[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Policjant Herbst cały czas miał aresztanta na oku.Moja żona powiedziała: „Panie Herbst, niech pan nastawi coś na patefonie”.Policjant Herbst przeszedł do drugiej części salonu, nastawił płytę, po czym w salonie rozległy się dźwięki sławnego szlagieru Sandry Mendes Serce moje łka diamentami.Policjant Herbst usłyszał, jak moja żona nuci tę pieśń pod nosem, zapytał, czy może zapalić, otrzymał odpowiedź, że może, wyjął pudełko papierosów, pstryknął zapalniczką, zaciągnął się błękitnym dymem, szlagier Serce moje łka diamentami dobiegł końca, igła patefonu zaczęła podskakiwać z trzaskami na wirującej płycie, policjant podszedł do gramofonu, zdjął płytę, odwrócił się, by zapytać, jakiego szlagieru chce posłuchać jeszcze żona jego przełożonego, ale gdy spojrzał na drugą część salonu odgrodzoną od reszty kolumnami, w salonie nie zobaczył już nikogo.Natychmiast sięgnął do kabury po służbowy rewolwer, ale w otwartych szeroko drzwiach na taras powiewała już tylko unoszona podmuchami wiatru biała firanka.Moja żona i aresztant Stamelmann zniknęli bez śladu wśród ogrodowych drzew.Policjant Herbst dmuchnął wściekle w służbowy gwizdek, ale to było wszystko, co mógł zrobić.Oczywiście – jak się pan z pewnością domyśla – kobieta, która wyprowadziła aresztanta Stamelmanna przez taras do ogrodu i pomogła mu zbiec, nie była żadną moją żoną, Helgą Luisą.W toku dalszego postępowania nie udało się, niestety, ustalić, kim była ta kobieta naprawdę i dokąd zbiegła z aresztantem.Za Erykiem Stamelmannem tymczasem zostały rozesłane listy gończe.UcieczkaA dużo, dużo później, pułkowniku Hartmann, gdy na polecenie majora Breitensteina z komendy głównej szukałem w paru miastach południowych Niemiec człowieka, za którym zostały rozesłane listy gończe, w Konstancji wpadł mi w ręce brudnopis listu dość niewyraźnie napisany na błękitnym papierze ze znakiem firmowym hotelu „Continental”, którego treść sporo, jak myślę, wnosiła do sprawy.Znalazł go w hotelowym pokoju portier, który od dawna był informatorem policji cesarskiej i zwykle przeglądał bagaże hotelowych gości, co może wydać się niestosowne, ale, cóż, dla dobra ogólnego jest konieczne.Od tamtego czasu noszę ten list przy sobie, bo choć jego treść nie jest dla mnie przyjemna, rzuca światło na sprawę, która jutro będzie rozpatrywana przed sądem.Pozwolę sobie teraz ten list odczytać panu w pełnym brzmieniu.„Anno, droga moja, najmilsza,piszę do Ciebie po raz trzeci, bo nie wiem, gdzie jesteś, a żyć bez Ciebie po prostu nie mogę.Jakżeś mnie ubawiła i uszczęśliwiła, gdy tak niespodziewanie zjawiłaś się w komisariacie na Salzburgerstrasse w pięknej błękitnej sukni, w uwodzicielskim kapeluszu z gęstą woalką jako elegancka żona komisarza Klugego, Helga Luisa Kluge i głosem nie znoszącym sprzeciwu poprosiłaś obecnych tam policjantów Herbsta i Oldenburga, by nieszczęsnego aresztanta Eryka Stamelmanna przysłali do prac w ogrodzie przy willi komisarza na Kratauerstrasse.Biedny komisarz Kluge ma teraz pewnie kłopoty i nie myśli o nas najlepiej, ale cóż, tak to już jest, raz ktoś w życiu wygrywa, raz przegrywa, a tym razem to właśnie my wygraliśmy.O, jakież piękne było twoje wejście na ten przeklęty komisariat, gdzie ci dwaj okropni policjanci dręczyli mnie, jakbym był jakimś mordercą.Po awanturze z korporantami, po której ten głupi Herbst stanął najpierw po mojej stronie, a potem, gdy tylko zobaczył, że w sprawę jest zamieszany synalek burmistrza Noldena, od razu zmienił front.Cóż się dziwić, tchórzostwo jest matką wszelkiej nikczemności.Śmiać mi się chce, gdy tylko pomyślę sobie o tym, jak pobiegliśmy przez ogród komisarza Kluge do samochodu, który zostawiłaś za drzewami.I jakże Ci nie dziękować za to, że wzięłaś dla mnie nie tylko ubranie, ale też moją kasetę z przyborami, którą dostałem od pana Rasermanna.Muszę powiedzieć, że panią Kluge odegrałaś znakomicie.Przyznaj się, czy nieodżałowany pan Rasermann i Ciebie przypadkiem nie uczył sztuki makijażu? Jeśli tak, może być dumny z nas obojga.Powinienem mu położyć na grobie bukiet czerwonych róż.Pomysł z woalką i chusteczką bardzo udany, głos też dobrze naśladowałaś, chociaż ja po tym głosie od razu cię poznałem.Cały czas drżałem, że coś się nie uda, a wtedy wpadniemy oboje.Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy.Ale oni byli przerażeni, że ich złapałaś przy kartach! Byłaś cudowna.Wciąż nie mogę zapomnieć, jak wyglądali w chwili, kiedy tam weszłaś!Pamiętasz naszą ucieczkę do Szwajcarii? Zajeżdżaliśmy do gasthausów, nieźle ubrani, wypoczęci, pogodni, zajmowaliśmy najlepszy pokój z oknem od frontu, piękne łóżko z białymi falbankami, łazienka, śniadanie, gadaliśmy do północy przy winie, a następnego dnia, gdy nadchodziła nieubłagana pora regulowania rachunku, sięgałem do mojej kasety, nakładałem na nasze policzki podkład, puder, szminkę, by nasze twarze trochę się zmieniły.Wkładaliśmy nowe ubrania i tak odmienieni, jak gdyby nigdy nic wychodziliśmy z hotelu głównym wyjściem, każde osobno – ty, jako samotna stateczna dama w wieku lat pięćdziesięciu, wdowa po oficerze kawalerii albo właścicielu fabryki likierów, w ciemnej sukni i staromodnym kapeluszu z fiołkami na rondzie, ja brzuchaty rentier w wymiętej, kraciastej marynarce, ze złotym monoklem w prawym oku.A potem prosto na dworzec i szukaj wiatru w polu.Żyć bez pieniędzy i nie być głodnym! Czyż nie o tym właśnie marzą wszyscy? Przyznaj, że hotele były niezłe.Choćby ten „Continental” w Konstancji, „Malherbe” w Bazylei czy ten pensjonat na wzgórzu pod Zurychem.Dostałem od ciebie tylko jeden list, który prawdziwie przywrócił mnie do życia.Ale teraz nie wiem, gdzie jesteś, bo nie dajesz żadnego znaku.Co to znaczy, że czekasz na mnie, ale na razie nie możesz się ze mną spotkać? Nic nie rozumiem.Jakże tak możesz mnie zwodzić? Każdy dzień z tobą wspominam jak największe szczęście.Nasza podróż przez Szwajcarię była tak piękna.Na szczęście nikt nas nie rozpoznał.Przecież nie zaprzeczysz, że bawiło nas to przeistaczanie się w kogoś innego.Cóż, mieliśmy na sumieniu drobne grzechy, ale któż ich nie ma?Piszesz, że dzięki hrabinie W.znalazłaś dobrą pracę.Ale co to za praca? I gdzie pracujesz? Na cóż te tajemnice? I jeszcze tak nagle wyjechałaś z tego pensjonatu pod Zurychem, zostawiając uroczy list, jakby nic się nie stało.Co to znaczy, że o wszystkim dowiem się za jakiś czas? Ja chcę o Tobie wiedzieć wszystko już teraz.Jakieś dziwne zajęcie sobie wybrałaś, skoro nie możesz o tym pisać.Może lepiej to rzucić?Ja po prostu żyć bez Ciebie nie mogę, a ty sobie ze mnie żartujesz.Ja chcę być z Tobą, a Ty mi mówisz, że są jakieś sprawy ważniejsze, więc na razie nie możesz się spotkać ze mną.Co to niby za sprawy? Co Ty właściwie robisz i gdzie jesteś, że tak do mnie piszesz i żadnego adresu na odwrocie koperty nie zostawiasz.To przykre, a nawet nieprzyzwoite.Piszesz, że nikogo sobie nie znalazłaś, ale jakże ja mogę w to uwierzyć po tym wszystkim? Czemu tak się mną bawisz?Pytasz, co u mnie? Ach, nic.Wróciłem do Monachium.Dziwisz się? Nie bój się, wiem, co robię.Oczywiście już nie mieszkam tam, gdzie dawniej.Zmieniłem też nazwisko.Mam nowy paszport – i to bardzo dobry! Załatwił mi go J.A moja twarz? Możesz być spokojna.Potrafię ją zmieniać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates