[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kurt pracował w Austin Marine Salvage sześć lat, potem zwabiono go do mało znanej sekcji CIA, wyspecjalizowanej w zdobywaniu danych wywiadowczych pod wodą.Po zakończeniu zimnej wojny sekcję zlikwidowano i Austina zatrudnił James Sandecker, który kierował NUMA, zanim został wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych.Austin zanurzył wiosło w wodzie i skierował kajak w stronę dwóch łodzi, zakotwiczonych około trzydziestu metrów od siebie, niecałe pół kilometra przed nim.Na ich pokładach czekało kierownictwo wyścigu i dziennikarze.Między łodziami wisiał wielki, czerwono-biały, plastikowy transparent z napisem META.Za linią mety stała barka, przycumowana burtą do wyczarterowanego promu.Po wyścigu organizatorzy mieli załadować kajaki na barkę i poczęstować uczestników lunchem na promie.Ojciec Austina obserwował imprezę z białej, piętnastometrowej motorówki „White Lightning”.Austin przygotowywał się już do finiszu, gdy kątem oka dostrzegł jakiś ruch.Spojrzał w prawo i zobaczył, że w jego kierunku sunie wysoka, zakrzywiona płetwa grzbietowa.Wkrótce dołączyło do niej co najmniej dwadzieścia innych.W zatoce Puget żyło kilka stad orek, drapieżnych waleni, które żywiły się łososiami.Stały się miejscowymi maskotkami, przyciągając turystów z całego świata.Ludzie przyjeżdżali do Seattle i wyruszali stamtąd oglądać orki z łodzi wycieczkowych lub kajaków.Orki podpływały do nich i popisywały się, wyskakując z wody.Choć przepływały bardzo blisko kajaków, nie stwarzały żadnego zagrożenia.Kiedy pierwsza płetwa była w odległości około piętnastu metrów, orka stanęła na ogonie.Wynurzyła z wody prawie połowę swojego ośmiometrowego ciała.Austin przestał wiosłować i patrzył na nią.Widział już takie przedstawienia, ale zawsze wyglądały groźnie.Miał przed sobą wielkiego samca o czarno-białym lśniącym ciele, zapewne przewodnika stada, który musiał ważyć co najmniej siedem ton.Orka opadła z powrotem do wody i znów ruszyła szybko w kierunku Austina.Kurt wiedział z własnego doświadczenia, że w ostatniej chwili znurkuje pod kajak.Ale kiedy była tuż przy nim, znów stanęła dęba i rozwarła szczęki.Wystarczyłoby wyciągnąć rękę, żeby dotknąć ostrych zębów.Austin nie wierzył własnym oczom.To tak, jakby ulubiony klaun cyrkowy zamienił się w potwora.Austin wbił wiosło w paszczę stworzenia.Rozległ się głośny trzask drewna pękającego pod naciskiem zębów.Masywna orka runęła na dziób szesnastokilogramowego kajaka i roztrzaskała go na kawałki.Austin wpadł do zimnej wody.Przez moment zanurzył się z głową, ale wyniosłago na powierzchnię kamizelka ratunkowa.Wypluł wodę i się rozejrzał.Ku jego uldze płetwa oddalała się od niego.Stado orek było między nim i pobliską wyspą.Zaczął płynąć w przeciwną stronę.Po kilku ruchach zatrzymał się i odwrócił na plecy.Przeszedł go dreszcz, nie tylko z zimna.Ścigała go falanga płetw.Zrzucił buty wioślarskie i ściągnął niewygodną kamizelkę ratunkową.Wiedział, że to nic nie da.Musiałby mieć na plecach silnik, żeby uciec orkom.Te drapieżne walenie potrafią pływać z szybkością ponad pięćdziesięciu kilometrów na godzinę.Austin nieraz stawiał czoło wielu przeciwnikom rodzaju ludzkiego, ale to było co innego.Czuł pierwotny strach, jakiego musieli doznawać jego przodkowie z epoki kamiennej: bał się, że zostanie pożarty.Gdy walenie zbliżyły się do niego, usłyszał charakterystyczny dźwięk, który wydawały przy wypuszczaniu powietrza nozdrzami.Kiedy był już pewien, że za moment w jego ciało zagłębią się ostre zęby, oddechy zagłuszył ryk potężnych silników.Austin zobaczył kadłub łodzi lśniący w słońcu.Czyjeś ręce sięgnęły w dół i chwyciły go za ramiona.Uderzył boleśnie kolanami w twardą, plastikową burtę i wylądował na pokładzie jak złowiona ryba.Pochylał się nad nim jakiś mężczyzna.–Wszystko w porządku?Austin zaczerpnął głęboko powietrza i podziękował nieznanemu samarytaninowi zapomoc.–Co się stało? – zapytał jego wybawca.–Zaatakowały mnie orki.–To niemożliwe – odparł mężczyzna.– Są jak wielkie, przyjazne psy.–Niech pan to powie im.Austin wstał.Był na dobrze wyposażonej, dziesięciometrowej motorówce.Mężczyzna, który wyciągnął go z wody, miał ogoloną głowę z wytatuowanym na niej pająkiem.Oczy zasłaniały mu okulary przeciwsłoneczne z niebieskimi, lustrzanymi szkłami.Był ubrany w czarne dżinsy i czarną skórzaną kurtkę.Z pokładu za plecami mężczyzny wyrastała dziwna metalowa konstrukcja w kształcie stożka.Miała wysokość około dwóch metrów.Wychodziły z niej grube kable elektryczne.Austin przyglądał się przez chwilę tajemniczemu urządzeniu, ale bardziej interesowało go to, co się działo w wodzie.Orki, które ścigały go jak stado głodnych wilków morskich, oddalały się od motorówki i kierowały w stronę innych kajakarzy.Kilka osób widziało, jak Austin wypada za burtę, ale były za daleko, żeby zobaczyć atak orki.Po zniknięciu Kurta uczestnicy wyścigu nie wiedzieli, co dalej robić.Część wolno wiosłowała, ale większość stanęła.Unosili się na wodzie jak gumowe kaczki w wannie.Orki zbliżały się szybko do zdezorientowanych ludzi.Co gorsza, wokół flotylli kajaków pojawiły się inne stada drapieżnych waleni.Zacieśniały krąg.Wioślarze nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa.Wielu z nich pływało już po tej zatoce i widziało, że orki są niegroźne.Austin chwycił koło sterowe motorówki.–Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu – powiedział i pchnął przepustnice.Odpowiedź mężczyzny zagłuszył ryk dwóch silników zaburtowych.Łódź szybkonabrała prędkości.Austin skierował dziób w malejącą lukę między kajakarzami i ruchomymi płetwami grzbietowymi.Miał nadzieję, że hałas motorówki spłoszy orki.Jednak walenie podzieliły się na dwie grupy, chcąc go ominąć, żeby dotrzeć do celu.Wiedział, że orki potrafią porozumiewać się ze sobą, żeby skoordynować atak.Uderzyły we flotyllę kajaków jak torpedy.Taranowały je masywnymi ciałami.Kilka kajaków przewróciło się i pasażerowie wpadli do wody.Austin zmniejszył szybkość motorówki, kierując ją między głowy dzieci, ich rodziców i płetwy grzbietowe orek.Do przewróconych kajaków zbliżała się „White Lightning”, ale w panującym chaosie nie mogła pomóc.Austin zobaczył, że jedna z najwyższych płetw sunie w kierunku mężczyzny, który unosił się w wodzie z córeczką w ramionach.Odwrócił się do właściciela motorówki.–Ma pan na pokładzie kuszę harpunniczą?Łysy mężczyzna majstrował gorączkowo przy pulpicie sterowniczym, połączonymkablem ze stożkową konstrukcją.Podniósł wzrok i pokręcił przecząco głową.–Nie będzie potrzebna – powiedział.– Niech pan spojrzy.Wielka płetwa stanęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates