[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.KRZYSZTOF BARTNICKIZbiór opowiadańSpis treściGalernia 3Himmelfahrtstrasse 16Galernia0004.Siedziałem, nie wadząc nikomu, w Starej Bibliotece, opróżniając z wolna kryształowe cyborium, a pierwsze, dawno odcyfrowane łyki umberto z lodem zaczynały szumieć w głowie.- Trzeba to czymś rozrzedzić - uśmiechnąłem się do bibliotekarki.- Albo za dwa kwadranse będzie mnie pani cucić.- Rozrzedzić? - nie zrozumiała.Ach, te dzisiejsze roboty.- Zmonoftongować.Dumką? Sielanką? Limerykiem? - zaproponowała.Zabuczał przyzywacz.Z niechęcią nakazałem ustom oderwać się od naczynia (kubeczki smakowe właśnie zaczęły się uczyć samozaprzedania Lautreamonta).- Co tam znowu? - zapytały usta.Przyzywacz wprowadził szczegóły do pamięci krótkotrwałej i ucichł.Podniosłem się z szezlonga, odłożyłem cyborium na kontuar, z żalem popatrzyłem na robaczka przy dnie: może rezygnowałem z epileptycznego wspomnienia Dostojewskiego albo smacznego haiku Basho? Zapłaciłem przy wyjściu i zawlokłem się w stronę parkingu.Pilnie potrzebował mnie świeżo mianowany król Szkocji, kilkanaście wieków wstecz.0005.Przepisy zabraniały tunelowania pod wpływem używek, a umberto z pewnością zaliczano do tej kategorii, ale wierzyłem w swoje doświadczenie i orientację w Meandrach.Sędziwi praktycy wspominają, że w czasach tuż po Wielkim Prologu tunelowanie okazywało się bajecznie (vel baśniowo) łatwe i żadnemu z nich krzywda się nie działa, nawet gdy bywali naprani po pachy.Drogi proste, szerokie i klarowne, każdy zakręt w inną miedzę semantyczną sygnalizowano z przynajmniej kilkuakapitowym wyprzedzeniem.Nawierzchnia pachniała poczciwą farbą drukarską, przy parkingach można było zerwać garmondowego kociaka, a ryby śpiewały w Ukajali.Potem zaczęły się eksperymenty i podchody odautorskie.Oto tunelarz drążył, por ejemplo, Meandry fantastyki i wpadał w sidła aluzji politycznych.Porobiły się drogi-do-nikąd, fantomy i fatamor-bahny, coraz trudniej było ogarnąć całość, skończył się indywidualizm aktu tworzenia.Wiele biur przewozowych splajtowało, tunelarze zaczęli się specjalizować.Niewielu było chętnych do biografii polityków i traktatów filozoficznych (prawie nieprzejezdne).Jeszcze mniej decydowało się na wycieczki po magmie-syntagmie nawiedzonych formalistów.Przykład poczciwego Richiego Sukenicka, który po podwójnym apresjanie przyjął zlecenie na futurystów, raczej wiarę odstraszał niż mobilizował.Żandarmi dostali cynk, że Richie wybiera się w podróż z psychiką roztrzepaną jak wichrowe wzgórza i huzia w pościg.Gonili go wytrwale przez kilka godzin, aliści zatrzymali się z piskiem opon, gdy Richie staranował szlaban i na pełnych obrotach wjechał w recepcje Faulknera.Już myśleliśmy, że po nim, i niewiele się myliliśmy.Richie wrócił po paru dniach, poparzony prądem i zgwałcony.Zdołał wycharczeć, że zboczył w Finnegans Wake.To możliwe, po podwójnym apresjanie człowieka stać na największy akt głupoty.Nałogowcy dodawali sobie otuchy, że właśnie narkotyk uratował Richiego, bo trzeźwa psyche nie miałaby szans w Finnegans Wake.Ale kto by tam słuchał ćpunów.Sam Richie nic nie mówił, do końca życia udając marchewkę.Cóż, jakoś zarabiać trzeba.Im bardziej tunelarz oczytany, tym więcej ma szans na happy end powrotu.A kto potrafiłby przeczytać choćby najważniejsze nowości wydawane w postępie geometrycznym? Zawodowych łuskaczy, którzy czytali podprogowo, co popadnie i oceniali, w co warto się wgryźć, a na co szkoda czasu, było niewielu.Trzeba ćpać.Lub pić.Na szczęście, nowa misja nie była trudna.Wybrałem Archetyp Łotra, przewertowałem azymuty.W drogę.Szybko, kosząc harlekiny, w których mąż zabija złą żonę, żona zabija złego męża, ktoś zaprasza kogoś pod swój dach i knuje, bo chce spółkować z lukrowanym kochankiem.Szarpnęło.Widocznie autor z pretensjami powikłał fabułę, oto zły mąż okazał się dobry i lukrowany.Skręt przed Tamą Edypa: mój klient jest ponoć krewnym ofiary.Przy Tolkienie był skrót, zawahałem się i zrezygnowałem.Aż tak mi się nie śpieszyło, nie będę głowić się, w którym momencie porzucić paralele Curunira, Boromira czy innego zdrajcy.Pierwsza prędkość semiczna.Uważać, zwolnić, rozstaje o szesnastu odnogach.Zły odczyt: to szesnaście silnia! Miałbym więcej szans, aby wygrać wycieczkę do Sierra Leone! Uwaga, komputer pokładowy: odrzuć stany nierycerskie, konfrontuj epoki.Nie, nie, zbyt mało czasu, nie przetrawi! Uciekać! Encyklopedia, wyboje, ręce mi się zatrzęsły.Mare Britannica, największy akwen pomiędzy Meandrami.Przestało trząść, zaczęło bujać.Niby nic trudnego, wywołać hasło i wjechać, tyle tylko, że złącza są na poziomie leksemów.Jeżeli hasło ma ponad jedno znaczenie, albo w ogóle nie uwzględniono go w edycji, albo jeżeli jest więcej haseł o podobnej ortoepice, bliźniaczej ortografii, do koloru, do wyboru, dryfowałbym i konał w samotności, jeśli nikt by mnie nie wytropił.Z lewej strony Macarenko, z prawej Macrobiusz.Za Macrobiusza pobłogosławiłem kelnerkę z Central Avenue i jej przepis na zabójczego drinka Pax Romana, kto zacz Macarenko, nie wiedziałem.Coś wyrżnęło mnie w zęby, na odlew, hit’n’go, raz a dobrze.Jaki mżeński powiat? Skąd partytury Szostakowicza? Rozgwiazdy przed oczami, zamajaczyła szara brama zamku.Traciłem przytomność? Kiedy przed chwilą chodziło o życie, myśl o utracie świadomości wydała mi się ożywcza jak poranek dnia wypłaty.0006.- Puk, puk w imię czort wie jakiego czorta! W skorupę bramy czyja ręka wbija taran nowiny lichej dla bramnika, skoro grzmi ponuro: choć inni śpią, wstawaj! Oto złowroga niełaska wyroku: skazać furtiana na podnios półdupków, a rzecz jego oczu, by sprawdzić i to, czy było warto.Jak się zwiesz, przybyszu?- Marlon.Brando Marlon.Zgrabnie i krótko, lecz z dosadnej treści niewiele wnoszę ponad to, żeś mowny.Twojego klanu narząd mej pamięci nie umie wcisnąć w stosowny srom życia.Zatem twe słowa, chociaż były zwięzłe, nazbyt rozpustne, skoro nic nie znaczą.Bo mawiał mędrzec: grzech j ednego dźwięku, kiedy bez sensu, równy jest gadulstwu.Może nie był mędrcem, bo też nie stronił od pustego bzyku.Jaka twa profesja?- Prywatny detektyw.- Albo kpisz ze mnie - albo jestem chory, bo nie znam tej misji.Za pierwszym przemawia, żem niski stanem, starczy krótkiej nogi, by moją godność wyszydzić kopniakiem.Drugie popiera wiekiem umęczenie, ucho nie łowi świeżych znaczeń świata.Wpuszczę cię, panie, choć strój twój dziwaczny! Jeśli źle czynię, mój król mnie obwiesi i śmiercią utnie kpinę lub fatygę.A jeśli dobrze, wrócę wnet do łoża, prześpię wspomnienie, żeś mnie raczył dziwić.0007.Macbeth stał przede mną, rudy, krępy i szkocki.Zgiąłem niezdarnie kolano i pochyliłem kornie kark.Klienci zazwyczaj lubią, gdy wczuwam się w ich realizm magiczny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates