[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po przeciwnej stronie lasu biegła druga droga, na której powinien znajdować się posterunek pilnujący ludzi, mających ochotę urządzić sobie w lesie piknik, obserwować ptaki czy robić to co tu robiła ta kobieta.Zbliżając się do drzewa, czując na plecach ciepłe promienie słońca, Werner nadepnął na łupinę orzecha.Szczupła młoda kobieta poderwała się zaniepokojona i obróciła w jego kierunku.Była wysoka, twarz miała arystokratyczną, o wystających kościach policzkowych, ostry nos i oczy sprawiające wrażenie płynnego, mieniącego się w słońcu złota.Ubrana była w luźną białą bluzkę, dżinsy i czarne mocne buty.–Dzień dobry – powiedziała lekko zdyszanym głosem.–Dzień dobry – odparł spokojnie Werner, zatrzymując się o dwa kroki od niej.Uchylił czapki.– Proszę pani, tam, za tym wzgórzem, kręcony jest film i, niestety, nikomu nie wolno tu przebywać.– Machnął ręką, wskazując za siebie.– Proszę ze mną, odprowadzę panią do głównej drogi.–Ależ oczywiście.Przepraszam.Tak się zastanawiałam, co też robią na drodze ci mężczyźni.Myślałam, że zdarzył się jakiś wypadek.–Gdyby to był wypadek, usłyszałaby pani sygnał karetek – zauważył Werner.–No tak, ma pan rację.– Dziewczyna sięgnęła za drzewo.– Pan pozwoli, że wezmę plecak.Strażnik połączył się przez krótkofalówkę z szefem zmiany, informując go, że odprowadzi nieproszonego gościa na drogę.–Powiedział pan, film? – Dziewczyna zarzuciła plecak na ramię.Może gra w nim ktoś sławny?Werner miał właśnie wyjaśnić jej, że niewiele wie o filmie i słynnych aktorach, kiedy nad głową usłyszał szum liści.Spojrzał w górę w sam czas, by dostrzec zeskakujących z najniższej gałęzi dwóch ubranych na zielono mężczyzn w kominiarkach na twarzach.Niższy z nich wylądował przed nim.W dłoni trzymał Walthera P38.Wyższego, który znalazł się za jego plecami, nawet nie miał okazji zobaczyć.–Nic nie mów – powiedział mężczyzna z pistoletem.– Potrzebujemy tylko twojego munduru.Werner spojrzał na dziewczynę, wyjmującą właśnie z plecaka Uzi ze składaną kolbą.Twarz miała nieruchomą, spokojną; w żaden sposób nie zareagowała na pogardliwe spojrzenie, którym ją obrzucił.Podeszła do niższego mężczyzny, kolanem usunęła go na bok i przycisnęła lufę Uzi do brody Wernera.Spojrzała na wiszącą mu na piersi plakietkę z nazwiskiem.–Niech pan mnie dobrze zrozumie, panie Dagover – powiedziała.My zabijamy bohaterów.Ma pan zdjąć mundur… natychmiast.Werner jednak wahał się przez chwilę nim rozpiął i zdjął pas.Nacisnął krótkofalówkę upewniając się, że nie wypadnie, po czym położył go na ziemi.Zaczął odpinać wielkie mosiężne guziki bluzy, a tymczasem kobieta przyklękła i podniosła pas.Wyjęła krótkofalówkę, obróciła ją i oczy się jej zwęziły.Paliło się małe, czerwone światełko nadawania.Strażnik poczuł, jak w gardle robi mu się nagle sucho.Zdawał sobie sprawę z tego, że włączenie nadawania – umożliwienie szefowi podsłuchania ich rozmowy to ryzyko, ale w jego pracy ryzyko było czasami konieczne.Nie żałował tego, co zrobił.Dziewczyna przycisnęła przycisk LOCK, przerywając transmisję.Nad ramieniem Wernera spojrzała na stojącego za nim mężczyznę.Skinęła głową.Werner Dagover sapnął, gdy na jego szyi zacisnęło się pół metra cienkiego, miedzianego drutu.Ostatnią rzeczą, jaką poczuł w życiu, był przeraźliwy ból rozchodzący się od szyi w dół kręgosłupa.Niewysoki, potężnie zbudowany Rolf Mumau z Drezna, znajdującego się niegdyś w Niemieckiej Republice Demokratycznej, stał obok wielkiego dębu.Ten dziewiętnastolatek, uzbrojony, uważny, obserwował wzgórze oddzielające go od planu filmowego.W ręku trzymał Walthera P38, ale nie była to jedyna broń, którą dysponował.Zatknięta za pas kominiarka nabita była ołowianymi krążkami, które czyniły z niej w walce groźną pałkę.Wyostrzona szpilka do kapelusza świetnie nadawała się do przebijania gardeł, wystarczyło tylko przyłożyć jej ostrze do skóry i pchnąć.Szkiełko zegarka przynosiło zdumiewająco dobre efekty, przeciągnięte po oczach przeciwnika.Natomiast bransoletka z prawej ręki, zsunięta na dłoń, świetnie sprawdzała się jako kastet przy bójce na pięści.Od czasu do czasu odwracał się, by sprawdzić, czy nikt nie zbliża się od strony drogi.Oczywiście nikt się nie zbliżył.Zgodnie z planem, wraz z dwoma innymi członkami Feuer zaparkowali samochody z boku drogi i przeszli ją, kiedy strażnicy zrobili sobie przerwę na kawę.Tak się przy tym zagadali, że nie zauważyliby nawet słonia.Ciemne oczy Rolfa otwarte były czujnie, blade usta zaś mocno zaciśnięte.To także skutek treningu.Ciężko pracował, by kontrolować mruganie.Wojownik czeka, kiedy przeciwnik mrugnie i wtedy atakuje.Ćwiczył też zawsze z zamkniętymi ustami.Zwykłe chrząknięcie może poinformować przeciwnika, że zadał dobry cios albo że masz jakieś kłopoty.I wystarczy odrobinę wysunąć język, by odgryźć go sobie po uderzeniu w podbródek.Słuchając dziwek, pedałów i bogaczy, rojących się za wzgórzem, na planie filmowym, czuł się silny i dumny.Oni wszyscy zginą w płomieniu Feuer.Niektórzy dziś, większość później, ale w końcu, dzięki ludziom takim jak Karin i słynny Herr Richter, światowa wizja Fuhrera zostanie zrealizowana.Głowę chłopaka pokrywały krótkie, ciemne włosy, zaledwie osłaniające wyciętą na skórze głowy, ognistoczerwoną swastykę.Pod nie zdejmowaną od pół godziny maską zgromadził się pot, nadając krótkim włosom chłopięcy połysk.Pot ściekał mu także do oczu, ale Rolf ani drgnął.Karin zwracała wielką uwagę na dyscyplinę i nigdy nie dopuściłaby, gdyby któryś z jej ludzi wytarł czoło lub się podrapał.To wolno było wyłącznie Manfredowi, a i on rzadko korzystał z przywileju.Dyscyplina wcale jednak nie przeszkadzała Rolfowi Murauowi.Karin twierdziła, że bez niej są jak „ogniwa, które nie tworzą łańcucha".Oczywiście, miała rację.Przedtem, wraz z czterema, pięcioma przyjaciółmi atakował przecież indywidualnych wrogów, nigdy jednak nie Ośmielił się wystąpić przeciw sile.Nigdy nie ośmieliłby się wystąpić przeciw policji albo oddziałowi antyterrorystycznemu.I on, i przyjaciele, nie wiedzieli, jak dać Ujście gniewowi i pasji.Karin właśnie miała to zmienić.Po prawej, za dębem, dziewczyna skończyła zdzierać mundur ze strażnika.Wkładał go potężny Manfred Piper.Gdy ciało rozebrane zostało do bielizny, dwudziestoośmioletnia dziewczyna pociągnęła je po miękkiej trawie w stronę głazu.Rolf nie zaproponował jej pomocy.Kiedy wreszcie ustalili rozmiar munduru, odesłała go, żeby stał na warcie.A więc musiał stać na warcie.Kątem oka obserwował wbijającego się w mundur Manfreda.Plan zakładał, że Karin i jeden z nich dostaną się w pobliże planu zdjęciowego, a więc dziewczynie musiał towarzyszyć ktoś w mundurze strażnika Sichern.Ponieważ strażnik był potężnie zbudowany, jego mundur na Rolfie wyglądałby po prostu śmiesznie, więc, choć rękawy okazały się dla niego za krótkie, a kołnierzyk za ciasny, tę robotę dostał Manfred.–Już tęsknię za luźną wiatrówką – mówił właśnie, z trudem dopinając kurtkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates