Tylko szybko kapitanie! – krzyknął McFerrin.– Ogień lada chwila przejdzie do centrum handlowego.Waitkus wcisnął przycisk, który powodował zamknięcie ukrytej stalowej kurtyny wokół kaplicy, izolującej to miejsce od pozostałej części statku.Ze zdumieniem stwierdził, że lampka kontrolna pozostała ciemna.Znów wezwał McFerrina.–Kurtyna opadła?–Nie, kapitanie.Nic się nie dzieje.–Niemożliwe – mruknął Waitkus.– Nie mogę uwierzyć, cały system zawiódł.– Połączył się z maszynowną.– Barnum – warknął – zamykajcie ręcznie kurtynę wokół kaplicy.–Zamykam – potwierdził Barnum.– Na mojej tablicy nic się nie dzieje – dodał po chwili.– Nic nie rozumiem.System kurtyn nie działa.–Cholera! – stęknął Waitkus i spojrzał na Sheffielda.– Idę na dół, sam to sprawdzę.Pierwszy oficer już nigdy więcej nie zobaczył swojego kapitana.Waitkus wsiadł do windy, zjechał na pokład A i dotarł do kaplicy od strony przeciwnej niż oficerowie walczący z ogniem.Nie zdając sobie sprawy z zagrożenia, otworzył drzwi za ołtarzem.Płomienie ogarnęły go w jednej chwili.W ciągu sekundy doznał oparzenia płuc i zmienił się w żywą pochodnię.Zachwiał się do tyłu i skonał, zanim jeszcze upadł na ziemię.Kapitana Waitkusa spotkała straszna śmierć.Nie wiedział, że jego statek również skazany jest na zagładę.Kelly Egan obudził koszmarny sen.Często śniła o tym, że goni ją jakiś potworny, trudny do opisania owad lub zwierzę.Teraz płynęła w wodzie i otarła się o nią ogromna ryba.Jęknęła półprzytomnie i otworzyła oczy.Nocna lampka w łazience rozsiewała słabą poświatę.Kelly zmarszczyła nos i uświadomiła sobie, że czuje swąd.Starała się określić pochodzenie zapachu, ale był jeszcze słabo wyczuwalny.Uspokojona, że dym nie pochodzi z jej kabiny, położyła się i sennie rozmyślała, czy był to tylko wytwór jej wyobraźni.Po kilku minutach odniosła wrażenie, że dym czuć mocniej, a temperatura w kabinie wzrosła.Odrzuciła koc i postawiła bose stopy na dywanie, który wydał się jej nienormalnie ciepły.Ciepło najwyraźniej dochodziło spod podłogi.Kelly stanęła na krześle i dotknęła zdobionego miedzią sufitu.Był zimny.Zaniepokojona włożyła szlafrok i podbiegła do drzwi wiodących do sąsiedniej kabiny, którą zajmował jej ojciec.Doktor Elmore Egan był pogrążony w głębokim śnie, czego dowodziło głośne chrapanie.Laureat Nagrody Nobla, geniusz mechaniki, podróżował “Emerald Dolphinem”, ponieważ statek był wyposażony w opracowane i skonstruowane przez niego supernowoczesne silniki.Doktor sprawdzał, jak sprawują się podczas dziewiczego rejsu.Był tak pochłonięty swoim dziełem, że rzadko wychodził z maszynowni.Od wypłynięcia z Sydney Kelly rzadko widywała ojca.Wczoraj po raz pierwszy zjedli razem kolację.Egan wreszcie nieco się odprężył.Jego wielkie magnetyczne silniki hydrodynamiczne działały bez zarzutu.Kelly pochyliła się nad łóżkiem i potrząsnęła ojca za ramię.–Tato, obudź się.Egan natychmiast oprzytomniał.–Co się stało? – spytał, wpatrując się w ciemną postać córki.– Zachorowałaś?–Czuję dym.I podłoga jest gorąca.–Jesteś pewna? Nie słyszę alarmu.–Zobacz sam.Zupełnie już rozbudzony, Egan oparł obie dłonie na dywanie.Uniósł brwi i nabrał nosem powietrza.Po chwili podniósł wzrok na Kelly.–Ubieraj się.Wychodzimy na pokład.Opuścili kabiny i ruszyli do windy.Zapach dymu stał się już całkiem wyraźny.Pod kaplicą w centrum handlowym na pokładzie A załoga przegrywała walkę z żywiołem.Zużyto gaśnice ręczne, a wszystkie automatyczne systemy przeciwpożarowe nadal nie działały.Co gorsza, nie można było podłączyć węży do hydrantów, bo nie udało się zdjąć zapieczonych zakrętek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates