[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brat podyktował niemal jednym tchem: 31824253037.Wojciech Kusko nie słuchał dalszych gorączkowych wynurzeń brata, nie trafiały do jego umysłu, jak nie trafiał głos sekretarki, wspominający znowu coś na temat świnek morskich.Odłożył słuchawkę, włączył machinalnie wiatraczek ijuż bezmyślnie, wyprany z ludzkich uczuć, odczytywał kolejne cyfry na ciemniejącym coraz bardziej od potu blankiecie: 3, 18, 24, 25, 30, 37.Wszystkie te cyfry były obwiedzione czerwonym tuszem i wszystkie zostały wylosowane przez skomplikowaną maszynę toto-lotka, co mógł własnoręcznie oglądać w przerwie spotkania o mistrzostwo pierwszej ligi między Legią a ŁKS-em wczoraj po południu.— To pan? — zapytał człowiek w mundurze kapitana na widok Szerera.— Myślałem, że przyjedzie milicjant.— Podporucznik Szerer, do usług — powiedział milicjant wpychając w spodnie kolorową koszulkę z napisem „World Bridge”.— Przepraszam bardzo, niech kolega usiądzie, o tu.— Kapitan wskazał niewygodne krzesełko z metalu stojące pod kasą pancerną.Drzwi kasy były otwarte, wewnątrz widać było zakurzoną butelkę po cytrynadzie.— Macie jakieś kłopoty, kapitanie?— Trudno to nazwać kłopotami, ale ktoś robi nam kawały.Znacie sprawę?— Znam — odparł Szerer, nie podejrzewając, jak bardzo się myli.— Więc byłoby dobrze, gdybyście dorwali tego dowcipnisia.Nie potrafię udzielić żadnych bliższych wskazówek, ale pierwszy balon ukazał się wieczorem we wtorek i wisiał nad południową częścią miasta do czwartku rano.Nie wiedzieliśmy, o co chodzi.Powinno się zawiadamiać lotnictwo o tego rodzaju balonach, zawsze to jest niebezpieczeństwo dla samolotów, chociaż minimalne.No i zdjęliśmy go śmigłowcem z wysokości około siedmiuset metrów.Drugi…— Pozwolicie, kapitanie, będę notował.Wojskowy skinął głową i zaczął spacerować po przekątnej pomieszczenia.Za otwartymi oknami toczył się wybetonowaną alejką melex z ładunkiem tekturowych skrzynek ozdobionych czarnymi napisami „Ostrożnie, szkło!”.Z daleka narastał gwizd zapuszczanego silnika odrzutowca.— Drugi balonik zdjęliśmy z podobnej wysokości, wczoraj o godzinie 4.00 znad naszego lotniska.— Helikopterem?— Śmigłowcem — powiedział kapitan.— Był do czegoś przyczepiony? Ten pierwszy i drugi?— Nie były przyczepione.Zachowywały w powietrzu stabilność, właściwie nie zmieniały kursu.Pogoda jest bezwietrzna.W dzień to ich właściwie nie widać.— A w nocy?— W nocy świecą.Odbijają blask księżyca i w ogóle światło.— Kapitan zawahał się, przerwał rozmowę i zawołał przez okno: — Nowaczyk, podejdźcie no tu bliżej!Podporucznik Szerer zobaczył, jak melex zgrabnie zakręca w boczną alejkę i sunie bezszelestnie ku oknom.Żołnierz w gimnastycznej koszulce zeskoczył z pojazdu i stanął na baczność.Kapitan pstryknął palcami.— Oranżada?— Tak jest, obywatelu kapitanie, woda mineralna.— To podajcie nam ze dwie butelki.Szerera ogarnął przypływ sympatii dla oficera lotnictwa.Odłożył długopis na blat drewnianego stołu, gdzie wycięte było serce przebite raczej włócznią niż strzałą.Obok widniał zatarty już napis: „Baśka, jeszcze dwa miesiące służby”.— Świecą? Z jakiego materiału są wykonane?— Tworzywo sztuczne, pokryte cieniutką warstwą aluminium.Glinu.— I tak po prostu: wisiały w powietrzu, a wyście je zdjęli? Doskonała jest ta woda, panie kapitanie, nawet chłodzona.— Do stołówki.A więc to już byłoby wszystko.Mam wam pokazać?— Jeśli można.— Oczywiście, gazu już w nich nie ma.— Kapitan szarpnął mocne drzwi pancernej szafy, które odeszły ze zgrzytem nie naoliwionego żelastwa.Podporucznik Szerer zobaczył obok butelki po cytrynadzie dwie płaskie, metalicznie połyskujące torby.Były, jak się wydawało, identyczne.Jedną z nich kapitan położył na stole, zasłaniając uszkodzone włócznią serce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates