[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A dwadzieœcia jeden procent poznaje ich w pracy.– Tak bym chcia³a, ¿ebyœ znów mia³a normaln¹ pracê, kochanie.Wci¹¿ siedzisz sama i ca³y dzieñ wymyœlasz slogany.– Wolni strzelcy s¹ wolni!– Ale nie spotykasz ¿adnych mê¿czyzn.Oprócz Kita.Dlaczego nie wysz³aœ za Kita, Tiffany?– Mamo, nie chcê teraz do tego wracaæ.Poza tym on kocha Portiê.– Twoi znajomi nikogo nie znaj¹?– Nie.Zreszt¹ faceci, których pozna³am przez moich znajomych, byli straszni, zw³aszcza Phillip.– O tak – przyzna³a natychmiast.– Mê¿czyŸni! – prychnê³am pogardliwie.– Komu s¹ potrzebni? Nie mnie.Poza tym nie mam zamiaru jeszcze raz przez to przechodziæ – doda³am.– Nie ma mowy.Koniec.Nie.Dziêkujê.Bardzo.Zgodzi³am siê pójœæ na randkê w ciemno, któr¹ Lizzie zaaran¿owa³a z koleg¹ Martina.Czy kiedykolwiek twierdzi³am, ¿e nikt mnie nie przedstawia facetom, którzy chcieliby siê o¿eniæ? Odwo³ujê.– Nazywa siê Peter Fitz-Harrod – powiedzia³a, gdy skoñczy³a omawiaæ og³oszenie wysokiego, dobrze zbudowanego naukowca.– Zajmuje siê po¿yczkami syndykalnymi, ale nie pytaj mnie, co to znaczy.Chyba po¿ycza pieni¹dze Mozambikowi.Pozna³am go w zesz³ym tygodniu na imprezie w firmie Martina – wyjaœni³a.– Ma czterdzieœci dwa lata, jest rozwiedziony, z dwójk¹ ma³ych dzieci.Naprawdê przystojny – doda³a.– I chcia³by znów siê o¿eniæ.2 – Cel matrymonialny17Nie mam absolutnie nic przeciwko rozwodnikom – pod warunkiem, ¿e pierwsza ¿ona nie ¿yje, cha, cha! – powiedzia³am wiêc Lizzie, ¿e mo¿e mu daæ mój numer telefonu.W tej sytuacji postanowi³am pójœæ na zakupy.Wycieczka autobusem numer 73 na Oxford Street.Podró¿e autobusem zazwyczaj nie powoduj¹ przyjemnych fantazji.Na ogó³ przypominaj¹ mi o wszystkich okropnych problemach, jakie mam z mê¿czyznami.Na przyk³ad wsiadam do autobusu numer 24 z przekonaniem, ¿e jadê do Hampstead.Wszystko jest ca³kiem jasne.Nagle, kiedy ju¿ zag³êbi³am siê w lekturze, rozlega siê dzwonek i konduktor og³asza koniec trasy i przesiadkê.Zaczynam z nim dyskusjê o nieprzyjem-nej niespodziance, a on spokojnie pokazuje mi napis du¿ymi literami z przodu autobusu:„Tylko do Camden High Street”.I tak zawsze jest z mê¿czyznami.Nie widzê znaków i pozwalam siê zaprowadziæ œcie¿k¹ przez ogród do domu, na górê do sypialni, a potem nagle znajdujê siê przy kuchennych drzwiach z instrukcj¹, ¿ebym przed wyjœciem przy-strzyg³a trawê.Niestety, ca³y ten proces przewa¿nie trwa bardzo d³ugo, o czym siê ju¿sama parê razy przekona³am.Ale¿ ze mnie idotka, g³upia ma³a idiotka! Straci³am mnóstwo czasu przez tych samo-lubnych facetów niezdolnych do normalnych miêdzyludzkich kontaktów.Sama siê tak za³atwi³am.Mo¿e powinnam namówiæ Tony’ego Blaira, ¿eby wprowadzi³ nowy zakaz, myœla³am, id¹c do stoiska z drogimi kremami.Jestem pewna, ¿e by mnie pos³ucha³, gdybym go poprosi³a, ¿eby wprowadziæ nowe przepisy dotycz¹ce fobii na temat kontaktów miêdzy kobietami i mê¿czyznami.Mê¿czyznom, bez wyjawiania swych prawdziwych zamiarów, nie wolno by by³o monopolizowaæ kobiet powy¿ej trzydziestu trzech lat d³u¿ej ni¿ pó³ roku.Przekroczenie przepisów grozi³oby grzywn¹, a recydywiœci, tacy jak Phillip, byliby wysy³ani na roboty w fabryce konfetti.– Nie mamy ze sob¹ nic wspólnego – oznajmi³ Phillip po prawie trzech latach, gdy spyta³am grzecznie, czy moja obecnoœæ w jego ¿yciu jest nadal po¿¹dana.– W gruncie rzeczy – kontynuowa³ powoli – teraz zdajê sobie sprawê, ¿e w ogóle do siebie nie pasujemy.I dlatego nie móg³bym siê z tob¹ o¿eniæ.To wielka szkoda, ale nic na to nie poradzê.– Tak, szkoda – przytaknê³am, wyci¹gaj¹c moje ciuchy z jego szafy i staraj¹c siê nie narobiæ ba³aganu wœród jego ubrañ do golfa.– Szkoda, ¿e tak d³ugo siê zastanawia³eœ.Szkoda, ¿e ciê nie rzuci³am, gdy przyzna³eœ siê do zdrady.Szkoda, ¿e uwierzy³am, gdy mówi³eœ, ¿e chcesz byæ ze mn¹ na zawsze.W gruncie rzeczy – doda³am przez ³zy – szkoda, ¿e ciê w ogóle pozna³am.Jesteœ dobrym architektem – powiedzia³am, wychodz¹c.– Dziêkujê – odpar³.– Ta cieplarnia, któr¹ zaprojektowa³eœ dla Froga i Firkina by³a genialna.– Dziêkujê – powtórzy³.– A przybudówka w Putney po prostu doskona³a.– Wiem.– Ale jesteœ beznadziejny w relacjach miêdzyludzkich.Kilka miesiêcy póŸniej spotka³am Aleksa.Pocz¹tkowo wszystko wygl¹da³o obiecuj¹co, choæ by³ strasznie nieœmia³y.Okropnie siê mêczy³am na grzecznych randkach.– Przynajmniej nie jest kolejnym podrywaczem – powiedzia³a s³usznie Lizzie, kiedy wróci³am z dwudziestego trzeciego spotkania ca³kowicie niemolestowana.By³ sympatyczny i nie gra³ w golfa! Hurra! I nie krytykowa³ moich ubrañ.A nawet, jak siê potem okaza³o, bardzo lubi³ moje ciuchy.Zw³aszcza moj¹ bieliznê.I moje wieczorowe 18suknie.Ale w koñcu wszyscy mamy jakieœ wady, prawda? Nasze drobne grzeszki.No i proszê, kurtyna opada, facet wychodzi z lewej strony.– Nie pozwól wchodziæ sobie na g³owê – poradzi³a Lizzie.– B¹dŸ twarda.Teraz wiêc jestem twarda.Jeœli siê nie oœwiadcz¹ w ci¹gu piêciu minut, koniec! No, mo¿e piêciu tygodni.W wyj¹tkowych okolicznoœciach, z usprawiedliwieniem od rodziców, w ci¹gu piêciu miesiêcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates