[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na sygnał i rozkaz Wilk podkulił ogon, pełen uniżenia podczołgał się ku niej i położył paczkę u jej stóp, skomląc i błagając o przebaczenie.– To już drugi raz dobrał się do tych rzeczy! – Ayla podniosła paczkę i kilka innych przedmiotów, które porwał.– Dobrze wie, że mu nie wolno, ale po prostu nie umie zostawić skóry w spokoju.Jondalar podszedł, żeby jej pomóc.–Nie wiem, co zrobić.Upuszcza je na rozkaz, ale nie możesz wydać mu polecenia, jeśli jesteś gdzie indziej, a nie sposób pilnować go cały czas… Co to jest? Nie pamiętam, żebym to przedtem widział – powiedział, patrząc pytająco na starannie zapakowany w miękką skórę i porządnie związany pakunek.Rumieniąc się lekko, Ayla szybko odebrała mu paczkę.–To jest… coś, co wzięłam… coś… z Obozu Lwa – powiedziała i włożyła pakunek do swojego kosza.Jej zachowanie zdziwiło Jondalara.Oboje ograniczyli swój dobytek podróżny do minimum, zabierając niewiele poza niezbędnymi rzeczami.Pakunek nie był duży, ale też i nie mały.Mogła prawdopodobnie wziąć w jego miejsce dodatkową zmianę odzieży.Co też to zabrała ze sobą?–Wilk! Przestań!Jondalar obserwował Aylę, która znowu popędziła za młodym wilkiem, i musiał się uśmiechnąć.Nie był pewien, ale to niemal wyglądało, jakby Wilk umyślnie psocił, drażniąc się z Ayla, zmuszając ją do pogoni i do zabawy z nim.Znalazł jej obozowy but, miękkie okrycie stóp, przypominające mokasyny, które nosiła dla wygody po rozbiciu obozu, jeśli grunt był zamarznięty, wilgotny czy zimny albo kiedy chciała przewietrzyć i wysuszyć swoje normalne, solidniejsze, obuwie.–Nie wiem, co z nim zrobić! – wykrzyknęła ze złością, podchodząc do mężczyzny.W ręce trzymała obiekt ostatniego ataku Wilka i patrzyła groźnie na winowajcę.Wilk czołgał się ku niej, na pozór pełen skruchy, skomląc żałośnie z powodu jej niezadowolenia, ale w jego rozpaczy kryły się przebłyski wesołości.Był pewien jej miłości i czekał tylko, by dała się przebłagać, żeby natychmiast z podskakiwaniem i piskami zachwytu na nowo rozpocząć zabawę.Zaledwie wyrósł ze szczenięctwa, ale był już rozmiarów dorosłego wilka, chociaż ciało mu się z czasem jeszcze wypełni.Samotna wilczyca, której partner zdechł, urodziła go w zimie, poza sezonem.Jego futro miało normalny, szarożółtawy kolor – białe, czerwone, brązowe i czarne pasy barwiły każdy zewnętrzny włos, tworząc zamazany wzór i pozwalając wilkom wtopić się w naturalne dzikie otoczenie krzewów, trawy, ziemi, kamieni i śniegu – ale jego matka była czarna.Jej niezwykle ubarwienie spowodowało, że przywódczyni stada i inne samice niemiłosiernie ją dręczyły, dając jej najniższy status i w końcu wypędzając.Włóczyła się sama, ucząc się przetrwać pomiędzy rewirami wilczych stad, aż wreszcie znalazła innego samotnego wilka, starego samca, który porzucił swoją watahę, bo nie mógł dotrzymać jej kroku.Razem radzili sobie zupełnie nieźle.Ona była lepszym myśliwym, ale on miał większe doświadczenie i zaczęli nawet zakreślać rewir i bronić go.Może sprawiło to lepsze odżywianie, teraz, kiedy oboje pracowali razem i dlatego mogli więcej zdobyć, może towarzystwo i bliskość przyjaznego samca, a może jej własna genetyczna skłonność, w każdym razie weszła w okres rui poza sezonem.Jej starszy towarzysz nie był z tego powodu niezadowolony i, nie musząc zwalczać żadnej konkurencji, zareagował gorliwie i chętnie.Niestety, jego sztywne, stare kości nie wytrzymały spustoszeń dokonanych przez jeszcze jedną srogą zimę na przylodowcowych stepach.Nie przetrwał długo po nastaniu mrozów.Dla czarnej samicy była to tragiczna strata, bo została sama, żeby sama rodzić – w zimie.Środowisko naturalne nie toleruje zwierząt zbytnio odchylających się od normy.Czarny myśliwy w krajobrazie żółtej trawy, burej ziemi i przewianego wiatrem czy usypanego śniegu jest aż zbyt łatwo widoczny dla sprytnej i niezbyt licznej zimą zwierzyny łownej.Bez towarzysza czy przyjacielskich ciotek, wujków, kuzynów i starszego rodzeństwa, którzy pomogliby żywić karmiącą matkę i opiekować się jej szczeniakami, czarna samica słabła i jej dzieci umierały jedno za drugim, aż zostało tylko jedno.Ayla znała wilki.Obserwowała je i badała od czasu, gdy zaczęła polować, ale nie mogła wiedzieć, że czarny wilk, który próbował ukraść zabitego przez nią gronostaja, był głodującą, karmiącą samicą; to nie była właściwa pora na szczeniaki.Kiedy próbowała odzyskać swoją zdobycz, a wilk w nietypowy dla siebie sposób zaatakował ją, zabiła go w samoobronie.Potem zobaczyła stan zwierzęcia i zrozumiała, że musiało być samotnikiem.Poczuła dziwne pokrewieństwo z wilczycą, którą wygnało stado, i postanowiła, że znajdzie osierocone, pozostawione bez opieki szczeniaki.Idąc wilczym tropem, znalazła gniazdo, wczołgała się do wnętrza i znalazła ostatniego szczeniaka, z zaledwie otwartymi ślepkami.Zabrała go do Obozu Lwa.Wszyscy byli zaskoczeni, kiedy Ayla pokazała im małego wilczego szczeniaka, ale to ona przecież przybyła do nich z końmi, które jej słuchały.Przyzwyczaili się do koni i do kobiety, która miała dar przyciągania zwierząt, i byli teraz ciekawi wilka i tego, co ona z nim zrobi.Dla wielu było cudem, że potrafiła go wychować i wytresować.Jondalara nadal zadziwiała inteligencja zwierzęcia; inteligencja, która zdawała się niemal ludzka.–Chyba bawi się z tobą, Aylo – powiedział mężczyzna.Spojrzała na Wilka i nie mogła powstrzymać uśmiechu, na widok którego zwierzę podrzuciło łbem i radośnie zaczęło walić ogonem w ziemię.–Myślę, że masz rację, ale to mi nie pomoże powstrzymać go od żucia wszystkiego – rzekła, patrząc na poszarpany but obozowy.– Równie dobrze mogę mu to dać.Już to zniszczył i może na trochę zostawi w spokoju inne nasze rzeczy.– Rzuciła mu but, a Wilk podskoczył i złapał go w powietrzu.Jondalar był niemal pewny, że na pysku malował mu się wilczy uśmieszek.–Pora zacząć się pakować – powiedział, wiedząc, że poprzedniego dnia nie pokonali zbyt wiele drogi na południe.Ayla rozejrzała się, przesłaniając oczy przed jaskrawym słońcem, które właśnie zaczynało się wspinać na niebo na wschodzie.Zobaczyła Whinney i Zawodnika na trawiastej łące za porośniętym drzewami i krzakami cyplem, i zagwizdała specjalny sygnał, podobny nieco do tego, jakiego używała na Wilka.Bułana kobyła podniosła łeb, zarżała i pogalopowała w stronę kobiety.Młody ogier poszedł za nią.Zwinęli obóz, załadowali konie i byli niemal gotowi do drogi, kiedy Jondalar zdecydował zmienić rozłożenie pali namiotowych w jednym koszu i oszczepów w drugim, żeby lepiej zbalansować ładunek.Ayla czekała, opierając się o Whinney.Była to wygodna i dobrze znana im obu pozycja; w ten sposób zachowywały bliski kontakt od czasu, kiedy małe źrebię było jej jedynym towarzyszem w bogatej, ale odludnej dolinie.Zabiła również matkę Whinney [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates