[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Howard, Pele i Fosler, którzy zniknęli swego czasu z miasta, to za każdym razem też był pan? - spytał Kraft.- Tak, to ja - odpowiedział spokojnie First - i za każdym razem nie ze swej woli.Na mnie czatują inne niebezpieczeństwa.Jak już wspomniałem, tak jak i ty, nie jestem wolny od przypadków.Oto pewnego razu, zdaje się na początku ubiegłego wieku, byłem na tyle nieostrożny, że wynająłem powóz.Dom, do którego spieszyłem, stał w punkcie dobrze mi znanym.Ale woźnica był pijany i przejechał 10 metrów dalej, a ta odległość znacznie już skracała moje życie.Na zatrzymanie powozu nie było czasu.Wyskoczyłem więc w pełnym biegu i złamałem nogę.Odtąd nigdy nie jeżdżę powozem.Okazało się to dla mnie zbyt kosztowną przyjemnością.Ale prawdziwego wroga mam tylko jednego.- Czy to ten, z którym pan walczył wówczas nad rzeką?- Tak, to właśnie on, Second.On jest taki sam jak ja, ale jest między nami jedna różnica.On zjawił się później niż ja i z pewnymi właściwościami, zbliżającymi go do rodzaju ludzkiego.Tak jak wy nie wiecie, co się stanie z wami jutro, tak on nie wie, co się stanie z nim na następnym metrze przestrzeni i do jakiego czasu zostanie przerzucony.Jakaś nieznana siła kieruje nim i nieoczekiwanie wyrywa go z czasu według własnego widzimisię.Jest mu o wiele lżej niż mnie.Nie potrzebuje sam decydować, czy odejść od bliskich ludzi do innego czasu, gdzie znajdzie, być może, pustynię lub sterty gruzów na znanym już terenie.Ale mimo to ten idiota uważa, że kierowanie czasem - to ogromne szczęście, którego on jest niezasłużenie pozbawiony.Wówczas gdy pan, panie Kraft, mnie zaaresztował, on rzucił się na mnie nieoczekiwanie i pociągnął do rzeki.Udało mu się zabrać mi pięć metrów życia i musiałem dlatego natychmiast odejść.Nie wiem, po co mu to było potrzebne.Przecież wiedział, kim jestem.My rzadko się spotykamy, ale poznajemy się od pierwszego wejrzenia.- Gdzie więc on zniknął wówczas?- Moje uderzenie odesłało go do innego czasu.Możliwe, że obecnie przebywa na tym miejscu z naszymi praprawnukami.Kraft drgnął i spojrzał na opustoszały lokal.Oto przywidziały mu się sylwetki tych jeszcze nie narodzonych ludzi, które w milczeniu usadowiły się niedaleko ich stolika.- Może być też i inna wersja - powiedział First i głęboki cień przemknął po jego twarzy.- Second podróżuje w czasie do przodu i do tyłu.Tamtego dnia widocznie wrócił z dalekiej przeszłości.Nie może pan sobie wyobrazić, jak przerażające było patrzeć na zwykłą twarz Europejczyka zniekształcaną w strasznym grymasie gęby Neandertalczyka.Wówczas go uderzyłem.- Jakie to przykre - cicho mruczał Kraft.- Dwóch was tylko i jesteście wrogami!- Cóż zrobić? Ja z Secondem przebywam na tej samej przestrzeni, wy zaś żyjecie ze swymi wrogami w tym samym czasie.Ale to nie jest istotne.Przeraża mnie co innego: to stałe odczuwanie skończonej przestrzeni, nieustanne zbliżanie się do punktu granicznego, te marne dziesiątki metrów, które mi pozostały.Przejęty niezwykłością sytuacji Kraft zdecydował się wreszcie zadać Firstowi ostatnie pytanie, które nurtowało go od początku spotkania.- Czy pan też boi się śmierci?First opuścił głowę.- A czy wy wiecie o niej cośkolwiek?- Absolutnie nic.Zawsze myślałem, że strach przed śmiercią powstaje dlatego, że o niej nic nie wiemy.- Rozumiem was - powiedział First - sam nieraz krajałem trupy i dobrze wiem, jak wygląda człowiek na skraju swej drogi w czasie.Ale co stanie się ze mną, gdy zabraknie mi przestrzeni?.Bar już zamykano, więc obaj wyszli na ulicę.Pożegnali się przed domem Krafta.First zabrał część swych rękopisów.Nazajutrz znów mieli się spotkać.Kraft długo nie mógł zasnąć tej nocy.Rozmyślał nad niezwykłą okazją, którą mu stworzył przypadek.Oto ostatnie swoje dni spędzi na rozmowach z człowiekiem, który widział to, o czym nie napisano jeszcze w żadnej z książek.Nazajutrz First nie przyszedł na umówione spotkanie.Koło południa Kraft, kupiwszy poranną gazetę, przeczytał w niej notatkę o nieznajomym młodym człowieku, który przechodził wczoraj wieczorem ulicą w północnej części miasta i został uderzony przez jadący powóz.Woźnica zabrał rannego, który stracił przytomność, i wiózł przez całe miasto do szpitala.Kiedy zatrzymał się przed szpitalem, w powozie nie było nikogo.Dokładnie przeszukano cały teren w pobliżu, ale bez skutku.Udało się odnaleźć tylko zakrwawioną teczkę pełną arkuszy z rysunkami kości i czaszek, prawdopodobnie należącą do rannego.Ranny młody człowiek przypuszczalnie spadł z mostu do rzeki i został uniesiony z prądem.Mieszkańcy nieistniejącej krainyW dniu tak podniosłego jubileuszu nie będę dywagować o niezliczonych tekstach stworzonych przez twórczą pasję oraz imponujący intelekt - którego istnieniem szczycić się może cała ludzkość, a przede wszystkim rodacy.Opowiem jedynie o tym, czym dla nas, Rosjan, stała się twórczość Stanisława Lema.W powojennym Związku Radzieckim, gdzie zdarzyło się nam żyć, dopóki nie siadając do samolotu ani do pociągu nagle znaleźliśmy się w całkiem innym państwie - w wolnej Rosji, fantastyką przywykło się nazywać to, co dziś określa się raczej jako kryminał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates