[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego w sumie była zadowolona, że tego nie robił.Choć zarazem bardzo ją to przygnębiało.– Rozumiem, Emily.Nie współżyjecie ze sobą.Powiedz mi jeszcze, dziecko, czy sprawdzałaś potwierdzenia płatności kartą? Jego kartą, oczywiście.– Nie.Po prostu nie przyszło jej to do głowy.Szczerze mówiąc, gdyby przyszło, też pewnie by tego nie zrobiła, mianowicie ze strachu, bo mogłaby zdobyć informacje, na które psychicznie nie była jeszcze gotowa.– Emi, czy ty tego wszystkiego nie wyolbrzymiasz? Tak zawsze jest, kiedy człowiek zadręcza się wątpliwościami, zamiast zapytać wprost.Zapytaj więc.Dave moim zdaniem będzie zszokowany twoimi podejrzeniami.– Mamo, on z miejsca wszystkiemu zaprzeczy.Z tego pytania wprost TL Rnic nie wyniknie.– Owszem, wyniknie, bo na podstawie reakcji Dave’a będziesz mogła się zorientować, czy faktycznie masz powód do zmartwienia.Moim zdaniem, jak powiedziałam, wszystko wyolbrzymiasz.Zauważyłaś jakieś niejasności, co wcale jednak nie musi od razu oznaczać, że twój mąż ma romans!– Ale mamo.– Znam Dave’a.To nie jest człowiek, którego stać na coś takiego.Poza tym on nie potrafi kłamać.A gdyby faktycznie miał coś na sumieniu i ciebie okłamywał, od razu wyczułabym pismo nosem.Znasz mnie przecież.41Emily mimo woli uśmiechnęła się.Ona i jej brat wiele razy mieli okazję się przekonać, że przed matką niczego nie można ukryć.Barbara też się uśmiechnęła, tak bardzo ciepło, serdecznie.– Głowa do góry, dziecko! Postaraj się o tym nie myśleć, przynajmniej dziś.– Postaram się, mamo.– Tym bardziej że masz wiele powodów, by czuć wdzięczność.To twoje pierwsze Święto Dziękczynienia w nowym, pięknym domu, gdzie otoczona jesteś kochającą rodziną.Pomyśl właśnie o tym i nie psuj sobie tego pięknego dnia.– Dobrze, mamo.Ale obiecaj, że cokolwiek zauważysz czy wyczujesz, od razu mi powiesz.– Oczywiście! Choć powtarzam, moim zdaniem jest to przede wszystkim wytwór twojej wyobraźni.Za tydzień zadzwonisz do mnie i będziesz się kajać, że niesłusznie oczerniłaś Dave’a.Przez cały dzień Emily za radą matki starała się zapomnieć o swoich wątpliwościach i skupić na sprawach bieżących, czyli przygotowaniach do TL Rświątecznego obiadu.Około drugiej razem z matką zaczęły nakrywać do stołu.W jadalni! Bo w nowym domu spełniło się jedno z marzeń Emily, a mianowicie mieli osobny pokój, w którym spożywało się posiłki.Była bardzo dumna, że wreszcie cała rodzina zasiądzie do świątecznego obiadu nie w kuchni, a właśnie tam, w jadalni.Meble kupili w komisie.Był to piękny komplet z mahoniu, to znaczy stół, krzesła oraz niewielki kredens.Emily, kiedy wypatrzyła te meble, zakochała się w nich od razu i mimo że cena była dość wygórowana, zmusiła Dave’a, by też na nie spojrzał.A potem nagle meble przyjechały do ich domu.Dave powiedział jej, że pogadał z właścicielem komisu, który w 42rezultacie opuścił cenę prawie o połowę.Zawsze spoglądała na swoje meble z zachwytem, a teraz czuła się po prostu wniebowzięta.W jadalni było przepięknie.Mahoniowy stół zostałprzykryty ciemnozielonym lnianym obrusem, na który po brzegach Emily sypnęła liście klonu w urzekających jesiennych barwach, a na samym środku położyła róg obfitości wypełniony żółtymi, zielonymi i pomarań-czowymi tykwami oraz miniaturowymi dyniami.Całości dopełniały jasnozielone świeczki, oczywiście zapalone.Pomyślała z dumą, że ten stół, znakomicie oddający atmosferę tego święta, mogliby sfotografować do któregoś z tych błyszczących czasopism o urządzaniu domu.Takie magazyny kupowała namiętnie, była to jedna z jej nielicznych ekstrawagancji.A porcelana na stole był to prezent ślubny, używany tylko raz, dwa razy do roku.Dlatego też rozstawianie jej na stole –stole w prawdziwej jadalni! – było wielkim przeżyciem.Kiedy stała tak i patrzyła na swoje dzieło, podszedł do niej Dave.– Zrobiłaś to bardzo pięknie – powiedział, całując ją czule.Barbara uśmiechnęła się do córki, a kiedy Dave spojrzał w inną stronę, TL Rporuszyła wargami, przekazując bezgłośnie:– A nie mówiłam?Emily w odpowiedzi tylko zabawnie wywróciła oczami.Tuż przed czwartą na pięknym stole pojawiły się wszystkie potrawy i Dave zaczął kroić indyka.Biesiadnicy umierali z głodu, ponieważ na lunch podano tylko krakersy i ser.– Ja w tym roku dostanę mostek indyka! Ja! – zawołał Matthew.– Nie! Ja! – zaprotestował Mark.– On dostał go w zeszłym roku! A ja też chcę raz sobie z niego powróżyć!– Chłopcy, nie kłóćcie się! – skarcił ich ojciec, spoglądając surowo.43Gdy chłopcy ucichli, powiedział: – A teraz podziękujmy Panu Bogu.Wszyscy złączyli ręce i pochylili głowy, Dave głośno odmówił krótką, lecz z głębi serca płynącą modlitwę dziękczynną, a gdy wszyscy powiedzieli„amen”, rozległo się wołanie Matthew:– Hej! Podajcie mi szyjkę z warzywami!– Matthew, spokojnie – mitygowała go matka.– Poczekaj, aż półmisek dojdzie do ciebie.No i mówi się „proszę”.– Ale ja bardzo lubię tę szyjkę! Bardzo!– Ja też! Ja też! – zawtórował Mark.– I dużo sosu.Półmiski i salaterki zaczęły krążyć z rąk do rąk, wkrótce talerze biesiadników zapełniły się mięsem indyka, sosem, ziemniakami zrobionymi na różne sposoby, wyszukanymi sałatkami i wieloma innymi specjałami.Po zjedzeniu deseru – dwa rodzaje ciasta – nikt od stołu się nie ruszył.Gawędzono, żartowano, opowiadano rozmaite historie.Dla Emily były to najpiękniejsze chwile w tym świątecznym dniu.Pierwszy wstał Dave.– Ja i chłopcy bierzemy na siebie wkładanie naczyń do zmywarki.TL RNatychmiast zaoponował Matthew:– Tato! Po co sam się.zgłaszasz!Mark też był trochę wystraszony.– Tato! Przecież tych talerzy jest sto tysięcy!– Czyli trzeba od razu zabrać się do roboty! – ze śmiechem zadecydował ojciec, a gdy chłopcy jęknęli, dodał: – Wasza mama i babcia przez cały dzień gotowały te wszystkie pyszności.Chyba nie będą teraz zmywać, prawda?– A co będzie robić dziadek? – spytał Mark.– Pomogę wam – odparł rozbawiony senior rodu.44– Nie, Al – zaprotestował Dave.– Odpocznij po tej uczcie.Damy sobie z chłopakami radę.– Tato.– odezwał się teatralnym szeptem Mark– jeśli ktoś chce ci pomóc, nieładnie tak mu odmawiać.– Masz rację.Al, jeśli jesteś chętny do roboty, zapraszamy do kuchni.Emily i jej matka pochowały do lodówki to, co uchowało się na półmiskach, a potem rozsiadły się w pokoju dziennym przy herbacie, podczas gdy mężczyźni walczyli z brudnymi naczyniami.– No i co? – spytała półgłosem Emi, zerkając na matkę.– Co o tym myślisz?Barbara przez chwilę zwlekała z odpowiedzią.Zastanawiała się intensywnie, przygryzając dolną wargę, aż wreszcie powiedziała:– Nawet dobrze mu to wychodzi.– Co, mamo? Co?– Udawanie.Nie mam pojęcia, w czym rzecz, bo i skąd, ale na moje wyczucie Dave coś ukrywa przed tobą.Radość, poczucie zadowolenia, czyli stan ducha, jaki Emily udało się z TL Rtakim trudem narzucić sobie w tym świątecznym dniu, natychmiast uległzmianie.Koniec z radością.– A więc myślisz, mamo.– Nie! – przerwała jej kategorycznie.– Nie sądzę, żeby chodziło o kobietę, niemniej jestem prawie pewna, że twój mąż coś przed tobą ukrywa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates