[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aż ich dreszcz przeszedł.Radczyni wyjęła chusteczkę i otarła łzy.Drgnęli z przestrachu, gdy jak odgłos grzmotu, rozległo się dudnienie ciężkich kopyt końskich po drewnianym moście.Stąd zaczynała się długa aleja, prowadząca w górę do dworu.Szeroko otwierali oczy na widok wzniesionych po jej obu stronach wałów z kamieni mchem obrosłych i rzędów potężnych pni drzew.Droga szła wzwyż, otwierał się więc teraz widok na południową stronę.Im bardziej gęstniał mrok, tym więcej cały krajobraz przypominał jakąś tajemniczą krainę cieniów.W miarę jak wjeżdżali pod górę, odnosili wrażenie, że wydostają się z nieprzeniknionych ciemności w błogosławioną jasność i że się tu lżej oddycha.Nagle w głębi alei zabłysło jakieś dziwne światło: dalekie, jakby bajkowe.Gdy podjechali bliżej, zobaczyli, że to było zakończenie alei.Ujrzeli olbrzymie drzewa bramy wjazdowej, pokrytej omszałym, zielonym dachem.Słychać było ujadanie psów i zgrzyt łańcuchów.Po chwili wjeżdżali na podwórze.To światło, które widzieli z daleka, było odblaskiem zawieszonych u wjazdu latarni.A teraz znaleźli się w samym środku zaklętego, starego podwórza.Rozglądali się po olbrzymim placu, starannie uprzątniętym.W niepewnym świetle zarysowały się wyraźnie kontury całych masywów – wszystkie kwadratowe, blokowe, wyglądające na mury nie do zburzenia.Pośrodku podwórza wyciągały ku niebu ramiona ogołocone konary, trzy zrośnięte pnie olbrzymiego dębu, pochodzące jakby z prawieków.Suche liście na wierzchołkach, na które nie padało światło z latarń, wydawały metaliczny dźwięk, gdy wiatr nimi poruszał.Stangret zatrzymał konie przed szerokimi schodami, wiodącymi do „nowego domu”.Ten dom został wybudowany przez kapitana Klingego, w czasie rządów poprzedniego pokolenia, ale po dziś dzień przetrwała nazwa „nowy dom”.Właściwie ten budynek nigdy nie był prawdziwie zamieszkany, gdyż właściciele, a przede wszystkim ich goście, czuli się lepiej w starych częściach dworu, wzniesionych z potężnych pni wyciętych w lesie.Przez długi ganek na słupach wchodziło się tu do staroświeckiej sieni, w której stał olbrzymi komin.Od najdawniejszych czasów przyjmowano w tym miejscu gości.Nowy zaś dom został zbudowany dla Teresy Holder, żony starego Daga, a matki młodego Daga.Pochodziła z miasta i była córką bogatego kupca.Przybywszy do Björndal z siostrą, panną Dorotą, przywiozła ze sobą moc wytwornych mebli i różnych pięknych rzeczy.Z powodu tych mebli został wzniesiony nowy budynek; powstał wielki dom o wielu pokojach i ogromnych oknach na parterze i piętrze.Kuchni używano również, a olbrzymią salę otwierano na każde Boże Narodzenie.Za życia Teresy odbywały się tam zabawy i tańce.Goście wówczas zajmowali pokoje: żółty, niebieski, czerwony i zielony.Ale poza tymi okazjami dom był martwy, bo nie zamieszkany.W ostatnich latach, od czasu śmierci obu sióstr, nakrywano stół w tej pompatycznej sali w wieczór wigilijny.Poza tym odbyły się tam stypy po śmierci Teresy i Doroty, a potem po pogrzebie kapitana Klingego, który był pisarzem we dworze.Zajechali więc radcostwo w końcu przed ten ogromny dom.Jak wszyscy goście w Björndal – zostali przyjęci i powitani przez pannę Kruse.Była to córka dobosza Krusego, która przybyła do Björndal jeszcze jako młode dziewczę, dziecko niezamożnych rodziców.Tu otrzymała wychowanie i nauczyła się pierwszorzędnie wykonywać czynności gospodarskie.Obecnie zarządzała kobiecym działem we dworze.Panna Kruse przyjęła gości uprzejmie i z godnością, zaprowadziła ich do niebieskiego, przeznaczonego dla nich, pokoju na piętrze, i oznajmiła, o której będzie kolacja.Radcostwo rozejrzeli się po pokoju i potem spojrzeli po sobie.Radczyni odsunęła zasłony i oboje spojrzeli na widok rozpościerający się przed nimi.Stąd, z góry, mogli jeszcze rozpoznać w oddali osiedle Hamarrbö i owe skały na zachód od niego oraz szczyt góry, którą minęli, a w dole wszystkie zabudowania folwarczne.Niebo było ołowiane z ostatnimi przebłyskami światła na zachodzie, które jesienią są długo widoczne, dlatego też można było jeszcze rozróżnić kontury zarysowujące się na tle ciemniejącego nieba.Radcostwo długo wpatrywali się w piękny wieczór, a żona znów otarła cieniutką chusteczką łzy; ale tym razem na pewno nie ze współczucia dla Adelajdy.Nadjeżdżali goście, czasem powóz za powozem lub w pewnych dłuższych odstępach czasu, zależnie od tego, gdzie ich woźnica odbierał.Ostatni mieli w drodze wypadek i przez to przybyli z wielkim opóźnieniem.Jedynym gościem, który nie zjawił się tego wieczoru, była Adelajda.Nowy pastor tych gmin, daleki krewny Adelajdy po kądzieli i kuzyn biskupa Ramera, nie miał takich pojęć i zapatrywań jak większość jego kolegów.Trzymał się ściśle przepisów zawartych w Biblii i szanował wszelkie dobre, stare tradycje.Powiedział, że jeśli on ma dawać ślub Adelajdzie w „swoim” kościele, to ona musi tę ostatnią noc przed ślubem spędzić na probostwie.Więc major wysadził swą córkę na plebanii, a sam ruszył dalej do dworu.Miał po nią następnego dnia przyjechać w odpowiedniej chwili i zabrać ją do kościoła.Ojciec Dag prosił majora, ażeby przyjechał wcześniej i dopomógł mu powitać gości z miasta, których on po większej części nie znał.Major był bardzo rad, gdyż bardziej mu odpowiadało to, niż przebywanie ze swym surowym kuzynem, pastorem.Wolał wieczór spędzić w Björndal.Udzielał gościom odpowiednich objaśnień i cieszył się ich zdumieniem na widok tylu wspaniałych, luksusowo urządzonych pokojów.Przy kolacji wybuchał wesołym śmiechem, który rozlegał się w całym domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates