[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U boku miała przewieszoną pustą torbę.Wpatrywała się w nas wielkimi, wymownymi ciemnymi oczami, ramiona miała skrzyżowane.–Sossi! – krzyknął głośno mały Armenita.–Kurken – odpowiedział przybysz głosem delikatnym i melodyjnym.–Na Allacha, to kobieta – mruknął Ibn Fahad, który stał obok mnie.Przyjrzałem się uważnie owej dziwnej postaci i stwierdziłem, że istotnie była to dziewczyna.Wyglądała na dziecko jeszcze i rzeczywiście nie nosiła na twarzy kwefu.Ale coś w jej oczach i w sposobie poruszania się wskazywało na to, iż była dojrzałą kobietą.Obawiałem się wielu niesamowitych stworzeń w owym lesie, lecz coś takiego nigdy nie przyszłoby mi do głowy.–Sossi – powtórzył chłopiec i nagle wybuchnął gwałtownym potokiem słów w swym ojczystym języku.Ton jego głośnej przemowy wskazywał niewątpliwie, że strofował dziewczynę.Przesunąłem się tak, by stanąć obok Walida al-Salameha.Wezyr przyciszonym głosem tłumaczył, jak mógł, słowa chłopca: chciał on wiedzieć, dlaczego dziewczyna ryzykowała życiem, przychodząc tutaj, gdzie, jak wszyscy wiedzą, czai się nocą straszna śmierć, wampir.Jak mogła być tak nierozsądna? Jak mogła się tak narażać, jeśli jemu udało się przetrwać wśród tych obcych czartów tylko dzięki pocieszaniu się, iż cokolwiek się z nim stanie, to ona będzie bezpieczna? Teraz są oboje zgubieni, a on nic nie może uczynić, by ją ratować.Muszę wyznać, że przeświadczenie chłopca, tak jednoznacznie wyrażone w nieznanym mi języku, przekonało mnie bardziej niż wszystkie jego uprzednie obawy i lęki: on rzeczywiście wierzył, że znajdujemy się w miejscu przeklętym, że nie ma stąd ucieczki, że wszyscy jesteśmy zgubieni.Jego drżący ze strachu i gniewu głos zmroził mi krew.Stała cicho pod tym zalewem słów.Raz tylko uniosła lekko brew i drgnęły jej usta.Wreszcie wzruszyła ramionami i podeszła bliżej ogniska, a oczy jej spoczęły na resztkach po naszej uczcie.Chłopiec wciąż mówił, lecz ona odwróciła się do niego plecami.Krzyżując ramiona, wpatrywała się w naszego kucharza, Ibrahima, a potem spojrzała ponownie na resztki jedzenia.Ibrahim uśmiechnął się do niej, tak jak to czynił wobec wszystkich głodnych: ludzi takich uważał za dar Allacha dający mu możność popisania się swymi umiejętnościami.Z radością i hojnością odkroił spory kawał mięsiwa i podał dziewczynie, która wreszcie rozłożyła ramiona i przyjęła jego poczęstunek.Skinęła głową i rzekła jakieś słowo, które uznałem za podziękowanie.Potem usiadła i zaczęła jeść tak, jak jedzą wszyscy niewierni, dzierżąc obu rękami jedzenie, odgryzając i łykając jego wielkie kawały niemal bez żucia.Ci ludzie muszą być po części wilkami, pomyślałem.Młody Armenita zbliżył się do dziewczyny z twarzą zastygłą w gniewnym grymasie i nadal nie przestawał jej strofować, aż wezyr Walid al-Salameh powiedział:–Bass.Dość.Czy znasz tę dziewczynę?Młodzieniec usiadł, był bardzo blady.–Tak – odparł.–Czy to twoja krewna? – spytał mułła Ruad.–Nie.–A może to twoja miła? – domyślał się Je-lonek.Kurken wpatrywał się w ziemię i nie mówił nic, głośno oddychając.Wreszcie westchnął głęboko i podniósł na nas wzrok.Próbował mówić po arabsku, ale zaraz przeszedł na mowę ojczystą, wezyr zaś tłumaczył.–Przyszła tutaj, w sam środek niebezpieczeństwa – rzekł.– Ona, niedościgniony klejnot mego serca.Jego spojrzenie obiegło stojących wokół ludzi.Widział, że przykuwa bez reszty naszą uwagę.I wówczas, przy pomocy wezyra, Kurken opowiedział nam następującą historię:–Nie wiem, jak to wygląda na nizinach, ale u nas, w górach, o małżeństwie dzieci decydują zwykle rodzice lub chrzestni.Jeśli chodzi o mnie, to ojciec mój wraz ze swoim przyjacielem zadecydowali zaraz po moich urodzinach, a także po urodzeniu się córki owego przyjaciela, że mamy się pobrać.Małżeństwo to miało sprawić, że obie nasze rodziny staną się zamożniejsze.Rosłem w przekonaniu, że dziewczyna o imieniu Arpina będzie moją żoną – aż do dnia, gdy mijając wiejską studnię, ujrzałem Sossi, dźwigającą dzban wody.Powiedziawszy to, zamilkł i wpatrywał się jakiś czas w ognisko.Sossi słuchała jego opowieści, nie przestając jeść.Młodzieniec zmarszczył brwi i spojrzał na dziewczynę.–Sossi i mnie dzieli tylko sześć pępków, więc prawo kościelne zabrania nam się pobrać…Abdallah poruszył się gwałtownie.–Co to znaczy „sześć pępków"? – zapytał.Wezyr zażądał od chłopca wyjaśnień.Kiedy ten odpowiedział, Walid kazał mu to powtórzyć powoli i przetłumaczył, co następuje:–Ona jest mojego ojca matki ojca siostry syna córki córką.–Istotnie to poważna sprawa – rzekł Ibn Fa-had.Chłopiec zrozumiał i zaczerwienił się, wyczuwając subtelny sarkazm tych słów.–To, że pragnąłem jej i że ona pragnęła mnie, było błędem.Źle czyniliśmy, spotykając się w tajemnicy czy rozmawiając ze sobą po kryjomu.A najgorsze było to, że poszedłem do źródła poświęconego bogini Anahit i błagałem ją o pomoc, jestem bowiem wierzącym chrześcijaninem, a postąpiłem wtedy jak poganin.Odpowiedzią Boga było to, że złapaliście mnie i przywiedliście na to miejsce zgu-by.Nie myślałem jednak, że mój grzech przyprowadzi tutaj także Sossi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates