[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obecność obowiązkowa.Z poważaniem Pająk.Niebo gwiaździste nade mną,Iskry piekielne we mnie.Boże, co za grafomania, pomyślałem, wpatrując się w tekturową kartkę ze srebrnymi ozdobnikami na rogach.Waga tych słów była jak wiadro czarnej dziury.Głupi żart z przeszłości powrócił, tym razem już jako plan na życie.A właściwie na jego brak.Nie wiem, czy ręce trzęsły mi się z powodu kaca, czy ze zdenerwowania.Poruszyłem wargami, aby pobudzić ślinianki i choć trochę zlikwidować suchość w ustach.Nie musiałem patrzeć w lustro, aby wiedzieć, że wyglądam jak bezzębny staruszek próbujący rozgryźć cukierek.Siadłem na podłodze i oparłem się o kanapę.Im bliżej ziemi, tym lepiej.Znalazłem pilota i włączyłem powieszoną na ścianie wypasioną czterdziestodwucalową plazmę.Patrzyłem w ekran, nie rozumiejąc ani słowa.Zamknąłem oczy i ruszyłem w sentymentalną podróż do czasów zamierzchłych.Siedzieliśmy w sobotę wieczorem na ogrodowych fotelach w karłowickiej piwnicy Pająka.Pomieszczenie było tak małe, że ledwo tam się w piątkę zmieściliśmy.Od dymu powietrze zrobiło się gęste jak konopny kisiel.Mała żarówka zwisająca z sufitu dawała bladożółte światło.Na frontowej ścianie ktoś wysmarował czerwoną farbą wielką anarchię, a obok informację dla wszystkich niezorientowanych, że Punks not dead.Po drugiej stronie ambitny grafficiarz namalował postać skinheada jadącego na rowerze.Wielki łysol wyglądał na zmęczonego, bo zamiast kół miał swastyki.Scenka została podpisana: Na tym gównie daleko nie zajedziesz.Nie licząc poukładanych na półkach słoików z przetworami, turystycznego telewizora i plakatu Sex Pistols, graffiti było jedyną ozdobą naszego klubu.Dla formalności dodam, że w kątach zwieszały się pajęczyny, a na podłodze kurz układał się w futurystyczne obrazki.Gdyby policja miała stworzyć modelową makietę meliny, projektant wnętrz dostałby wytyczne żywcem wyjęte z czeluści naszej piwnicy:– Potrzebujemy czegoś mrocznego, antypatycznego, być może niemiłego i zimnego w wyrazie.We wnętrzu chcę zobaczyć kilku młodziaków.Takich, którym matka w życiu nie oddałaby córki, którym żaden bankowiec nie pożyczy nawet pięciu złotych.Niech będą pijani i naćpani.Proszę założyć im czarne koszulki ze śmiercią na froncie i pamiętać, aby mieli wysokie buty.Po osiemnastu latach dzieło będzie gotowe.– Bardzo to ciekawe jest – powie komendant.– Lokal wybrany doskonale, oświetlenie klimatyczne, umeblowanie oszczędne, rzekłbym, surowe.Dwóch facetów z pióropuszami na głowie, jeden z długimi, tłustymi włosami.Ta trójka pali trawkę i kiwa się, jakby miała chorobę sierocą – świetna koncepcja.Czarne koszulki z rzędami krzyży – trochę to naiwne, ale do zaakceptowania.Zwłaszcza w zderzeniu z groźbami karalnymi i wulgaryzmami nabazgranymi na ścianie.Gitara w rogu do przyjęcia, ale jej obecność należy opatrzyć komentarzem, że służy jako instrument siania anarchii i nienawiści do funkcjonariuszy państwowych.Tutaj jednak kończy się laudacja.Policjant wypije łyk zimnej kawy ze służbowej szklanki i wbije w artystę służbowy wzrok.– Na drugim planie widzę jakąś superlaskę.Firmowe kozaczki, tipsy, wielkie cyce i usta.Co taka panna robi na melinie? Przecież nie wygląda, jakby była z pomocy społecznej.Mało tego, obok niej siedzi jakiś gościu, który przypomina mi moje dzieciństwo.Porządna fryzura i dbałość o szczegóły ubioru.Proszę spojrzeć na te zabawne piegi, kołnierzyk i kanty u spodni.Wygląda tutaj jak koza w taksówce.Brak konsekwencji w przekazie.Trochę za bardzo pana poniosła fantazja, panie artysto.Tak właśnie mogłaby wyglądać rozmowa z kimś, kto wymyślił naszą piątkę przyjaciół.Od siebie dodam, że osoby niepasujące do reszty to królowa mody – piękna i mądra Kora – oraz najlepszy uczeń w naszym liceum – Krawat.Hippisowskie włosy i gitara należały do Pająka.Dwumetrowego olbrzyma z diablo niskim głosem.Mały, nieśmiały irokez był mój.Wielki, dumny, kolorowy i napuszony – Hipiego.Był jak najbardziej realny wieczór.Piwnica stanowiła aktualnie centrum świata.Oś, wokół której kręciła się szara rzeczywistość.Było ciepło, było swojsko i co najważniejsze, te kilka metrów betonowej posadzki należało do nas.Pod rysunkiem skinheada na plastikowym krześle bujał się Pająk.Był już pijany i gadał głupoty.Jego niesamowity, niski głos brzmiał jak rozklekotany subwoofer.W jednej dłoni trzymał wino Kier, a w drugiej prezent od rodziców na osiemnaste urodziny – wspaniały, czarny walkman z autorewersem i dyktafonem.Pająk nagrywał bekanie i odtwarzał zauroczony jakością.Wolno mu było wszystko.Jako pierwszy z nas stał się osobą pełnoletnią.Doskonale pełnowartościową, pięknie świadomą swych praw i obowiązków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates