[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fotel po prawej ręce Iwgi był pusty; nad nim na półce bagażowej kiwał się pakunek w starannie zawiniętej torbie plastykowej.Jego właścicielka w tej chwili już pewnie nie żyje.Zresztą, tak naprawdę, to od dawna już nie żyje.Niawki nie można zabić, bo i tak jest martwa; niawkę można tylko wypatroszyć, zniszczyć i cugajstrzy znają się na tym jak nikt.Iwga widziała.Raz.Cugajstrzy nie krępują się niczyją obecnością i nie obawiają się żadnych świadków; w jawności ich działań jest coś nieprzyzwoitego.Zazwyczaj nie odprowadzają nawet swojej ofiary dalej niż za róg sąsiedniego budynku; zaraz na ulicy, na podwórku odprawiają rytuał, który należałoby raczej wykonywać w bezludnym podziemiu.Nawet dzieci stają się czasem świadkami tańca cugajstrów – potem w nocy moczą pościel, denerwując i męcząc rodziców.Cugajstrzy zabijają niawki tańcem.Taniec owija ich ofiarę niewidzialną siecią, mota, dusi i patroszy.Iwga widziała niawkę po dematerializacji.Właściwie – mogła widzieć, ale się wystraszyła i nie popatrzyła.Tuż obok okna przepłynęły zgarbione plecy śpieszącego do swoich spraw rowerzysty.Iwga przełknęła ślinę; w porównaniu z cugajstrami, inkwizycja wydaje się być czymś miłym jak Święty Mikołaj.Dobry staruszek, który najpierw rozdaje prezenty grzecznym dzieciom, a potem do pustego już wora wrzuca inne, krnąbrne.Chłopak, uznawszy, że wystarczająco długo trzymał Iwgę na swoich kolanach i dlatego nabrał do niej pewnych praw, nagle puścił do niej bezczelne oko.Iwga odwróciła się z obrzydzeniem.* * *Klaudiusz nigdy nie jeździł szybko.Nawet teraz, na pustej drodze za miastem nie pędził na złamanie karku, choć jego graf miał jeszcze furę niezużytych mocy.Po prostu – jechał, niespiesznie, choć nie przesadnie wolno; droga służyła do odpoczynku, a nie do rozrywki.Ostrych wrażeń Wielki Inkwizytor miał sporo i bez wyścigów, a ostatnio – aż nadto.Klaudiusz przywykł ufać swej intuicji.Jeśli nieprzyjemne, ale tak naprawdę nie wyróżniające się niczym wydarzenie, mimo to niepokoi, a powinno już być dawno zapomniane, to należy ten niepokój zdefiniować, zaklasyfikować i zapanować nad nim.Skąd się to wzięło?Jechał przez rzadką poranną mgłę, na fotelu obok leżała opróżniona do połowy paczka drogich papierosów.Klaudiusz palił, wystawiwszy łokieć na zewnątrz; z boku, na przedniej szybie przyklejony był obrazek: zadziorna dziewuszka na miotle, z powiewającym na wietrze końskim ogonem; kokietka z odsłoniętą nóżką, z czarującymi dołeczkami w różowych policzkach.Klaudiusz kupił tę naklejkę w ubiegłym roku, w jakimś kramie.Wybrał ze sterty roześmianych smoków, krokodyli, robotów, gołych wróżek, brodatych magów; wśród kupujących był tam jedynym dorosłym, reszta – same nastolatki.Na sekundę oderwał wzrok od jezdni, zobaczył własne odbicie w szybie.Rozmyte i blade, jak widmo, z nieprzyjemnym uśmieszkiem na wąskich wargach.Przesądy.Kto jak nie on najlepiej zna splątaną sieć przesądów, od dawna oplatających wiedźmy.Kto, jak nie on, widzi lepiej potężne korzenie wszystkich tych mętnych obaw i lęków; gdyby Julian Mitec wiedział o wiedźmach tyle, co z powodu obowiązków służbowych wie Wielki Inkwizytor, to spaliłby Iwgę na łące za swoim domem.Na piknikowym ognisku.Ale jednak – co to jest?.Co to za szereg wydarzeń utkwił mu tak w pamięci, nie chcąc wypłynąć na powierzchnię – ale też i nie pozwalając się utopić? Skąd to poczucie niebezpieczeństwa, przeczucie nieszczęścia?Właściwie, to nie należało wypuszczać tej dziewczyny.Po prostu nie chciał urządzać paskudnej sceny gwałtu na oczach dwóch idealistów – starego i młodego.Wstydził się pokazać staremu przyjacielowi, jak potrafi wykręcać ręce.Młodej dziewczynie, która już nie była dla nich obcą.Była swoja, niemal krewna.Zmarszczył się, przypomniawszy sobie, jak płakał Nazar.Szlochał w kącie jak dziecko.I jak nie na miejscu były próby wygłoszenia prelekcji na temat „Wiedźma też człowiek.”Natomiast Julian obraził się, na pewno.W końcu od kogo, jak nie od starego druha można oczekiwać pomocy w trudnej chwili, pomocy, a nie jakichś teoretycznych dywagacji.I on, Klaudiusz, mógł jakoś tam pomóc Nazarowi, opowiedzieć mu kilka przypadków ze swojej praktyki, żeby on, wczorajszy jeszcze narzeczony, przytruchtał do ogniska ze swoim polanem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates