[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nawet sobie nie wyobrażasz, ile wstydu się przez niego najadłam.Wiesz, czyj był ten kot? – Popatrzyła na Natalię z wyrzutem, jak gdyby to dawna sąsiadka była przyczyną jej zdenerwowania.– Czyj? Powiedz wreszcie!– Naaaszego proboszcza – wykrztusiła Wanda, poprawiając ułożony na karku termofor.– Nie! Coś takiego.Ale heca! – wykrzyknęła Natalia, uderzając ręką o kolano.– A co ty w tym widzisz takiego zabawnego? Parę minut musiałam mu tłumaczyć, że kot sam przyszedł pod moje drzwi, a proboszcz i tak mi chyba nie uwierzył – parsknęła.– Jak to nie uwierzył? Chyba nie myślał, że ukradłaś kota z plebanii?– A właśnie, że tak! Zosia z góry wpadła do mnie wczoraj po tabletkę od bólu głowy, bo ona wie, że co jak co, ale tabletki to ja mam zawsze.Co bym bez nich zrobiła przy moich migrenach! Ostatnio to tak mnie łupało, że myślałam…– Waaanda!– Już dobrze.O czym to ja mówiłam?– O proboszczu!– Wiesz, co mi powiedziała? Powiedziała, że jak się kupi chińską zupkę w torebce, to można wygrać takie coś, co się nazywa diwidi czy defałdi.Już nie pamiętam, jak to się nazywa, ale wszyscy to mają.Albo wycieczkę do Tunezji.Pomyślałam sobie, że jak tylko dostanę rentę i dożyję do tego czasu, to od razu…– Wanda!– Co znowu?– Miałaś opowiedzieć, co z tym kotem.– Przecież mówię! Więc jak Zośka wpadła po tabletkę, to opowiedziała, że po wieczornym nabożeństwie ksiądz ogłosił, że skradziono mu kota.Wyobrażasz sobie? Skradziono! Tak powiedział!– I co dalej?– A ja, wariatka, od razu zadzwoniłam na plebanię, że Posterisan jest u mnie.– No, no.I co dalej?– Nic dalej – odpowiedziała z kwaśną miną Wanda.– Przyjechał w ciągu pięciu minut.Dzięki Bogu, że zdążyłam włożyć zęby.Przecież wiesz, że moja proteza…– Wiem, wiem, ale co powiedział?– Natalka, nie pytaj, bo mnie zaraz szlag trafi.Wiesz, co powiedział? – Nabrała oddechu.– Powiedział, że mogłabym tu posprzątać.I zapytał jeszcze, czy w moim mieszkaniu są pchły.– Jezu!– No właśnie! Też tak pomyślałam.– Bezczelny, ale nie martw się.Nie masz kota, nie masz dodatkowych kłopotów – pocieszyła ją Natalia.– No właśnie! Też tak pomyślałam.– A, jeszcze jednego nie wzięłaś pod uwagę.Jedzenie dla kota.Te koty nie jedzą teraz resztek, tak jak dawniej, a mleka też nie wolno im pić.– I słusznie, bo mleko jest niezdrowe na wątrobę – przerwała jej Wanda.– A wiesz, co teraz jedzą koty? One jedzą takie specjalne wysokowitaminowe, no wiesz, to, co reklamują w telewizji.Wyski czy whyskach, już nie pamiętam, jak to się nazywa.Takie konserwy.Na pewno bardzo drogie.Do tego muszą mieć preparaty zawierające mikroelementy i.– Co ty powiesz? To koty jedzą teraz konserwy? Jezu! Natalka! Moje szczęście, że zabrał tego kota.– No widzisz? Ale żeby zamiast podziękowania, kazać ci posprzątać.Natalia rozejrzała się po pokoju.Na stoliku przysuniętym do ulubionego fotela Wandy stał oblepiony owsianką garnek z zastygłą w środku łyżką.Obok walało się kilkanaście pustych opakowań po tabletkach, wyciśnięte tuby maści, pełen siwych włosów grzebień z szylkretową rączką, zeschnięte skórki od chleba i szklanka po musztardzie wypełniona mętnym płynem.Podłoga koło pieca usiana była drzazgami z połamanej skrzynki po owocach, popiołem i strzępkami gazet.Na ścianie koło okna zasłoniętego niepranymi od lat firankami królowała brązowa sofa pełna różnych części garderoby.Między pożółkłym kloszem zwisającej z sufitu lampy a obdartym kawałkiem tapety w rogu pokoju chwiały się obrośnięte strzępkami kurzu pajęczyny.– Ale rzeczywiście, tak troszeczkę to można by tu posprzątać… – bąknęła z mieszaniną litości i zakłopotania Natalia.W oczach Wandy zapalił się niebezpieczny błysk.Natalia chrząknęła i poprawiła się na krześle.– Aaa… dlaczego ty o tej porze palisz światło?Wanda podniosła się z fotela.– Powiedzieli w telewizji, że o tej porze roku ludzie mają za mało światła i to powoduje depresję, bo jakieś tam hormony.– Rzuciła termofor na fotel.– Nie zrozumiałam tego dobrze, ale wiesz, na wszelki wypadek, przy moich nerwach… – Urwała, zatrzymując się przed wejściem do kuchni.– Nastawię wodę.Napijemy się herbaty, bo coś mnie tak gniecie w żołądku… Zastanawiam się czy to nie ta gastroskopia albo może coś jeszcze gor.– Jeżeli zimą potrzebujemy więcej światła, to dlaczego masz zaciągnięte zasłony? – zapytała szybko Natalia.– Ależ ty jesteś dzisiaj upierdliwa! Dlaczego to, dlaczego tamto.Chcesz mnie koniecznie zdenerwować.Jakbyś zapomniała, jakie mam słabe nerwy – jęknęła z bólem Wanda.Natalia przewróciła oczami, ale błyskawicznie postarała się o w miarę współczującą minę.Wyjęła z torby kolorowe pudełko.– Masz mleko? – wychyliła się w stronę kuchni.Wanda błyskawicznie pojawiła się w drzwiach.Jej nalana, blada twarz wyrażała oburzenie.– Czy ja dobrze usłyszałam? Pytałaś, czy ja mam mleeeko?– Tak – odpowiedziała niepewnie Natalia.– Ale o co ci chodzi? Robisz minę, jakbym zapytała, czy masz w domu narkotyki.Wanda była bliska płaczu.– Gdybyś była prawdziwą przyjaciółką, to nie zadawałabyś takich idiotycznych pytań.Mleko jest największym wrogiem wątroby, a moja schorowana wątroba.– Objęła potężny brzuch i popatrzyła z dezaprobatą na przyjaciółkę.– Masz absolutną rację! Przepraszam, przepraszam! Wiem, że masz chorą wątrobę.Nie wiem, jak to się stało, ale nie pomyślałam o tym.Po prostu, w jakiś idiotyczny sposób nie pomyślałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates