[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anne spróbowała się roześmiać.– Mam nadzieję, że rozumiesz.– Chyba nie mówisz serio? – spytała Annika.Anne usłyszała jakiś ruch z sypialni.– Nie jestem sama, a ty nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy.Oczy Anniki zwęziły się.– Można być aż taką egoistką?Anne zamrugała oczami.Kto? Co?– Nie zdążyłam wziąć z domu pieniędzy, nie mam nawet na taksówkę – powiedziała Annika.– Mam spać z dziećmi na ulicy?Anne usłyszała własne westchnienie, była coraz bardziej zła.Co ona sobie myśli? Kto dał jej prawo mnie oskarżać?– Uznałaś, że pora, żebym spłaciła dług, tak? W końcu to ty zapłaciłaś za to mieszkanie.Tak sobie pomyślałaś, prawda?Annika czuła, że głos ją zawodzi.– Pierwszy raz to ja ciebie proszę o pomoc.To naprawdę tak dużo?Ubiera się, zaraz wyjdzie.Była pewna, wyjdzie i ją zostawi.Żeby go powstrzymać, wyszła na klatkę i zamknęła za sobą drzwi.– Zawsze musiałam cię wysłuchiwać! – powiedziała Anne, próbując się opanować.– Latami znosiłam twoje narzekania.Zawsze coś ci nie pasuje, zawsze narzekasz: mąż jest nudny, praca okropna.Powiem ci jedno: to nie ja ciebie zawiodłam!Anne poczuła, że trzęsą jej się nogi.– Chyba trochę przesadziłaś – powiedziała Annika.Anne ledwie nad sobą panowała.– Poświęciłam ci tyle czasu i energii – powiedziała łamiącym się głosem.– Gdybym poświęciła je sobie, byłabym dzisiaj gdzie indziej.To ja dostawałabym propozycje prowadzenia programu i może też znalazłabym jakieś miliony.– Propozycje prowadzenia programu? – powtórzyła Annika, autentycznie zdziwiona.– Myślisz, że zapomniałam? Dobrze pamiętam, jak zadzierałaś nosa.Po śmierci Michelle Highlander zadzwonił do ciebie i zaproponował ci jej stanowisko, które tak naprawdę należało się mnie.Bo kto przez całe lata harował w tej gównianej stacji?– O czym ty mówisz?Oczy Anniki znów zrobiły się duże i błyszczące.– Widzisz? Dla ciebie nie miało to żadnego znaczenia.Ty jesteś ponad takie rzeczy.Annika zaczęła płakać, łzy spływały jej po policzkach.– Wiem, że nic cię to nie obchodzi, ale nareszcie kogoś znalazłam i może coś z tego będzie.Zazdrościsz mi? Tak?Annika zamknęła oczy i nagle jakby się skurczyła.– Nigdy więcej nie będę ci się narzucać – powiedziała.Wzięła dzieci za rączki i ruszyła w stronę schodów.– Świetnie – usłyszała za sobą głos Anne.– Bardzo ci dziękuję!Anne weszła do mieszkania, ale nagle ogarnęła ją taka złość, że znów otworzyła drzwi.– Jedź do hotelu! – zawołała do pleców przyjaciółki.– Masz pieniądze!Zamknęła drzwi i zobaczyła, że stoi za nią Robin.Miał na sobie dżinsy i bluzę, właśnie zawiązywał sznurowadła adidasów.– Dokąd się wybierasz? – Mimo złości spróbowała się uśmiechnąć.– Muszę wracać do domu.Rano wcześnie zaczynam.Miała ochotę owinąć się szczelniej prześcieradłem, ale postanowiła się odprężyć.Pozwoliła mu spaść na podłogę, wyciągnęła ręce do stojącego obok niej młodego mężczyzny.Chłopak był zażenowany, schylił się po drugi but.Anne nagle zastygła.– Podobno jesteś bezrobotny?Rzucił szybkie spojrzenie na jej piersi.– Gram w kapeli, mamy próbę – powiedział.Kłamstwo było tak oczywiste, że sam ledwie był w stanie je udźwignąć.Anne podniosła z podłogi prześcieradło, owinęła się.– Lubię cię – powiedziała.– Ja ciebie też – odpowiedział chłopak, ale wahał się o sekundę za długo.Tylko nie mów: to nie twoja wina, tylko moja.– Zadzwonisz? – spytała.Chłopak przełknął ślinę i szybko pocałował ją w ucho.– Jasne – powiedział, wyszedł i zamknął za sobą drzwi.Lekarz wszedł do gabinetu z rozwianymi połami białego fartucha.Nina zauważyła, że jest młody, młodszy od niej.Spojrzał na nią w przelocie i podszedł do noszy, na których leżała Julia.– Wiadomo, co się stało? – spytał, świecąc Julii w oko małą latarką.Nina usłyszała, jak zamykają się za nim drzwi.– Została znaleziona we własnym mieszkaniu.Doszło tam do morderstwa.Na łóżku leżało ciało jej męża.– Był z nią kontakt? – spytał lekarz, świecąc Julii w drugie oko.Nina miała ochotę rozpiąć kuloodporną kamizelkę, ale powstrzymała się.– Odpowiedź brzmi: nie.Początkowo myślałam, że nie żyje.– Źrenice reagują normalnie – stwierdził lekarz.Zgasił latarkę i sięgnął po bloczek.– Mamy jakieś dane pacjentki? – spytał.– Julia – zaczęła Nina.– Julia Lindholm, trzydzieści jeden lat.Nazwisko panieńskie: Hensen.Młody lekarz zerknął na nią, zapisał coś w bloczku, odłożył stetoskop i owinął przedramię Julii gumową opaską ciśnieniomierza.Nina czekała w milczeniu.– Ma nieco podwyższone ciśnienie, ale jest stabilna – oznajmił lekarz.Wziął nożyczki i rozciął podkoszulek Julii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates