[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstrząśniętą porannymi wydarzeniami Paks traktowanie pojmanych doprowadzało do mdłości.Alured był zdeterminowany wyeliminować wszystkich sympatyków Siniavy, a resztę zmusić do uznania jego rangi i władzy.Jak wyjaśniał najemnikom, chciał strachem zmusić mieszczan do posłuszeństwa.Paks oczekiwała, że Książę zaprotestuje, ten jednak milczał.Od śmierci Siniavy uśmiechałsię rzadko, a po przybyciu na wybrzeże spędzał godziny na wpatrywaniu się w morze.Nie wiedziała – nikt tego nie wiedział – co go męczy.Czuła jednak coraz mocniej, że nie może dłużej żyć z tym, co ją dręczyło.Wystraszone, nienawistne spojrzenia, mamrotane zniewagi, zrozumiałe pomimo obcego języka, pogarda żołnierzy Alureda, gdy nie chcieli przyłączyć się do ich„zabaw”, będących niczym innym, jak pastwieniem się nad bezradnymi cywilami – wszystko to sprawiało, że żołądek zawiązywał się jej na supeł.Nie mogła jeść ani spać – budziła się dręczona koszmarami.Starała się ukrywać swe uczucia, uspokajać się.Raz już zabrała głos – dosyć, jak na szeregowca.Jak długo nosiła barwy Księcia, tak długo była mu winna posłuszeństwo.Byłdobrym człowiekiem, zawsze przestrzegał wskazań honoru.Wspominała Wielkiego Marszałka, żałując, że go w ogóle spotkała.Zadał jej pytania, na które nie miała ochoty odpowiadać.Służba u Księcia z pewnością warta była odrobiny dyskomfortu czy niepokoju.Kiedy opuścili Kalmmer, zostawiając w mieście garnizon złożony z żołnierzy Alureda, próbowała przekonać samą siebie, że najgorsze już za nimi.Lecz było inaczej.W każdym mieście wybrzeża Immerhoftu Alured wynajdywał szpiegów Siniavy lub takich, którzy wyrażali wątpliwość, czy pirat może być prawowitym księciem.Najemnicy nie uczestniczyli w egzekucjach ani kaźniach, lecz doskonale wiedzieli, że gdyby nie ich obecność Aluredowi zabrakłoby żołnierzy do obsadzenia tylu miast.Nie mieli pojęcia, jak długo to potrwa – kiedy Książę zamierzał przestać udzielać pomocy sojusznikowi.Gdyż z pewnością nosił się z takim zamiarem.Każdego dnia mógł nakazać wymarsz do Valdaire.Lecz Książę milczał, wpatrzony w błękitny bezkres wód.Przez szeregi Kompanii przebiegał niepokój, niczym myszy po strychu zimą.Paks sądziła, że nikt nie widzi, co się z nią dzieje aż do chwili, kiedy pewnej nocy, podczas jej warty, przyszedł do niej Stammel.Stanął blisko i przez kilka minut milczał.Zastanawiała się, czego chce.Potem westchnął, zdjął hełm i przeczesał włosy.– Nie muszę pytać, co cię martwi – zaczął.– Trzeba coś z tym zrobić.Nie wiedziała, co powiedzieć ani uczynić.– Jesz mniej, niż potrzebuje ktoś o połowie twego wzrostu.Nie przydasz się nam, jeśli zachorujesz.– Wszystko w porządku.– zaczęła, lecz zaraz jej przerwał.– Nie, nic nie jest w porządku.Ani z tobą, ani ze mną.Tyle, że ja jem i śpię, a to więcej, niż robisz ty.Nie chcę stracić w ten sposób dobrej weteranki.Nie mam was aż tylu.Ci wszyscy nowi, których przyjmowaliśmy tu i tam nie są jeszcze na tyle dobrzy.– Przerwał.Nałożył hełm i potarł nos.– Nie wiem, czy kiedykolwiek będą.czy my będziemy.tacy jak dawniej.– Umilkł.– Ja.ja jestem czujna.– Nie mogła wykrztusić nic więcej.– Paks, ty.– Odchrząknął i splunął.– Nie powinnaś tu być.Zaskoczył ją tak, że aż ją zatchnęło, jakby ją uderzył.– Co.dlaczego?– Nie powinnaś.– Jego głos nabrał mocy.– Na Tira, nie mogę stać z boku i patrzeć, jak marniejesz.Nie w imię czegoś takiego.Służyłaś Księciu równie dobrze, jak inni.Myślisz, że tego nie wie? Albo ja? – W głosie Stammela pojawiła się złość.– Nie pasujesz tutaj, nie do tego rodzaju walki.Tamten Wielki Marszałek miał rację, nawet Książę przyznał, że twoim przeznaczeniem może być coś lepszego.– Znowu przerwał, a gdy podjął, głos mu złagodniał.–Uważam, że powinnaś opuścić Kompanię.– Porzucić Kompanię? – Pomimo szoku zalała ją fala ulgi, że mogłaby wyplątać się z tej sytuacji.Zaraz jednak poczuła ukłucie paniki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates