[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ramiona miała wąskie, jej klatka piersiowa wydawała się zbyt mała, aby utrzymać ciężar wysokich, spiczastych piersi, które dumnie nosiła przed sobą.Josephine ujęła je w dłonie dotykając delikatnie końcami kciuków brodawek, co przyprawiło ją o dreszczyk przyjemności.Ręce zsunęły się w dół ciała, szczypiąc krytycznie kciukiem i palcem wskazującym skórę bioder, głaszcząc boki.Stanęła profilem do lustra, aby przyjrzeć się swojemu wysokiemu, okrągłemu tyłkowi i naprężonym mięśniom ud.Skórę miała gładką, bez skaz.Ostatnio cieszyła się dobrym zdrowiem, miała dość pieniędzy, by kupować różne preparaty pielęgnujące urodę; ponadto spędzała trzy godziny tygodniowo na sali gimnastycznej.Stawiała sobie za cel sprowadzanie tam niektórych klientów.Umowa, zręcznie zawiera-na w sali konferencyjnej, mogła być czasem skutecznie przy pieczętowana w stroju gimnastycznym, wśród potu i znoju fizycznych ćwiczeń.Josephine wzięła gorący prysznic.Gdy skończyła, wytarła się i owinęła obszernym kąpielowym ręcznikiem.Wróciła do sypialni.Pokój był ciemny.Ktoś wyłączył światło.Josephine ledwo mogła rozróżnić zarysy mebli.Pamiętała, że był drugi kontakt, sznur znajdował się u wezgłowia łóżka.Zrobiła krok w tym kierunku.Podszedł do niej z tyłu i położył ręce na ramionach.Zatrzymała się, walcząc przez chwilę z własną przekorą.- Nie odwracaj się - powiedział.Jego głos był ciepły i przyjemny.Josephine stała chwilę w milczeniu, szybko oddychając, zwrócona w kierunku ściany pogrążonej w ciemności.Wsunął coś do jej dłoni: małe, twarde, prostokątne.Josephine wiedziała, co to jest.Ścisnęła przedmiot mocno palcami.Ręce gościa przesunęły się w kierunku jej gardła i twarzy; obmacywał ją delikatnie, jakby był ślepcem próbującym ją rozpoznać.Czuła przez ręcznik dotyk jego dłoni.Rozluźniła zwój materiału.Ściągnął go z jej ciała i odrzucił na bok.Usłyszała miękki szelest, gdy zetknął się z podłogą.Ręce gościa dotykały i ściskały jej biust, po czym wędrowały pieszczotliwie w kierunku brzucha.Przysunął się do niej bliżej.Lewą rękę zagłębił pomiędzy jej uda, dotknął pachwiny delikatnie pocierając, podczas gdy prawa dłoń pieściła pośladek.Josephine zaczerpnęła powietrza.Pochyliła się w przód, poddając się jego penetracji.Nagle odsunął się od niej.Stała niezdecydowana pragnąc się odwrócić ale pamiętała, że zabronił jej tego.Wydawało się jej, że stoi tak bardzo długo.Złapała się na tym, że wytęża słuch aby usłyszeć jego oddech.Ale nie słyszała nic.Była ciekawa, kim jest Wiedziała, że to nie ma i nie będzie miało znaczenia.Jednak nie mogła pohamować swojej ciekawości.Właśnie wtedy powiedział:- Zapal świece.Josephine podeszła do kominka.Spojrzała na to, co trzymała w dłoni - na przedmiot, który on tam umieścił.To był element gry, kamyczek domina.Położyła go na kominku, wzięła leżące tam zapałki i przeszła wokół pokoju zapalaj ąc świece.On cały czas kroczył za nią, trzymaj ąc się tuż za jej plecami.Minęła wilgotny ręcznik leżący na podłodze, ale nie zatrzymała się, aby go podnieść.Nawet na niego nie spojrzała, całą uwagę poświęcając zapalanym przez siebie świecom.Czuła, że pozostawia za sobą ślad światła, że każda świeczka którą zapala, obnaża ją coraz bardziej; czuła utkwiony w niej wzrok.Czy ją podziwiał? Czy pobudzał go jej widok? Czy jest zaborczy czy uległy, jak służący w jej pracy? A może nią gardzi? Czy znał ją wcześniej i odczuł odrazę do jej osoby za to, że wróciła tu znowu? Czy pogardzał nią za to, że trafiła na niego ponownie, kimkolwiek był?Żadna z tych rzeczy również nie miała znaczenia.Josephine uświadomiła sobie, że jest zdenerwowana.Była tu dawno temu.Odzwyczaiła się od dotyku, zbyt przyzwyczajona do metod stosowanych w świecie biznesu, konsultacji, negocjacji, demonstrowania przewagi nad kolegami i konkurentami, poszukiwania wpływów i korzyści.Tutaj, w Estwych, niepotrzebne były opinie ani decyzje.Gdy przypomniała sobie o tym, odprężyła się.Spłynął na nią długo oczekiwany spokój.Zapaliła ostatnią świecę.- Obróć się - powiedział.- Pozwól mi cię zobaczyć.Odwróciła się.Ujrzała go na wpół leżącego na łóżku.Był smagłym młodym mężczyzną, w przyzwoitym, ciemnym lub ciemnoszarym garniturze.Nie był żadnym z tych facetów, z którymi miała poprzednio do czynienia tu, w Estwych.Jego uroda była trudna do określenia.”Wschodnioeuropejska”- pomyślała.Marynarkę miał rozpiętą.Ręce złożył pieszczotliwym gestem na żołądku.Złoty sygnet na palcu odbijał światło świec.Dłonie miał wąskie.Josephine ciągle czuła miejsca, których dotykał.Jego taksujący wzrok także spoczywał na tych miejscach.Czuła jego oczy na swym biuście, szczególnie na tatuażu między piersiami.Zobaczyła, że walizka leży u jego stóp, otwarta, a rzeczy znajdujące się w niej, w nieładzie.Musiał w nich szperać.Nie był to ten rodzaj przedmiotów, których można by się spodziewać w walizce zamożnej kobiety interesu.- Ubierz się teraz - powiedział.Josephine była zaskoczona.- Ubrać się? Uniósł brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates