[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W słuchawce włożonej do ucha usłyszał głos:–Ricochet, nie mamy możliwości odwrotu.Powtarzam, nie mamy możliwości odwrotu.Osaczyli nas.Naliczyłem przynajmniej ośmiu wrogów i dwa stanowiska DP*.Wygląda na to, że nie brakuje im amunicji.Zbyt długo tu nie wytrzymamy.Potrzebujemy wsparcia!–Bennet, chłopie, nie rób mi tego – westchnął Rutang.Mitchell obrócił się, spojrzał na Rockstara i już wiedział, skąd pochodzi ciepła substancja spływająca po jego szyi.To była krew Benneta.Rutang sięgnął po broń.Jego twarz wyrażała żądzę zemsty.–Stój, nie strzelaj – rozkazał Mitchell i włączył mikrofon.– Black Tiger 06, tu Ricochet, odbiór.Bez odpowiedzi.Powtórzył wywołanie.W końcu kapitan Yano odpowiedział, chociaż jego głos był zagłuszany hukiem wystrzałów – tym samym, który Mitchell słyszał w oddali.–Ricochet, tu Black Tiger 06.Zostaliśmy zaatakowani przez nieprzyjaciela.Mamy tu przynajmniej dwudziestu wrogów.Jesteśmy odcięci.Nie dotrzemy do ciebie na czas, odbiór.–Zrozumiałem.Oczyśćcie tę strefę i ruszajcie w naszym kierunku, odbiór.–Postaramy się, ale bardzo na nas naciskają! Mam jednego zabitego i dwóch rannych, odbiór.–Nie chcę słyszeć, że wam się nie uda, kapitanie.Ricochet bez odbioru.– Mitchell zaklął pod nosem i przełączył częstotliwość.– Wushu 06, tu Ricochet, słyszycie mnie?Czekał.Powtórzył wywołanie.Zaklął po raz drugi.–Jazda! – rozkazał Rutangowi.Wybiegli z ukrycia i zaczęli uciekać.Tuż za nimi kule cięły gałęzie i liście.–Ricochet, tu Red Cross.Straciliśmy dwóch następnych.Jestem ranny, sierżancie.Krwawię.Nie mogę zatrzymać krwotoku.Musicie…Połączenie urwało się, kiedy Mitchell i Rutang znaleźli się kilka metrów od szatkującego drzewa ręcznego karabinu maszynowego DR.Padli w błoto.Po raz pierwszy w życiu Scott Mitchell zwątpił, czy jego odwaga i umiejętności wystarczą, by wyjść z tej sytuacji.Poczuł, jak pieką go oczy, gdy w radiu usłyszał łamiący się głos sanitariusza:–Sierżancie, umieram.Proszę…ROZDZIAŁ 2Wyspa Basilanarchipelag Sulu, południowe Filipinysierpień 2002Kapitan Fang Zhi, dowódca sekcji tajwańskiej, oparty na łokciach, przez noktowizor obserwował znajdującą się poniżej dolinę.Zabrał swoich ludzi znad jeziora w góry, gdy padły pierwsze strzały.Mimo że nie podobały im się jego rozkazy, wykonywali je bez wahania.Tylko trzydziestotrzyletni plutonowy Sze Ma, najstarszy i najbardziej doświadczony żołnierz, wyraził swoje obawy.–Nie wątpię w pana umiejętności, panie kapitanie.Czegoś jednak nie rozumiem.Dlaczego nie odpowiedzieliśmy na ich wołania o pomoc? Po co przenieśliśmy się tutaj, jeśli nie mamy zamiaru rozstawić snajperów?Fang oderwał oczy od noktowizora i spojrzał w głęboko osadzone oczy plutonowego.–Uczestniczyłeś w odprawie.–Tak, panie kapitanie, ale…–Słyszałeś, co powiedziałem majorowi Liangowi, Amerykanom i Filipińczykom.–Oczywiście.Mówili, że nie mogą zapewnić panu rekonesansu powietrznego, o który pan prosił.–Bo wychodzi im taniej, jeśli użyją nas jako przynęty.–Ale…–Morale wśród naszych żołnierzy już teraz jest bardzo niskie.Pobór spada.Nie będę tracił dobrych ludzi w tak nieprzemyślanej akcji.Amerykanie chcieli nas poświęcić, żeby zaoszczędzić tych parę dolarów.–Będą uważać nas za tchórzy.–Nie jesteśmy tchórzami! – podniósł głos Fang.– Ale nie pójdziemy jak barany na rzeź! Myślisz, że przejmują się tym, ilu z nas zginie?–Ale…Fang zacisnął zęby.Odwrócił się i wstał.Sięgnął przez ramię do plecaka.Dłonią w rękawiczce chwycił swoją laskę.Była to broń jedyna w swoim rodzaju – rodzinna pamiątka, którą odziedziczył po zmarłym w zeszłym roku ojcu.W drewnianej rękojeści laski ukryty był sztylet.Laskę ozdobiono ręcznie rzeźbionym wzorem przypominającym pręgi tygrysa.A sztylet wykuto tak, że jego przekrój poprzeczny przypominał chiński symbol oznaczający kwadrat, bok, część lub plan, a także – co ważniejsze – nazwisko Fanga.Mimo że kształt sztyletu uniemożliwiał tradycyjne cięcia, uderzenia pozostawiały widoczne ślady.Kolejne razy odciskały na ciele ofiary wzór tygrysich pasów.Ostateczny cios wielopunktowego ostrza pozostawiał ranę kłutą.Pradziadek Fanga Zhi, który zaprojektował laskę, chciał, żeby przeciwnicy nigdy nie zapomnieli jego nazwiska.Początki rodu sięgały założycieli dynastii Tang.Wspinając się na kolejne szczeble wojskowej kariery, Fang używał laski, by wymusić posłuszeństwo wśród swoich podwładnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates