[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pałacyk.Proszę.Poczułam się niemal jak królowa Wiktoria w pałacu Buckingham czy może Balmoral, diabli wiedzą, gdzie też ona właściwie mieszkała.Kiedy jednak wszystkie meble stanęły już na swoich miejscach, wszystkie firanki zostały artystycznie zamotane na właściwych oknach, a mnie udało się opanować instrukcje obsługi wszystkich nowych urządzeń domowych – rodzina oddaliła się na swoje Pogodno i królowa dość szybko zaczęła podejrzewać, że jakaś złośliwa wróżka użyła swojej cholernej różdżki i zmieniła ją w cholerną niewolnicę!Oczywiście, Tymon, zakochany książę małżonek, pył strzepywał spod mych stóp i odgadywał życzenia, zanim zdążyłam je wypowiedzieć.Niestety, musiał zarabiać na życie nowej rodziny, a ponieważ swój rybacki biznes miał nadal nad morzem, znikał prawie codziennie na długie godziny – bez szans, że na przykład wpadnie znienacka w samo południe na obiadzik.Albo że nie będzie potwornie zmęczony wieczorem.– Jeszcze kilka miesięcy, Wikuś – mówił, całując swoją równie zmęczoną żonę, kiedy już udało nam się spacyfikować nadaktywnego Maciusia i zalec w błękitnej, satynowej pościeli w delikatne liście i bukieciki kwiatów (kupiłam taką, bo wydała mi się szalenie romantyczna i uznałam, że jako taka doskonale wpłynie na uczucia małżeńskie).– Jeszcze trochę i wyrównam tamte straty.Góra pół roku i będziemy mogli odetchnąć.Wytrzymasz?– Wytrzymam – mruczałam i wtulałam się w niego, zasypiając w okamgnieniu; przeważnie nie na długo, albowiem Maciuś lubił nocne występy.Wprawdzie Tymon zrywał się natychmiast i był gotów lecieć na ratunek, ale mnie coś w środku mówiło, że ręka matki to ręka matki.w efekcie oboje byliśmy niewyspani chronicznie.Nie da się ukryć, że cierpiało na tym nasze życie erotyczne, którego intensywności daleko było do poziomu, jaki sobie wymarzyliśmy przed kilkoma miesiącami, kiedy to ciąża i moje podupadłe wskutek intensywnej pracy zdrowie wymuszało na nas daleko idącą wstrzemięźliwość.W tej materii też obiecywaliśmy sobie wyrównanie strat.Kiedy to ostatnio on mówił o pół roku? Jakieś dwa miesiące temu.To znaczy, że mniej więcej w czerwcu zaczniemy znowu żyć jak ludzie.To znaczy nie znowu, bo jeszcze nie pożyliśmy jak ludzie.Och, niech się wreszcie do tego dorwiemy!!!Z tą nianią to doskonały pomysł.Niania i jednocześnie ktoś w rodzaju pomocy domowej.Jak tylko Tymon wróci, trzeba go będzie spytać, co on na to.I czy mamy na to pieniądze? Boże, ile trzeba takiej niani zapłacić? I skąd ją wziąć? I jaki powinna mieć zakres obowiązków? I skąd się wie, że to osoba godna zaufania? Nigdy nie zatrudniałam służby domowej! Przeciwnie, czasem miałam ochotę sama się wynająć do sprzątania mieszkań, żeby zarobić na luksus pracy w telewizji publicznej.Najważniejsze podobno są referencje, i to referencje od znajomych osób!– Posiedź chwilę sam na tym kocyku, Maciusiu – powiedziałam stanowczo do synka, figlującego z żółtym słoniem o łagodnym i nieco głupawym uśmiechu.– Zaraz do ciebie wrócę.Zostawiłam otwarte drzwi między pokojami i popędziłam do komputera.Włączyłam pocztę i napisałam krótki, ale dramatyczny list do telewizyjnych informatyków:Panowie! W was jedyny ratunek dla mnie i mojego zdrowia psychicznego oraz fizycznego!!! Błagam, wrzućcie tę wiadomość do poczty wszystkim w na szym ośrodku! Bo jak mnie szlag trafi, będziecie mnie mieli na sumieniu!!!W załączniku zamieściłam równie krótkie ogłoszenie: „Niania potrzebna od zaraz.Jeśli ktoś z P.T.Koleżeństwa wie coś o osobie, której można powierzyć własne dziecko, błagam o wiadomość na mój domowy adres mejlowy, względnie na komórkę” – podałam oba namiary.Kliknęłam myszką i zdążyłam wrócić na kocyk, zanim Maciek doszedł do wniosku, że jest raczej niezadowolony z mojej nieobecności.Zastanawiałam się, jak dyplomatycznie zawiadomić Tymona o moim pomyśle, ale na szczęście przypomniała mi się jego deklaracja na temat męskiej prostoty.Kiedy więc zjawił się wczesnym wieczorem, dałam mu żurku (jego ulubiona zupa), gulaszu z kaszą, a przy deserze złożonym z wyjątkowo dobrej gorgonzoli i niezłego merlota zagadnęłam go o sprawę zasadniczą.– Bardzo dobry pomysł – powiedział po prostu.– Sam miałem zamiar zaproponować ci coś w tym rodzaju, tylko jeszcze mi się nie sprecyzowało, co to ma właściwie być.Niania, panna służąca, ciotka rezydentka.– No coś ty! Masz w rodzinie ciotkę rezydentkę?– Chyba nie, ale można by poszukać.Bo wiesz co, ja się chyba stęskniłem za tobą.– Jak to: stęskniłeś? Przecież ostatnio nie wyjeżdżałeś nigdzie na długo!– Eeee, mnie nie o to chodzi.Z przyjemnością domyśliłam się, o co mu chodzi, zwłaszcza że poniechał gorgonzoli i pociągnął mnie na kanapę.Poprzytulaliśmy się trochę i zaczęliśmy rozpatrywać możliwość wspólnej ekscytującej kąpieli.Warunki do takowej mamy, bo Tymon zażyczył sobie wannę wielkości jeziora Mamry, z różnymi chytrymi zabaweczkami do lania wody.Opcja jednak padła, bowiem któreś z nas musiało przecież być na podorędziu, w razie gdyby się Maciek rozwrzeszczał.A zrobiłby to na bank w najbardziej podniecającym momencie tego kąpielowego tetatetu małżeńskiego.Na takie figle-migle trzeba będzie poczekać.Stanęło na tym, że kąpiemy się indywidualnie i szybciutko wskakujemy do łóżka.a z sypialni do dziecięcego łóżeczka będzie nam bliżej, no i szum wody niczego nie zagłuszy.Jeżeli ktoś myśli, że Maciuś nie wydarł się w najmniej odpowiednim momencie, TO SIĘ MYLI.Kup książkę Przeczytaj więcej o książceAdela do KatarzynySzczecin, środa, 6 lutegoDroga Pani Profesor!Jestem od tygodnia prawie na tej dalekiej północy, nawet nie wiem, czy to ładne miasto, czy nie, bo bez przerwy tyram jak katorżnik.Ale mam nadzieję, że uda mi się w tej operze zaczepić na stałe.A przynajmniej złapać jakieś role w większej ilości.Pan dyrektor popatruje na mnie wzrokiem zainteresowanym – niestety, ja nie jestem zainteresowana w najmniejszym stopniu: nie lubię wybujałych wzdłuż i wszerz blondasów koło pięćdziesiątki.Jemu się zresztą zdaje, że ma najwyżej trzydzieści i figurę jak grecki bóg.No więc nie, nie ma, ale ja mu tego nie powiem, bo chciałabym zaśpiewać coś więcej niż Stryjenkę.Z samej Stryjenki nie da się wyżyć, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę przedstawienia szkolne i dla młodzieży.A dyrektor – on się nazywa Anielewicz, wcale nie nomen omen – zamierza robić dużo Verdiego, bo on lubi.Ja też lubię.I nadaję się na te wszystkie heroiny, sama pani ostatnio mówiła, że już mi pozwala, nawet na Wagnera.Głosowo mogę, aktorsko też sobie poradzę.Może jednak zastanowię się nad podlizaniem się dyrektorowi.Bieda, że nie wiem, jak się takie sprawy załatwia, a pójście z nim do łóżka nie wchodziłoby w grę, nawet gdyby ważył dwadzieścia kilo mniej.Oraz gdybym nie była tak zwaną szczęśliwą mężatką.Ta pani psiapsiółka jeszcze się nie zgłosiła.Mam dla niej zaproszenie na premierę, dwuosobowe, oczywiście.Wyobraża pani sobie, że mieszkam w wieży zamkowej? Nie bujam.Mają tu takie pokoje gościnne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates