[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapłacę, gdy Jens wróci do domu – powiedziała.Minęło kilka sekund, a Jodefine się nie odzywała.Rozmowy, które inni klienci prowadzili za plecami Elizabeth, ucichły, dało się słyszeć tylko słabe skrzypienie desek podłogi, kiedy ktoś się poruszył.Elizabeth powtórzyła trochę głośnej:- Chciałabym kupić trochę mąki.- Chcesz mąki, rozumiem – powiedziała Josefine wysokim, skrzekliwym głosem.–Ale czy masz czym zapłacić?Elizabeth pokręciła głową, poczuła, że się poci.Ale zaraz wyprostowała się.- Nie, nie mam.I chyba niewiele z nas, kobiet, ma teraz pieniądze, kiedy mężczyźni są na połowach.Ale jak tylko Jens wróci, spłacę dług.Jednak do tego czasu dzieci muzę jeść chleb.Słyszała, że głos jej się łamał, gdy mówiła ostatnie zdanie, i musiała odchrząknąć.Dlaczego Josefine zachowywała się wobec niej tak opryskliwie? Oboje, zarówno ona, jak i Abraham byli przecież na chrzcinach Ane, a wtedy żadne z nich nie powiedziało złego słowa.Ktoś z tyłu zakasłał i Elizabeth zdobyła się na odwagę.- Dostanę mąkę, czy nie?Żona sklepikarza nie od razu powiedziała, obracała w palcach pozłacaną broszkę, przypiętą na piersi do sukni.Czarny szal z długimi cienkimi frędzlami bzyczał na jej 10ramionach.Dlaczego ta kobieta, która tak wiele posiada, żałuje mi mąki?, dziwiła się Elizabeth, czując bolesne pieczenie w piersi.- A jeśli twój mąż wróci bez pieniędzy? – spytała Josefine zimno.- Wtedy zapłacę jesienią jagodami i puchem – odparła Elizabeth, słysząc, że głos jej drży.Bardziej ze złości i rozgoryczenia niż ze strachu.Josefine popatrzyła na nią zimnym wzrokiem, a potem podeszła do worka z mąką i napełniła nią torbę z szarego papieru.Następnie wyjęła duży zeszyt, przerzuciła kilka kartek i powiodła palcem w dół słupka z nazwiskami i liczbami.To przypomniało Elizabeth chwilę, kiedy oboje z Jensem udali się do pastora, żeby dać na zapowiedzi.Skojarzenie pojawiło się całkiem niespodziewanie, a Elizabeth w jednej chwili zrozumiała: Josefine nie była ani trochę lepsza od innych zamożnych ludzi, którym upokorzenie biedaków sprawiało przyjemność.Zacisnęła mocno zęby, czekając na mąkę.Następnie wzięła torbę i dała znak Marii, że powinny już iść.Wtedy Josefine głośno odchrząknęła.- Tak przy okazji, to przyszedł do ciebie list, Elizabeth – rzekła i wysunęła szufladę.Elizabeth powoli cofnęła się i wzięła kopertę, którą podała jej żona sklepikarza.Ostrożnie przełamała pieczęć lakową i zobaczyła, że w środku są pieniądze.Na kilka sekund zamknęła oczy, żeby odzyskać panowanie nad sobą.Kiedy na powrót je otworzyła, napotkała spojrzenie młodego sprzedawcy.Odgadała, że wiedział o liście.Chciał jej o nim powiedzieć, ale Jozefine go przegoniła.- Wiedziałeś, że dostałam pieniądze – rzekła Elizabeth, patrząc Josefine prosto w oczy.Kobieta udała niewiniątko.- Kto? Ja? Jakim cudem miałam się tego domyślić?- Na liście była pieczęć lakowa – odparła Elizabeth i rzuciła na ladę kopertę z pieniędzmi.– Masz tu za mąkę, a do tego poproszę jeszcze tutkę tego – wskazała na słój brązowego cukru.Josefine wzruszyła obojętnie ramionami i zaczęła odważać cukier.Przez cały czas w kącikach jej ust igrał uśmiech.Kiedy skończyła, Elizabeth wzięła Ane na biodro, a Marię za rękę.W drzwiach odwróciła się.- Dostaniesz za swoje, Josefine, możesz być pewna – rzekła drżącym ze wzburzenia głosem.Czuła, jak krew pulsowała jej w głowie i szumiało w uszach, gdy przebiegła spojrzeniem po zebranych w sklepiku, a potem szybko wyszła na dwór.Maria nie odzywała się przez całą drogę do brzegu.Dopiero gdy dotarły do łodzi, spytała:- Jak chcesz się na niej zemścić?Elizabeth znieruchomiała i spojrzała na siostrę.- Zemścić się? – powtórzyła.– Nie mam takiego zamiaru.Wchodź do łodzi i siadaj, dam ci Ane na kolana.- Powiedziałaś, że Josefine dostawanie się za swoje – mówiła dalej Maria.– To znaczy, że chcesz się jej odpłacić za to, że była dla ciebie taka podła.Elizabeth posadziła Ane na kolanach Marii i także weszła do łodzi.- Tak się tylko mówi, gdy jest się na kogoś złym albo ma się go dość – odpowiedziała lekceważąco.Jednak w głębi duszy wcale nie była spokojna.Rzuciła te słowa przy świadkach i teraz ludzie mogą to wykorzystać.Wiedziała jak we wsi roznoszą się plotki.Z jej ust unosiły się obłoczki pary, kiedy dobiła do brzegu.Choć trzymał mróz, czuła, jak bardzo się spociła.Przystanęła na kilka sekund i spojrzała na drugą stronę fiordu, na którym, niczym cieniuteńka koronkowa firanka, unosiła się mroźna mgła.Obym nigdy nie wypowiedziała tych słów pod adresem Josefine, pomyślała i już ich pożałowała.Rozdział 311W drodze do domu prawie nie odzywała się do Marii.Rozmyślała nad słowami siostry, które dręczyły ją bardziej, niż chciała przyznać.Kiedy wyciągnęły łódź na ląd, Maria spytała, czy mogłaby pójść do Dorte.- Nie – odparła Elizabeth trochę zmęczona.– Musisz mi pomóc, jeśli mamy zdążyć zrobić chleb na kolację.Pomyślała o liście.Nie chciała go wyjmować, zanim w całym domu nie zrobi się cicho.Wtedy w spokoju będzie mogła przeczytać wieści od Jensa.Skoro mogła czekać cztery tygodnie, to wytrzyma jeszcze kilka godzin.- A ty zastaw linę – odparła Maria, przypominając jej o jeszcze jednej obietnicy.Elizabeth westchnęła w duchu.Obiecała świeżą rybę.Teraz już nie mogła się wycofać.Elizabeth formowała ostatni chleb, kiedy przyszła Dorte z synkiem.- Nie przeszkadzam? – zapytała sąsiadka.- Nie, wejdź – zaprosiła ją Elizabeth i szybko sprzątnęła w kuchni.Odwiedziny Dorte zaskoczyły ją u ucieszyły jednocześnie.Elizabeth mówiła o błahostkach, kiedy razem z Marią stawały na stole i herbatkę.Dobrze było spotkać się z kimś dorosłym i porozmawiać.Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jej tego brakowało.Chwilę później siedziały przy kuchennym stole, jedząc chleb z cukrem.Niewiele się odzywały, ale nawet cisza wydawała się Elizabeth miła, niemal uroczysta.Maria usiadła przy końcu blatu i oparła brodę na rękach.- Gdzie jest tato Daniela? – spytała nagle.Elizabeth omal nie upuściła filiżanki.Rzuciła szybkie spojrzenie na Dorte i zauważyła, że ta zaczerwieniała się i umknęła wzrokiem.Elizabeth surowo popatrzyła na siostrę.- Mario, nie pyta się o takie rzeczy – rzekła.- Umarł? – dopytywała się dalej Maria.Elizabeth wiedziała, że siostra, choć nieświadomie, sprawiła Dorte przykrość.- Nie sądzę – odpowiedziała krótko i zaczerpnęła oddechu, żeby zmienić temat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates