[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ma bezpieczny komunikator, ale z niego nie korzysta, pomyślał Jacen.To prawda, napominałem go, żeby ograniczył rozmowy do minimum.Powinien jednak pamiętać, że jeżeli coś mu zagraża, musi przerwać ciszę.Czekał w milczeniu, badając zmieniające się obrazy i odczyty - takie same jak te na ekranach monitorów konsolet w centrum operacyjnym okrętu.Coraz rzadziej oczekiwał, aż Moc podsunie mu odpowiedź na jego wątpliwości.Już od kilku miesięcy łatwiej mu było brać sprawy w swoje ręce i samemu decydować o przeznaczeniu.W głębi „Anakina Solo" wyczuwał Lumiyę; odbierał ją jako wir, który podmywa brzeg rzeki.Postanowił powiększyć swoją obecność w Mocy.Benie.jestem tu, Benie.- pomyślał.Im bardziej się odprężał i pozwalał, żeby Moc go omywała - a ostatnio coraz trudniej przychodziło mu poddawać się jej wpływowi, o wiele trudniej niż wykorzystywać jej potęgę -tym mocniejsze odnosił wrażenie, że Ben nie leci sam.A w końcu.Wyczuł, że Ben także go poszukuje.błądzi po omacku, chce go odnaleźć.Naprawdę ktoś mu towarzyszy, pomyślał Jacen.I na pewno nie chodzi o amulet.Ben wpadnie w furię, kiedy się dowie, że wysłałem go na ćwiczenia w środku wojny.Będę musiał mu to bardzo delikatnie wytłumaczyć.Uciekł się do podstępu, żeby chociaż na krótko uwolnić Bena spod wpływu Luke'a i Mary.Chciał, żeby chłopak wreszcie mógł być sobą żeby przestał zachowywać się jak synalek Skywalke- rów.Kiedyś miał przejąć schedę po Jacenie, więc musiał wyrwać się spod przesadnie troskliwej opieki i wyjść z długiego cienia jego sławnego ojca, wielkiego mistrza Jedi.Jesteś o wiele twardszy, niż im się może wydawać, Benie, pomyślał Jacen.Wyczuł gdzieś w gardle słabe echo odpowiedzi chłopca.Głęboko odetchnął.Teraz już obaj wiedzieli, że się wzajemnie poszukują.Jacen wyrwał się z medytacyjnego transu i podążył na mostek.- Zastopować - rozkazał.Mostek był pogrążony w półmroku, a zielona i niebieska poświata sącząca się z ekranów monitorów pozbawiała naturalnych barw twarze członków starannie wybranej i absolutnie lojalnej załogi.Jacen podszedł do głównego ilu- minatora i wbiłspojrzenie w gwiazdy, jakby między nimi mógł coś wypatrzyć.- Utrzymywać pozycję.Czekamy na pojawienie się statku, a przynajmniej tak mi się wydaje.Pani porucznik Tebut, pełniąca służbę na mostku, zerknęła na niego znad konsolety, ale nie uniosła głowy.Wyglądało to, jakby była niezadowolona, ale po prostu miała taki zwyczaj.- Gdyby zechciał pan podać więcej szczegółów, panie pułkowniku.- zaczęła.- Nie mam pojęcia, co to będzie za statek - odparł Jacen.- Zorientuję się dopiero, kiedy go zobaczę.- Jak pan sobie życzy, panie pułkowniku.Musieli się uzbroić w cierpliwość.Z każdą chwilą Jacen wyczuwał Bena wyraźniej.Wszystko na pokładzie okrętu toczyło się jak zwykle, jeżeli nie liczyć wyczuwalnego zniecierpliwienia Lumii.Jacen zamknął oczy i wyczuł obecność Bena silniej niż kiedykolwiek do tej pory.Tebut przyłożyła koniuszek wskazującego palca do ucha, jakby usłyszała coś w słuchawce wielkości koralika.- Kursem na przechwycenie leci niezidentyfikowany obiekt- zameldowała.- Odległość dziesięć tysięcy kilometrów po stronie bakburty.Na holomonitorze pojawiła się widoczna na tle konstelacji różnobarwnych symboli żółta ruchoma plamka.Z odczytu wynikało, że statek jest niewielki, prawdopodobnie wielkości gwiezdnego myśliwca, ale zbliżał się bardzo szybko.- Nie mam pojęcia, co to jest, panie pułkowniku.- W głosie porucznik Tebut dało się słyszeć zdenerwowanie.Jacen z przelotnym niepokojem pomyślał, że ostatnio podwładni zaczęli się go bać.nie wiadomo dlaczego.- Nie zgadza się z żadnymi znanymi danymi na temat ilości wypromieniowywanego ciepła ani typu jednostki napędowej.Nic nie wskazuje na to, że jest uzbrojony.Jego pilot nie wysyła sygnału transpondera.Jacen dowodził wielkim niszczycielem, a to był tylko samotny mały statek, ale wzbudzał jego ciekawość.Na pewno nie stanowił zagrożenia, mimo to Jacen nie uznawał tego za oczywiste.Zawsze mógł wpaść w zasadzkę.Zbliżający się obiekt nie wyglądał groźnie, Jacen jednak nie mógł go zidentyfikować.- Zwalnia, panie pułkowniku - zameldowała w pewnej chwili Tebut.- Proszę dać mi znać, kiedy się znajdzie w zasięgu optycznych sensorów - rozkazał Solo.Zastanowił się, czy nie zmienić pozycji „Anakina Solo", żeby jak najszybciej zobaczyć, jak statek staje się iskierką światła odbitego od gwiazdy Contruuma, a później się powiększa i przybiera rozpoznawalny kształt.Nie musiał jednak tego robić, wystarczy patrzeć na ekran monitora systemu śledzącego.- Przygotować działa, ale nie otwierać ognia bez mojego wyraźnego rozkazu.W gardle i na karku wyczuł łaskotanie.Najwyraźniej Ben wiedział, że zaczynają go namierzać artylerzyści systemów uzbrojenia „Anakina Solo".Spokojnie, Benie.- pomyślał.- Nieznany obiekt w zasięgu wzroku, panie pułkowniku.- W głosie Tebut brzmiała ulga.Na ekranie monitora pojawił się prawdziwy obraz statku, który mogła zobaczyć tylko ona i Jacen.Podwładna postukała czubkiem palca w transpastal.-Wielkie nieba, czy to przypadkiem nie statek Yuuzhan Vongów?Jacen zobaczył obiekt podobny do wyłuskanej z oczodołu wielkiej gałki ocznej, z czymś.chyba ze skrzydłami po bokach.Trudno było określić to innym słowem.Między smukłymi„palcami" płatów rozciągały się podobne do pajęczyn błony, a na matowej bursztynowej powierzchni odcinały się linie podobne do sieci żyłek.W pierwszej chwili Jacen uznał, że rzeczywiście ma do czynienia z organicznym statkiem.żywym obiektem, kompletnym ekosystemem w rodzaju takiego, jakie hodowali znienawidzeni Yuuzhan Vongowie.Obiekt miał jednak zbyt regularny kształt, więc musiał zostać skonstruowany, nie wyhodowany.Zkulistej powierzchni sterczały we wszystkie strony pęki spiczastych wypustek, które nadawały kadłubowi wygląd róży kompasowej.W pewnej chwili Jacen poczuł w głębi mózgu, że Lumiya wyostrzyła czujność.i ucichła.- Dobrze znam organiczne statki Yuuzhan Vongów - wyjaśnił podwładnej Solo.- Ten po prostu nie jest w ich stylu.Nagle głośnik zasyczał, a po chwili rozległ się głos pilota dziwnego statku.- Mówi Ben Skywalker.„Anakinie Solo", tu Ben Skywal- ker ze Straży Galaktycznego Sojuszu.Nie otwierajcie do mnie ognia.proszę.Na mostku gwiezdnego niszczyciela dało się słyszeć zbiorowe westchnienie rozbawienia i ulgi.Jacen doszedł do wniosku, że im mniej osób zobaczy dziwny statek - i im szybciej Ben wyląduje nim w hangarze z daleka od ciekawskich spojrzeń - tym lepiej.- Jesteś sam, Skywalker? - zapytał oficjalnym tonem.Ben był podporucznikiem, ale do podwładnego można się było zwracać po nazwisku, byle nie po imieniu.Nie teraz, kiedy Ben wykonywał obowiązki dorosłego mężczyzny.- Żadnych pasażerów?- Tylko ja i ten statek.panie pułkowniku - usłyszał w odpowiedzi.- Masz zgodę na lądowanie.- Jacen powiódł spojrzeniem po twarzach personelu mostka i zatrzymał wzrok na Tebut.- Wyłącz obraz przekazywany przez optyczne sensory - rozkazał.-Masz uważać ten statek za rzecz ściśle tajną.Nikomu nie wolno o nim rozmawiać, nikt go nie widział, a my nigdy nie przyjmowaliśmy go na pokład.Zrozumiałaś?- Tak jest, panie pułkowniku - odparła Tebut.- Usunę wszystkich członków personelu z Hangaru Zeta.To rutynowa procedura bezpieczeństwa w takich sytuacjach.- Pod tym względem pani porucznik była jak kapitan Shevu i kapral Lekauf.całkowicie godna zaufania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates