[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Wszystkie objaśnienia w książce pochodzą od tłumacza.)Ogromny kwadrat znieruchomiał.„Czapki - zdjąć!”Jednym ruchem zerwali więźniowie brudne czapki z głów.Przy kutej w żelazie bramie stał Kluttig, drugi lagerfiihrer, i przyjmował meldunek od Reinebotha.Opieszale podniósł prawe ramię.Od lat tak było.Nowina jednakże nie dawała Schuppowi spokoju.Nie potrafił milczeć; zasyczał kątem ust wprost w kark Bochowa: - Ci na górze będą niedługo mieli pełne portki.Bochow ukrył uśmiech w zmarszczkach nieruchomej twarzy.Reineboth znów przystąpił do mikrofonu.”Czapki - włóż!”Jeden ruch.Brudne łachy spadały z rozmachem na głowy, byle jak, krzywo, do przodu, do tyłu, na bok - i więźniowie upodobnili się do komediantów.Ponieważ wojskowy dryl dawał tu komiczny efekt, Reineboth przywykł rzucać w mikrofon rozkaz: „Poprawić!”Dziesiątki tysięcy rąk poprawiało czapki.”Dość!”Znów jedno uderzenie dłoni o szew spodni.Teraz czapki musiały znajdować się już dokładnie na właściwym miejscu.Kwadrat stał nieruchomo.SS celowo wobec więźniów ignorowała jak gdyby fakt trwania wojny.Tutaj dzień po dniu mijał, a czas jak gdyby stanął w miejscu.Ale podskórnie, pod pokrywą monotonii rwał strumień.Dopiero przed paroma dniami Kołobrzeg i Grudziądz ”w bohaterskim boju uległy przemocy wroga.”Armia Czerwona!„Sforsowanie Renu pod Remagen.” Alianci!Obcęgi zaciskają się coraz bardziej!Reineboth miał jeszcze coś do zakomunikowania: „Więźniowie z Bekleidungskammer do Bekleidungskammer! Fryzjerzy blokowi do łaźni!”Rozkaz ten nie był nowiną dla więźniów.Znów, jak tylekroć w ostatnich miesiącach, przybył do obozu nowy transport.Na wschodzie ewakuowano obozy koncentracyjne Oświęcim, Majdanek.Przepełniony Buchenwald musiał ich jednak przyjąć.Jak rtęć w termometrze narastała liczba przybywających niemal co dzień.Gdzie tych ludzi podziać? Aby gdzieś pomieścić cugangi, trzeba było ustawić prowizoryczne baraki na odległym zboczu obozu.Tysiące upychano w byłych stajniach.Podwójny pas drutu kolczastego wokół tych stajni i to, co te druty otaczały, nazywało się odtąd Małym Lagrem.Obóz w obozie, odosobniony i rządzący się własnymi prawami.Gnieździli się tu ludzie wszystkich europejskich narodowości, ludzie, o których nikt nie wiedział, gdzie niegdyś był ich dom, ludzie, których myśli nikt nie potrafił odgadnąć, ludzie, którzy mówili językami rozumianymi przez mało kogo.Ludzie bez nazwisk i twarzy.Spośród tych, którzy wyruszyli z innych obozów, połowa zmarła lub została rozstrzelana w marszu przez SS-mańską eskortę.Zwłoki ich pozostawały na drogach.Listy transportowe nie odpowiadały już konkretnym cyfrom, pomieszały się numery więźniarskie, zapanował bałagan.Kto należał do żywych, a kto do umarłych? Kto wiedział cokolwiek o nazwiskach i pochodzeniu tych ludzi?„Rozejść się!”Reineboth wyłączył mikrofon.Olbrzymi kwadrat ożył.Blokowi dawali komendy.Blok za blokiem odchodził.Wielki tłum ludzki rozpływał się w dół placu apelowego w kierunku baraków.Na górze blockfiihrerzy znikali za bramą.W tym samym czasie wtaczał się na stację pociąg towarowy z nowym transportem.Zanim zdążył się zatrzymać, kilku SS-manów zaczęło biec wzdłuż wagonów, ściągając karabiny z ramion.Odsunęli rygle i rozsuwali drzwi wagonów.{Obozowy magazyn odzieżowy.Nowo przybyli więźniowie - niem.Zugang }.- Wyłazić, brudne świnie! Wyłaźże, wyłaź!Więźniowie stali ściśnięci, ramię przy ramieniu, w cuchnącej ciasnocie wagonów.Nagły przypływ tlenu odurzył ich.Wśród wrzasku SS-manów przepychali się teraz przez wyjścia, padając jeden na drugiego i przewracając się.Pozostali SS-mani zegnali ich w nieforemną kupę.Wagony, jak pękające wrzody, wyrzucały swą zawartość.Jako jeden z ostatnich wyskoczył z wagonu polski Żyd, Zachariasz Jankowski.SS-man trzepnął go kolbą karabinu po ręce, gdy próbował ciągnąć za sobą walizkę.- Żydowska świnio, przeklęta!Jankowskiemu udało się złapać walizkę, którą.SS-man cisnął w niego wściekle.- Chowasz tam chyba ukradzione diamenty, ty świnio?Jankowski, taskając za sobą walizkę, schronił się w środek ludzkiego tłumu.SS-mani wdrapali się do wagonów i zaczęli wymiatać resztę przy pomocy kolb.Chorych i wycieńczonych zrzucali jak worki.Pozostali tylko martwi, których podczas długiej jazdy układano w opróżnionym z trudem kącie.Jeden z trupów w pozycji na wpół siedzącej śmiał się.W każdym prawie bloku wisiały na ścianach lub przy stole blokowego, zazwyczaj doświadczonego długoletniego więźnia, mapy.Wycinano je z gazet wówczas, kiedy to faszystowskie hordy maszerowały przez Mińsk, Smoleńsk, Wiaźmę w kierunku Moskwy, a później przez Odessę i Rostów na Stalingrad.Blockfiihrerzy - wredni, lubujący się w biciu SS-mani - tolerowali wywieszanie map, a niekiedy nawet, gdy byli w dobrym humorze i słychać było zwycięskie fanfary, prztykali zarozumiale palcem w rosyjskie miasta, mówiąc:- No, a gdzież ta wasza Armia Czerwona?To było dawno temu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates