[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lewycka MarinaDwa domki na kółkachZ angielskiego przełożyła ANNA JĘCZMYKWARSZAWA 2007Tym, którzy zginęli przy zbieraniu małżyw zatoce Moracambe w AngliiTLRLecz przedtem proszą, by kompania całaJuż teraz do mnie urazy nie miała,O krotochwili bowiem jeno myślę,Kiedy z fantazji oną powieść kryślę.Geoffrey Chaucer, prolog do „Opowieści Damy z Bath”, Opowieści kanterberyjskie*1TLR1 *Przekład Helena Pręczkowaka, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wrocław 1963.Dwa domki na kółkachJest takie pole — szerokie, nachylone ku południowi zbocze na długim zalesionym wzgórzu — leniwie opadające w stronę tajemniczej rzeki w dolinie.Przez cały dzień skąpane w słońcu, osłonięte żywopłotem z głogu i leszczyny przetykanej kap- ryfolium, którego zapach przywodzi na myśl letni wieczór.Rankami wzgórza Downs owiewa lekka bryza, tak by musnąć powietrze świeżym słonym zapachem kanału La Manche.Rzeczywiście, powietrze jest tak rozkoszne, że siedząc tu, można by pomyśleć, że jest się w niebie.A na polu stoją dwie przyczepy kempingowe: damska i męska.Ale gdyby to naprawdę był rajski ogród, myśli Jola, to powinna tu rosnąć jabłoń.Tymczasem jest to angielski ogród, pole zaś pełne jest dojrzewają-cych truskawek.A zamiast węża mają Knedla.Drobna zmysłowa Jola siedzi na schodku damskiej przyczepy, malując paznokcie na różowo, i obserwuje, jak land- rover Knedla przejeżdża przez bramę u stóp pola, a nowa zbieraczka truskawek gramoli się z siedzenia TLRpasażera.Naprawdę ona, Jola, nigdy w życiu nie zdoła pojąć, dlaczego przysyłają ten dziewczęcy budyń za dwa złote, skoro wyraźnie potrzebny jest jeszcze jeden mężczyzna — najlepiej ktoś dojrzały, ale mający własne włosy i ładne nogi, o spokojnym usposobieniu — który nie tylko będzie szybciej zbierać, ale wniesie do ich małej społeczności miłą harmonię seksualną, bo przecież od razu widać, że ta mała miss będzie tu jak lis wpuszczony między kury i że wszyscy mężczyźni zaczną zabiegać o jej względy i nie będą zwracać uwagi na to, po co tu naprawdę są, mianowicie, by zbierać truskawki.Ta myśl jest tak irytująca, że Jola, malując środkowy paznokieć, całkiem traci koncentrację i w efekcie palec wygląda jak po sknoconej amputacji.A pozostaje jeszcze kwestia przestrzeni życiowej, rozmyśla Jola, obserwując nową dziewczynę, która idzie w górę przez pole i właśnie mija męską przyczepę.Choć kobiet jest więcej niż mężczyzn, przyczepa damska jest mniejsza: to zwyczajna mała przyczepa z czterema miejscami do spania, którą można wziąć na hol, jeśli się jedzie nad Bałtyk na wakacje.Jola jako kontroler jest osobą z pozycją i choć jest drobna, ma bujne kształty, więc naturalnie zajmuje pojedyncze posłanie.Marta, jej siostrzenica, ma drugie posłanie.Obie Chinki — Jola nie potrafi połapać się w ich imionach— dzielą rozkładane podwójne łóżko, które po rozłożeniu zajmuje całą podłogę.I to wszystko.Dla nikogo więcej nie ma miejsca.Wszystkie cztery postarały się, aby ich przyczepa wyglądała jasno i przytulnie.Chinki przyczepiły na ścianach zdjęcia zwierzątek oraz zdjęcie Davida Beckhama.Marta obok niego przyczepiła wizerunek Czarnej Ma-donny z Krakowa.Jola, która lubi rzeczy ładnie pachnące, postawiła w szklance bukiet polnych kwiatów, dzikie róże, dzwonki i biało-złote kapryfolium, by osłodzić atmosferę.TLRWyjątkowo uroczą cechą ich przyczepy są zmyślnie zaplanowane miejsca do przechowywania rzeczy: niewielkie szafki kuchenne, sprytne skrytki na wysokości oczu i szuflady ze wspaniałymi ozdobnymi uchwy-tami, w których można wszystko schować.Jola lubi porządek.Wszystkie cztery opanowały do perfekcji sztukę unikania siebie nawzajem, z typowo kobiecą delikatnością poruszają się po niewielkiej przestrzeni tak, by sobie nie przeszkadzać, zupełnie inaczej niż mężczyźni, istoty upośledzone, skłonne do niezdarnych zachowań i zajmowania dużo więcej miejsca niż to konieczne, chociaż, oczywiście, sami nic nie mogą na to poradzić — no i mają też pewne zalety, o których Jola później opowie.Ta nowa dziewczyna od razu wskakuje do przyczepy i rzuca swoją torbę na sam środek podłogi.Mówi, że przyjechała z Kijowa, i rozgląda się wokółz uśmiechem na twarzy.Ma na imię Irina.Wygląda na zmęczoną i jest w lekkim nieładzie, a wokół niej unosi się tłusta woń frytek.Co ona sobie myśli, że niby gdzie schowa tę swoją torbę? Gdzie będzie spać? Z czego tak się cieszy? Jola bardzo chciałaby to wiedzieć.***— Irino, dziecko moje, możesz jeszcze zmienić zdanie! Nie musisz jechać!Mama łkała i co chwila ocierała chusteczką zaczerwienione oczy, urządzając zawstydzającą scenę na dworcu autobusowym w Kijowie.— Mamo, proszę! Nie jestem dzieckiem!Można się spodziewać, że w takiej chwili Mama będzie płakać.Ale kiedy na stacji pojawił się mój Tatko, podstarzały urwis w wymiętej koszuli, z posiwiałymi włosami sterczącymi jak u starego jeżozwierza, OK, przyznaję, wytrąciło mnie to z równowagi.— Irino, moja maleńka, dbaj o siebie.— Szto Ti, Tatko? Naprawdę myślisz, że już nie wrócę?TLR— Tylko dbaj o siebie, maleńka.— Pociągnął nosem.Westchnął.— Nie jestem maleńka, Tatko.Mam dziewiętnaście lat.Uważasz, że nie potrafię dać sobie rady?— Och, mój mały gołąbeczku.— Westchnął.Pociągnął nosem.A potem Mama zaczęła od nowa.Nic nie mogłam na to poradzić — ja też zaczęłam wzdychać, pociągać nosem i ocierać oczy, aż wreszcie kierowca powiedział, że czas już wsiadać.Mama wcisnęła mi w dłonie torbę z chlebem, salami oraz makowcem i ruszyliśmy.Z Kijowa do Kentu w czterdzieści dwie godziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates