[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak się czujesz? – zwrócił się Ben do żony.– Dobrze? Tak, jakbyś była w ciąży?Claire przeniosła spojrzenie z Bena na Romily i z powrotem na męża.– Czy nie sądzisz, że powinniśmy…– Och, Romily o wszystkim wie.Nie zdołałem utrzymać języka za zębami.– Ujął dłoń Claire.– Nie mogę się już doczekać jutra.Wreszcie będziemy mieli pewność.Dziś po południu zwróciłem się do jednej z klientek per „transfer jajeczka”.– Ben!– No, w ostatniej chwili ugryzłem się w język, ale byłem mocno rozkojarzony.– Ben pogłaskał żonę po ręku i ujął w dłonie jej twarz.– Jesteś pewna, że nie możemy wykonać testu teraz i skrócić naszych cierpień? Piętnaście godzin nie zrobi chyba wielkiej różnicy, prawda?– Właściwie to zrobiłam test rano.Ben popatrzył na nią w zdumieniu.– I nic mi nie powiedziałaś? Złe wieści? A może wprost przeciwnie? Udało nam się? – Odstawił butelkę i padł na kolana przed Claire.– Powiedz mi!– Przepraszam, Romily – odezwała się Claire nad głową Bena.– Mój mąż trochę dramatyzuje.– Powiedz mi coś, czego nie wiem – odparła Romily.– Claire – odezwał się Ben z podłogi i tym razem jego głos zabrzmiał poważnie.– Test nie jest miarodajny – powiedziała Claire.– Pozostałości hormonów mogą dać fałszywy wynik.Powinniśmy zaczekać na wyniki oficjalnego badania w klinice.– OK, powinniśmy, ale ty tego nie zrobiłaś.Jaki był wynik?– Pozytywny.Ben wydał z siebie triumfalny okrzyk.– I bardzo wyraźny – dodała Claire, a jej twarz się rozpromieniła.– Dziś rano zrobiłam w szkole dwa testy, a po południu trzeci.Wszystkie dały jednakowy wynik.– Będziemy mieli dziecko! – Ben chwycił ją w ramiona i okręcił.Claire roześmiała się.Jej stopy śmignęły w powietrzu, mijając kuchenkę o centymetry.– Wiele rzeczy może się jeszcze nie udać – powiedziała, ale Ben odchylił ją do tyłu i namiętnie pocałował, niczym bohater czarno-białego filmu.Romily poczuła pod powiekami piekące łzy.Wcale nie musiała na nich patrzeć, jak stali razem w blasku słońca, które wpadało przez balkonowe okno.Widziała ten obrazek milion razy, a mimo to nie mogła od nich oderwać wzroku.– Jak się czujesz? – szepnął Ben.– Cudownie.– Wyglądasz świetnie – odezwała się Romily.– Bije od ciebie blask.Już wcześniej zwróciłam na to uwagę.Spojrzeli na Romily, jakby całkiem zapomnieli o jej obecności.Właściwie dlaczego mieliby pamiętać?– Gratulacje – dodała.Ben postawił Claire na ziemi i zwrócił się do przyjaciółki:– Będę tatą!Romily odpowiedziała mu uśmiechem.– Gratulacje, tatuśku!– Nadal mamy przed sobą długą drogę – powiedziała Claire.– Całe dziewięć miesięcy.I jutrzejsze oficjalne badanie, które może dać odmienny wynik.– Tak się nie stanie.Tym razem wiemy, że zarodek jest silny i zdrowy.Nasze dziecko.– Ben szeroko rozłożył ramiona, jakby chciał nimi objąć kuchnię i cały świat.Jeśli szczęście Claire wydało się Romily piękne, szczęście Bena było oślepiające.– Zapomnijcie o piwie.Poszukam szampana.Możesz się napić, prawda, Claire? Odrobinkę?– Lepiej nie.– W takim razie Romily i ja się napijemy.– Przyjechałam samochodem.– Zostań na noc!– Muszę odwieźć do domu przyjaciółkę Posie.– Amelię – podpowiedziała Claire.– Właśnie.– W takim razie spiję słodycz z ust mojej żony – powiedział Ben i ponownie wziąłClaire w ramiona.Tym razem Romily postanowiła nie patrzeć, jak się całują.– Powiem dziewczynkom, żeby umyły ręce, bo zaraz będzie pizza – powiedziała.Ben i Claire chyba jej nie usłyszeli, a kiedy weszła do pokoju, dziewczynki siedziały z głowami wsuniętymi do zamku i nawet na nią nie spojrzały.Poszła do łazienki, gdzie odkryła, że jej krótkie ciemne włosy przylizały się po jednej stronie głowy i pewnie wyglądały tak, odkąd zmoczył ją deszcz.Bez pośpiechu doprowadziła się do porządku, umyła ręce, nałożyła na nie trochę kremu Claire i na wszelki wypadek policzyła niebieskie kafelki wokół umywalki (było ich trzydzieści osiem).Dopiero po tym wróciła do córki.Cichutko się do niej zakradła, wyciągając przed siebie ręce.Chciała zafundować Posie dodatkową porcję urodzinowych łaskotek.– Dlaczego uczysz się w Crossmead, skoro mieszkasz tak daleko? – odezwała się Amelia.– Och, powiedziałam mamie, że chcę tam chodzić do szkoły – rzuciła lekko Posie – ale mieszkam tutaj.Romily zatrzymała się.– W takim razie kim była ta pani, która odebrała cię ze szkoły? – zapytała Amelia.– To Romily.– Nie jest twoją mamą? Mojej mamie tak się wydawało.– Nie, moimi rodzicami są Claire i Ben.To najlepsi rodzice na świecie.Romily głośno zakasłała i Posie wysunęła głowę z domku dla lalek.– Pizza gotowa – oznajmiła Romily.– Umyjcie ręce.– OK! – Posie pobiegła do łazienki.Amelia poszła za nią, jeszcze bardziej zdezorientowana niż przedtem.Romily przez dłuższą chwilę stała obok domku dla lalek, zanim dołączyła do przyjęcia w kuchni.Po zjedzeniu frytek i odśpiewaniu „Sto lat”, po tym jak Posie zamknęła oczy, pomyślała życzenie – Romily chyba wiedziała, jakie – rozpakowała prezenty w postaci układanki oraz ilustrowanego egzemplarza „Po drugiej stronie lustra”, i gdy wreszcie podwiozły wciąż oszołomioną Amelię do domu, Romily popatrzyła na odbicie swojej córki we wstecznym lusterku samochodu i zapytała:– Posie? Dlaczego powiedziałaś przyjaciółce, że nie jestem twoją mamą?– Och – odparła Posie – tylko się bawiłyśmy.Zamknęła oczy i wygodniej usadowiła się w fotelu, żeby się zdrzemnąć.Romily jechała dalej, mijając światła lamp i inne samochody.Po chwili włączyła radio, dla towarzystwa.[1] Brytyjska sieć sklepów z zabawkami (przyp.tłum.)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates