[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-I tak nie zagram z tobą w zombiaków.-Ej, żadnej zabawy?13Pocałowała go słodko i wolno i wyszeptała:-Jesteś pewien?-No, zdecydowanie zmieniam zdanie - stwierdził Shane z poważną miną,przynajmniej dopóki nie oblizał warg.Miał rozszerzone, ciemne źrenice, skupionewyłącznie na niej, a Claire czuła się tak, jakby grawitacja zmieniła kierunek, jakby mogła wpaść w te oczy i po prostu spadaći spadać.-Naczynia! - przypomniała mu.- Panie zmywakowy.I nie wierzę, że towłaśnie powiedziałam.To było takie słabe.Znów go pocałowała, tym razem lekko.-To na później.A tak przy okazji, wyglądasz naprawdę pociągająco w tejpianie.Drzwi do kuchni otworzyły się, weszła Eve, wywaliła zawartość talerza do śmieci i praktycznie dotańczyła do zlewu.Nadal miała rozmazany makijaż, a łzy nie zdążyły jeszcze obeschnąć, ale uśmiechała się i miała rozmarzony wyraz twarzy.-Hej - odezwał się Shane.- Może ty zagrasz ze mną w zombie?-Pewnie - zgodziła się Eve.- Oczywiście.Nie masprawy.I wyszła.Shane zamrugał zaskoczony.-Nie tego się spodziewałem.-Och, ona buja w obłokach - odezwała się Claire.– Co w tym złego?-Nic, ale nawet mnie nie obraziła.Tak nie powinno być.To mniewyprowadza z równowagi.-To ja wykorzystam tę chwilową ciszę.Pora się pouczyć.-Przyjdź z tym na dół.Potrzebuję czegoś do poprawynastroju, bo ona dziś będzie beznadziejnie grać.Jest zdecydowanie zbyt szczęśliwa.Claire zaśmiała się, po czym pognała na górę i złapała plecak z książkami, który w tym momencie rozerwał się wzdłuż szwu, a po drewnianej podłodze rozsypało sięjakieś dwadzieścia kilogramów papierów, książek i notatek.-Cudownie.Po prostu cudownie.Zgarnęła potrzebne rzeczy i ze stosem książek ruszyła na dół.Kiedy była w połowie schodów, ktoś zastukał do drzwi wejściowych.Wszyscyzastygli w bezruchu - Michael schylający się po gitarę, Shane i Eve siadający zdżojstikami na kanapie.-Spodziewasz się jeszcze kogoś? - Shane spytał Eve.-Kuzyn Kuba Rozpruwacz postanowił wpaść na herbatę?-Spadaj, Collins.-No, wreszcie wszystko po staremu.Acz nadal trochę brakuje do olimpijskiejformy oszczerstw panny Rosser, skarbie.Nieważne.Otworzę.Michael się nie odezwał, ale odłożył gitarę i rozglądając się uważnie, poszedł za Shane'em do holu.Claire zeszła szybko na dół i starając się nic nie rozsypać, ułożyła na stole stertę książek i podbiegła do Michaela.Shane spojrzał przez wizjer, odsunął się od drzwi i rzucił:-Oho!-Co?14-Jakieś problemy?Michael błyskawicznie podszedł do drzwi, wyjrzał prze/ wizjer i wyszczerzył zęby, wszystkie zęby, łącznie z kłami, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego.Claire wzięła głęboki oddech.Głupi plecak, wybrał sobie beznadziejny moment na psucie.Takzniosłaby swoje wszystkie rzeczy, a teraz jej przeciw wampirze zapasy zostały nagórze, w kieszeni plecaka.-To Morley - powiedział Michael.- Lepiej wyjdę i z nimpogadam.Shane, zostań tu z dziewczynami.-Tak na przyszłość, przestań mi mówić, że mam zostaćz dziewczynami - ostrzegł go Shane.- Albo któregoś dnianaprawdę ci przywalę.Serio.Mógłbym wybić któryś z tychpięknych kłów.-Dziś?-Ehm.raczej nie.-No to się zamknij.- Michael uchylił drzwi na tyle,by się przecisnąć na zewnątrz, odwrócił się i powiedział: - Zamknij na klucz.Shane skinął głową i gdy tylko drzwi się zatrzasnęły, przekręcił wszystkie zamki i przylgnął do wizjera.Claire i Eve, wiedzione tą samą ciekawością, podbiegły do okna w salonie, z którego widać było pod kątem ganek -nie było idealnie, ale lepsze to niż nic.- O nie! - jęknęła Eve.Michael stał w snopie księżycowego światła naprzeciw nie jednego, ale aż trzechwampirów.Morleya, obszarpanego wampira, który sprawiał wrażeniebezdomnego, chociaż Claire doskonale wiedziała, że tak naprawdę miał gdziemieszkać, i jego dwóch kumpli.Miał ich wielu, zniechęconych młodych wampirów,choć termin „młody" w tym wypadku był raczej względny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates