[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy, gdyby ją opuścił, uznano by to za poruszenie?Ythbane zapewne i tak by go zbił.Shandiego bolało jeszcze po poprzednim razie.Dziadek prychał i sapał przez sen.Szczęściarz!Pewnego dnia ja zasiądę na tym tronie i będę imperatorem Emshandarem V.I wtedy zabiję Ythbane’a.To była cudowna myśl.Co jeszcze powinien zrobić imperator? Po pierwsze, kazać obić Ythbane’owi tyłek – tutaj, na podłodze rotundy, gdzie wciąż klęczał tłusty delegat recytujący swoje bzdury.Na oczach dworu i senatorów.Shandie poczuł, że ma ochotę się uśmiechnąć.Nie zrobił tego.A potem okazać miłosierdzie i ściąć mu głowę.Po drugie, zakazać noszenia tych niedorzecznie głupich tog!Dlaczego na oficjalne ceremonie trzeba było zakładać uroczysty strój dworski: togi i sandały? Przy żadnej innej okazji nikt ich nie nosił.Co było złego w rajtuzach, kubraku i butach? Albo nawet obcisłych spodniach, które były ostatnim szałem mody? Zwykli ludzie nigdy nie musieli ubierać się w te śmieszne, gryzące, niewygodne prześcieradła.Zwykli, normalni ludzie od tysięcy lat nie nosili podobnych rzeczy.Och, moja biedna ręka!Zakazać noszenia tog, to było pewne.A także urządzania tych okropnych uroczystych ceremonii!Po co zawracać sobie nimi głowę? Dziadek z pewnością ich nie chciał.Płakał, kiedy go przyprowadzili.Do tego hołdy urodzinowe dopiero się zaczęły.Będą się ciągnąć tygodniami.Co to za sposób na obchodzenie urodzin, nawet siedemdziesiątych piątych?Urodziny to był jeden dzień.To przecież znaczyło to słowo.Dzień urodzin!Dziesiąte urodziny Shandiego nastąpią za miesiąc.Miały trwać tylko jeden dzień.Także będą okropnie uroczyste, ale mamcia obiecała, że jeśli będzie grzeczny, pozwoli mu zaprosić też paru chłopaków.Toga była gorąca i ciężka.Przez okna wysokiej kopuły wpadał do środka słoneczny blask, rzucając cień u jego stóp.Nie powinien jednak spuszczać wzroku.Tłusty delegat skądś tam skończył wreszcie, jąkając się.Najwyraźniej czuł równie wielką ulgę, jak Shandie.Pochylił się, by położyć swą ofiarę obok pozostałych, po czym cofnął się o krok na rękach i kolanach i dotknął twarzą podłogi.Wszyscy spojrzeli na dziadka.Shandie zamarł bez ruchu.Nawet jego oczy znieruchomiały.Nie mrugaj, gdy Ythbane patrzy!Dziadek powinien teraz coś powiedzieć, ale Shandie usłyszał tylko kolejne ciche chrapniecie.Jako konsul, Ythbane stał najbliżej imperatora, na czele szeregu odzianych w togi ministrów.Shandie czuł, jak jego nienawistne oczy omiatają go w poszukiwaniu oznak wiercenia się, wbił jednak nieruchomo wzrok w pusty Biały Tron i wstrzymał oddech.Przez skórę pod czupryną przebiegły mu delikatne drżenia.Jeśli włosy staną mu dęba, to czy Ythbane uzna, że się wiercił?Konsul oznajmił głośno:–Jego Imperatorska Mość z radością przyjmuje pozdrowienia z wiernego miasta Shaldokan.Tłusty delegat sprawiał wrażenie zdezorientowanego.Nagle jednak zdał sobie sprawę, że może zacząć się wycofywać.Trudno mu było podtrzymywać togę i jednocześnie czołgać się do tyłu.Zapewne nigdy w życiu nie nosił tego głupiego stroju.Teraz podniósł się, pokłonił i tak dalej…Główny herold z namaszczeniem sprawdził listę.–Czcigodny delegat z wiernego miasta Shalmik – oznajmił.Delegat okazał się delegatką, jedną z zaledwie dwóch kobiet przybyłych tego dnia.Była okropnie brzydka, lecz dziś hołd składały północne miasta, mogła więc mieć w żyłach trochę gobliniej krwi.Ostatnio bardzo wiele mówiono o goblinach, choć Shandie nie przypominał sobie, by wcześniej o nich wspominano.Wiosną horda małych, zielonych paskud wciągnęła w zasadzkę i zmasakrowała cztery kohorty legionistów dziadka, udających się z dyplomatyczną wizytą.Jeńców zamęczyli na śmierć! Marszałek Ithy obiecał Shandiemu, że surowo ukarze goblinów.Dwadzieścia cztery miasta przekazały już urodzinowe prezenty.Oznaczało to, że po tej kobiecie będą jeszcze cztery.Potem miano jeszcze złożyć jakąś petycję.Z tyłu czekał nordlandzki ambasador.Jotunn, rzecz jasna.Był stary, lecz nadal wyglądał na wystarczająco silnego, by w pojedynkę stawić czoło całej centurii.Zresztą możliwe, że jego włosy zawsze były tak jasne.Na pewno miał też te okropne niebieskie jotuńskie oczy.Mamcia nazywała ich brzydkimi, zbielałymi potworami.Impowie byli jedynymi naprawdę przystojnymi ludźmi.Rotunda Emine’a była bardzo duża.Shandie zastanawiał się, ilu ludzi mogłaby pomieścić.Gdyby jednak spytał o to nadwornego nauczyciela, ten kazałby mu samodzielnie porachować to na liczydle.Koła były trudne.Pomnożyć przez dwadzieścia dwa i podzielić przez siedem, czy na odwrót?Na krzesłach ustawionych w rzędzie pod północną ścianą spoczywało przynajmniej stu senatorów.Można ich było odróżnić od gości oraz innych notabli dzięki purpurowym obrąbkom tog.I wcale nie siedzieli spokojnie.Rozmawiali i czytali, a niektórzy drzemali, tak jak dziadek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates