[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twierdzi, że jest człowiekiem, ale ze wzrostu i wyglądu można by podejrzewać, że ma w sobie kroplę krwi trolla lub wielkoluda.- Nie chcesz ubić interesu, Garrett.Nie mogę powiedzieć, żebym ci współczuł.- Mogłem sobie iść do jakiejś drugorzędnej speluny i utopić smutki w mocnym alkoholu, wylewając je w uszy współczujących nieznajomych, ale nie.Musiałem przyjść akurat tutaj.- Jak dla mnie, może być - wtrącił się Kałuża, kiedy zacząłem śpiewkę o mocnych alkoholach.- Nie chcemy cię zatrzymywać.Nigdy go nie uważałem za przyjaciela, tylko transakcję wiązaną z moim przyjacielem Morleyem, choć przyjaźń Morleya jest już i tak dość podejrzana.- Odbierasz radość Domowi Radości, Kałuża.- Hej, Garrett.Ta sala aż się bujała, dopóki tu nie wlazłeś.Kumpel Saucerheada, Licks, już nawet nie bulgotał, ale dymiłjak wulkan i szczerzył zęby.Dostawałem dymka z drugiej ręki, ale i tak też miałem ochotę nucić.Straciłem wątek, zacząłem się zastanawiać, dlaczego tę budę nazywają Domem Radości, co sugeruje coś znacznie bardziej egzotycznego niż wegetariańską norę.Nagle Licks skoczył, jakby go przypiekło.Ruszył w stronę drzwi, tak jakoś jakby leciał, jakby stopami nie dotykał podłogi.Nigdy nie widziałem kogoś, kto by tak ciągnął zielsko.- Skąd go wytrzasnąłeś? - zapytałem Tharpe'a.Licksa? To on mnie znalazł.On i kilku innych chłopców zamierzają zorganizować muzyków.- Już nie kończ.- Mogłem sobie wyobrazić, dlaczego Saucerhead tak im się spodobał.Tharpe żyje z tego, że przekonuje ludzi.Jego technika obejmuje wyginanie członków w nienaturalne strony.Dwóch czy trzech Morleyów spłynęło ze schodów wiodących na piętro, śledząc wzrokiem Licksa, który właśnie wychodził.Morley już o mnie wiedział.Kałuża ostrzegł go przez tubę w gabinecie na górze.Trudno było stwierdzić przez ten dym, ale Morley wydawał się wkurzony.Morley to mieszaniec, pół człowiek, pół czarny elf.Dominuje elf.Jest niski, szczupły i tak przystojny, że aż grzech.A grzeszy chętnie, najczęściej z cudzymi żonami, jeśli tylko przez chwilę wytrzymają w bezruchu.Teraz miał mały, sprytny wąsik, jak ślad po pędzelku.Czarne włosy zaczesał gładko do tyra.Ubrany był absolutnie zabójczo - choć ten typ wygląda dobrze w każdym stroju.Podpłynął do nas, szczerząc garnitur spiczastych zębów.- Co to za żyjątko masz pod nosem?Saucerhead rzucił sprośną uwagę, ale Morley udał, że nie słyszy.- Strajkujesz, Garrett? Dawno cię tu nie było.- Po co pracować, kiedy nie muszę? - Udawałem krezusa, choć moje finanse poniekąd stopniały.Utrzymanie domu kosztuje.- Masz coś na tapecie? - Usiadł na krześle zajmowanym do tej pory przez Licksa, odgonił ręką natrętny dym.- Niespecjalnie.- Wywaliłem mu na stół cały ból mej duszy.On też się śmiał.- Genialne, Garrett.Prawie ci uwierzyłem.Muszę przyznać, że jak już coś wymyślisz, to brzmi bardzo, ale to bardzo prawdopodobnie.No, o co chodzi? Jakieś sza- sza- sza? Nie słyszałem, żeby coś się działo.W mieście robi się nudno.Mówił tak długo, bo bełkotałem:- Nie.ty też?- Nigdy tu nie zachodzisz, chyba że potrzebujesz ramienia, żeby cię wyciągnąć z dołu, który sam sobie wykopałeś.To nieuczciwe.I nieprawda.Przecież posunąłem się nawet do tego, żeby zjeść trochę tego krowiego specjału, który serwuje jego adiutant A raz nawet za to zapłaciłem!- Nie wierzysz mi? No to powiedz wprost.Gdzie ta kobieta?- Jaka kobieta? - Dotes, Saucerhead i Kałuża szczerzyli się jak oposy w rui.Myśleli, że jestem na haju.- Twierdzisz, że pracuję.A gdzie kobieta? Bo kiedy włażę w kolejną dziwaczną sprawę, zawsze gdzieś w pobliżu czai się ślicznotka.Zgadza się? No to gdzie jest ta laska u mojego ramienia? Kurde, mam takie pieprzone szczęście, że chyba zacznę zaraz pracować tylko po to.hę?Już mnie nie słuchali.Gapili się na coś za moimi plecami.Lubiła czarny kolor.Miała czarny płaszcz przeciwdeszczowy narzucony na czarną suknię.Krople deszczu jak diamenty błyszczały w jej kruczoczarnych włosach.Nosiła czarne skórzane rękawiczki.Wyobraziłem sobie, że gdzieś posiała czarny kapelusz.Cała była czarna, z wyjątkiem twarzy.Twarz miała białą jak kość.Poza tym pięć stóp i sześć cali wzrostu.Młoda.Piękna.Przerażona.- Zakochałem się - szepnąłem.Morleya nagle opuściło poczucie humoru.- Nie chcesz mieć z nią do czynienia, Garrett - mruknął.- Przerobi cię na trupa.Spojrzenie kobiety, arogancki błysk w zdumiewających czarnych oczach, przemknęło po nas tak, jakbyśmy nie istnieli.Przysiadła przy samotnym stoliku, z dala od innych, zajętych.Kilku bywalców Morleya zadrżało, kiedy przechodziła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates